JesieńNaturaPolska

Od babiego lata poprzez jesień. Las. Trzy odsłony – Mój Las, Białowieża, Kampinos.

812.2019
Powrót do spisu treści

Białowieża – czyli Baby w Chaszczach ;D

Wrzesień

Jak to się stało, że nagle jadę do Białowieży?… Tak czarodziejsko, poprzez fotograficzne instagramowe znajomości. Z @baba_w_krzakach, zwaną dalej Renią 😀, polubiłyśmy się czatując i teraz razem – tworząc tandem Bab co w Chaszczach siedzieć lubią i fotografię kochają – zmierzamy do Białowieży, żeby poczatować w środku lasu na jakąś zwierzynę i pomimo zwierzyny…😉 Bo siedzenie w lesie jest zawsze fantastyczne. Marzę o ryczących jeleniach, a jelenia walka to już szczyt moich rykowiskowych marzeń. Może jakiś wilk, czy ryś, no i może białowieskie sóweczki… A może żurawie staną na naszej drodze… 🤔 Może, może, może… Tak sobie bajam w myślach… Ale zaraz przywołuję moje bajanie do porządku.  Las, puszcza to nie ZOO, zawsze to podkreślam – nigdy nie wiesz co spotkasz, ani co uda Ci się sfotografować… Jednego, czego jestem pewna to tego, że spotkamy magię Białowieży, a poza tym – my fotografujące Baby z Chaszczy przyjmiemy, co tylko Matka Natura zechce nam w swojej łaskawości pokazać…😊

No to białowieską fotoeskapadę czas zacząć… 😀

Najpierw jadę pociągiem do Warszawy.

Potem z Warszawy, sowicie i przepysznie przez Babę w Krzakach nakarmiona 😀, już razem tzn. ja i Renia, samochodem zmierzamy do Białowieży,

która wita nas zaczynającymi się złocić jesiennie drzewami,

polami dojrzałej do zbioru kukurydzy

i piękną cerkiewną kapliczką.

Wzdycham cichutko – w  końcu mogę rozpocząć moje trzy białowieskie dni i noce…

Będziemy podglądać i przeżywać rykowisko z czatowni Marka Kosińskiego  @marekkosinskiphotography  .

Rzeczy zostawiamy w wynajętym pokoju, w domku Sławkowo, https://www.facebook.com/pokojegoscinneslawkowo/, który jest niewielki, ale przytulny i zadbany – ma wszystko czego do wakacyjnego pobytu potrzebujesz. Dwa pokoje, każdy z łazienką, wspólną kuchnię i miłą atmosferę wnętrza… No i ceny przystępne – polecam… 👍 Nie spędzimy w naszym pokoju za wiele czasu – dwie godziny każdego dnia, ale rzeczy gdzieś zostawić musimy, no i prysznic też się przyda… 😉 Dzielimy domek z sympatycznym małżeństwem Dorotą i Bartkiem, którzy przemierzają białowieskie ścieżki na rowerach. Macham do Was z mojej białowieskiej opowieści… 🙋‍♀️😊 Pakujemy się do samochodu Marka, który razem z Marianem  @beardedmanphoto , wiezie nas drogą przez piękno Białowieskiej, pomału zmierzającej do jesiennego czasu, Puszczy.

@marekkosinskiphotography @beardmanphoto

Uwielbiam, jak już nieraz pisałam las, w którym nie ma prowadzonej rozbójniczej polityki regulacji. Gdzie drzewo, które się przewraca daje życie nowym roślinom – mchom, porostom i kolejnym drzewom…

Chociaż czasami kosztuje to trochę wysiłku w przedarciu się do zamierzonego miejsca…😉

@marekkosinskiphotography @beardmanphoto @baba_w_krzakach

@marekkosinskiphotography @beardmanphoto @baba_w_krzakach

Jakoś jednak dajemy radę i docieramy do czatowni, gdzie będziemy z Renią spędzać kolejne dwie noce, ranki i popołudnia, z południową przerwą na obiad  – zanurzone w klimacie piękna puszczańskich obrazów i dźwięków.

Czatownia to całkiem luksusowe pomieszczenie 😉, w którym niekoniecznie można się wyprostować, a miejsca jest tyle co kot napłakał 😁. Za to widok przed czatownią zachęca do przeprowadzki na stałe… 😊

Panowie zmykają, a my rozkładamy sprzęt i zaczynamy czatowanie.

Naprzeciwko nas rosną brzozy, pomiędzy którymi widać przestrzeń dającą nadzieję na wyjście jakiegoś jelenia, czy też łani…

Trochę szeptem gawędzimy, trochę milczymy, ale przede wszystkim wypatrujemy…

Renia – Baba w krzakach ;)

I oczywiście trzymamy aparaty w pełnej gotowości strzelniczej… 😃

Mamy pierwsze towarzystwo – spore grono sójek oraz trznadli. Nie są to jelenie, ale oczy cieszą… 😃

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Trznadel zwyczajny (Emberiza citrinella) – samica

Mijają minuty i oprócz szumu wiatru oraz krzyków sójek, przeplatanych ćwierkaniem trznadli – tylko cisza…

W pewnym momencie sójki się rozpierzchają, a naprzeciwko przysiada piękny jastrząb… Nigdy wcześniej na żywo, ani go nie widziałam, ani nie sfotografowałam…

Jastrząb zwyczajny (Accipiter gentilis)

I chociaż to czatownia, a drapieżnik jest zwabiony małym przysmakiem – to i tak odczuwam dużą przyjemność w obserwacji jego zachowania. Daje to też możliwość dopracowania ustawień, światło jest dobre, a ptak nie znajduje się w dosiężności fotograficznej tylko przez maleńki ułamek sekundy. Także to dobry czas fotograficzny. I co prawda trudno tutaj doszukać się wielkich emocji, natomiast moja radość z pierwszego  w życiu, z bliska sfotografowanego jastrzębia na wolności – jest naprawdę duża… 😊

Jastrząb chwilę się rozgląda.

Jastrząb zwyczajny (Accipiter gentilis)

Trochę krzyczy, jakby w oddali zobaczył coś niepokojącego.

Jastrząb zwyczajny (Accipiter gentilis)

Zabiera się do jedzenia…

Jastrząb zwyczajny (Accipiter gentilis)

Znowu się rozgląda.

Jastrząb zwyczajny (Accipiter gentilis)

Jeszcze portrecik z leśną pszczołą 😉

Jastrząb zwyczajny (Accipiter gentilis)

I już go nie ma. A nam pozostają sójki, które natychmiast po zniknięciu jastrzębia wracają…

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Wznoszę z Renią mały łyczek toastu z piersiówki, za mojego pierwszego w życiu sfotografowanego jastrzębia 😀

Renia – Baba w krzakach ;)

I dalej szeptem gawędzimy, patrząc jak powoli zaczyna zapadać zmierzch…

Pod lasem tworzy się wieczorny opar.

Jeleni póki co ani nie widać , ani nie słychać…

Jest coraz ciemniej.

Słońce zachodzi o  godzinie 18. 46. Chwilę później jest praktyczne ciemno. W momencie, gdy kończą się warunki fotograficzne, zaczynają się odzywać jelenie… Słychać je z różnych stron polany, z głębi lasu… Nagrywam na komórkę te piękne dźwięki i chociaż nie jestem w stanie na telefon nagrać tego co naprawdę słyszymy, to jednak wstawię tutaj odgłosy wieczornej, białowieskiej pory czasu rykowiska… Tak zaczyna się pierwsza nasza noc…

Słuchamy ryczących jeleni, zaczyna padać deszcz. Nic nie sfotografujemy… Zamykamy wszystkie okienka. Zapalamy świeczki – stawiamy tak, żeby nie dotykały niczego. Są w wysokich osłonkach, więc jest bezpiecznie… Robi się absolutnie magicznie.

Jakąś godzinkę rozmawiamy szeptem, potem rozkładamy materace na podłodze, gasimy świeczki i postanawiamy się zdrzemnąć – drzemką czujną na jakieś bliższe odgłosy. I tutaj następuje błąd. W czatowni nie zamyka się okienek… A dlaczego?… Dlatego, że gdy po trzech godzinach drzemki tzw. zrywającej, ponieważ zrywamy się co 15 minut słysząc jakieś skrobania pod czatownią, za i przed nią – o godzinie około 2.30, słyszę kroki. Wiem, że muszę wyjrzeć. Natomiast, żeby wyjrzeć trzeba odsunąć zasuwki… A w środku leśnej nocy nie da się zrobić tego po cichu… Otwieram górne okienko i widzę czujnie patrzące w naszą stronę łanie… W ciemności wyglądają jak potężne cienie. Stoją około 4 metrów od nas… 😯 Jeszcze nie uciekają… Wtedy następuje u nas świadomość drugiego błędu – do czatowni nie bierze się szeleszczących śpiworów… Renia zaczyna się wydostawać ze śpiwora i to jest dla naszych łań za wiele – cienie znikają… Otwieramy okienka i do rana, marznąc, nasłuchujemy… Jelenie ryczą, ale nic nie widzimy… Jest czarna noc.

O czwartej rano, w głębi lasu po drugiej stronie łąki, rozgrywa się walka dwóch byków. Cały las rozbrzmiewa trzaskiem rogów, jakby łamały się drzewa… Jesteśmy oszołomione tą potęgą uderzeń… Walka trwa niedługo. Na pewno nie dłużej, niż minutę, ale wrażenie jest niesamowite… A potem już tylko cisza, przerywana coraz delikatniejszymi, jakby zmęczonymi, porykiwaniami…

Wstaje świt. Marzniemy dalej przy otwartych okienkach, cały czas wypatrując…

Renia – Baba w krzakach ;)

Renia – Baba w krzakach ;)

I pomimo zimna – nastroje mamy super. Może i nocne łowy zawaliłyśmy na całego, ale dźwięki Puszczy Białowieskiej czasu rykowiska i tak dały nam przepiękną noc… 😊

Wstaje piękny świt i pierwsze witają nas oczywiście sójki 😀

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

oraz trznadle.

Trznadel zwyczajny (Emberiza citrinella) – samiec z samicą w tle

A na dodatek – bogatka… 😀

Sikora bogatka (Parus major)

Fotografujemy nasze ptaszęta, nie licząc za bardzo już na jakiekolwiek emocje, a tutaj nagle pojawia się krogulec, który zaczyna polować na sójki… Wiadomo, przestajesz na leśne emocjonujące, leśne spotkania czekać – to proszę… 😉😃

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Krogulec atakuje, raz za razem.

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Sójki to się bronią,

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

to zwiewają zjeżone,

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

to rozbiegają się, a właściwie rozlatują 😉 , na lewo i prawo,

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

to robią fikołki.

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Ale przede wszystkim krzyczą wniebogłosy….

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Natomiast w odległości około 50 metrów od sójkowo-krogulcowej batalii, koziołek mruży oczy w mocno operującym świetle poranka.

Sarna europejska (Capreolus capreolus) – kozioł

Przez moment nasłuchując, przygląda się tej ptasiej kotłowaninie.

Sarna europejska (Capreolus capreolus) – kozioł

Po czym spokojnie idzie dalej,

Sarna europejska (Capreolus capreolus) – kozioł

zatrzymując się co parę chwil dla poskubania pachnącej łąki… 😊

Sarna europejska (Capreolus capreolus) – kozioł

W tym samym czasie krogulec dalej niezmordowanie próbuje upolować śniadanie…

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus)

Najpierw słychać krótki krzyk krogulca, zaraz potem atak i jednoczesny wrzask sójek.

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

No i gonitwa rozpoczyna się na nowo…

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Tylko nie rozumiemy dlaczego sójki nie odlecą, i nie schowają się w lesie – tylko z uporem wracają na słoneczną, leśną polanę…  Może po prostu wiedzą, że dadzą sobie radę – bo bojowe są niesamowicie… 😀

Na początku wydaje nam się, że jest jeden krogulec, ale okazuje się, że polują dwa – samiec

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus) – samiec

i samica. 

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus) – samica

Orientujemy się dopiero, gdy przysiadają na trawie…

Jeszcze chwila gonitwy…

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus) – samica

Parę prób upolowania śniadania…

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus)

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Krogulec zwyczajny (Accipiter nisus), sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

I sójki w końcu rezygnują z pobytu na polanie, chowając się pomiędzy drzewami… Zapada cisza, którą pogłębia spokojne spojrzenie myszołowa z zadaszenia na siano… Jakby czekał, aż wszystko się uspokoi, zanim sam ruszy na łowy. A może upolował coś wcześniej i teraz tylko przyglądał się miotającym krogulcom…

Myszołów zwyczajny (Buteo buteo)

Myszołów odlatuje. Po paru minutach sójki jednak wracają na polanę – na początku jeszcze trochę wystraszone i czujnie się rozglądające. 

Sójki żołędziówki (Garrulus glandarius)

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Ale już za chwilę beztrosko wystawiające piórka na wiatr, w świetle porannego słońca…

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Cieszy mnie fakt, że krogulcom nie udało się upolować sójek… Że mogą dalej cieszyć się pięknem jesiennego poranka… Przynajmniej jeżeli chodzi o ten poranek… Śniadanie rzecz ważna, ale kciuki za sójki trzymałam 😀. Chociaż racjonalnym, chociażby w jakimś minimum, zachowaniem – się nie wykazały…🙄. Natomiast bojowością – bezapelacyjnie … 😉😁

Przyjeżdża po nas Marian i  w pięknej grze światła wracamy przez puszczę do naszego pokoju, na krótkie ogarnięcie się i mały obiad.

Obiad jemy w przyjemnej restauracji ”Stoczek”, z przysmakami tradycyjnymi dla Podlasia… https://www.stoczek1929.pl/pl/ Jest naprawdę smacznie. Są też porcje dla najmłodszych, jakby ktoś miał mniejsze potrzeby, co do wielkości pochłanianego jedzonka… 😁

Po obiedzie i przebraniu się w ciuchy leśne, wracamy, tym razem z Markiem, do czatowni. W pewnym momencie mówię – przyhamuj na chwilkę, zrobię grę światła na ścieżce… Marek hamuje i… I od razu mówi – jarząbek! Jarząbek?… Na środku ścieżki?… Przy wiejącym wietrze?… Ano jarząbek 😀

Jarząbek zwyczajny (Tetrastes bonasia)

No to chwytamy za aparaty i małą sesję jarząbkowi, który jednak trochę wolno inaczej ścieżką podąża 😉, robimy…

Jarząbek zwyczajny (Tetrastes bonasia)

Fotografujemy to z przyklęku, to na leżąco, to po ścieżce za jarząbkiem bieżymy – taka gimnastyka popołudniową porą, żeby się obiadek w boczkach za bardzo nie odłożył… 😀

Jarząbek zwyczajny (Tetrastes bonasia)

Jarząbek zwyczajny (Tetrastes bonasia)

Jarząbek zwyczajny (Tetrastes bonasia)

Podobno nie takie pewne i łatwe jest spotkanie tego pięknego ptaka – ale co niektórzy mają szczęście i jarząbka spotykają. Najważniejsze chcieć w odpowiednim momencie grę światła na ścieżce sfotografować…😀. Przy czym, jak widać powyżej, nawet jeżeli takie drepczące cudeńko się spotka, to niekoniecznie musi się udać podejść je bliżej, czy złapać w plamie słońca. Ale niezależnie od jakości zdjęć – spotkanie z jarząbkiem napełniło mnie absolutną radością… Szczerze mówiąc nie podejrzewałam, że podczas mojego pierwszego czasu w Puszczy Białowieskiej uda mi się jarząbka zobaczyć i na dodatek sfotografować, z tymi jego pięknie ułożonymi, jakby wymalowanymi piórkami…😊

W końcu jarząbek do lasu zmyka. 

Jarząbek zwyczajny (Tetrastes bonasia)

A nam pozostaje wsiąść do samochodu Marka, dojechać na dobrze już znane miejsce i rozpocząć drugi dzień w czatowni… Po drodze pytam Marka jak popracować z ustawieniami aparatu nocą, tak żeby móc jelenie, pomimo złych warunków świetlnych, sfotografować. Marek robi przepiękne zdjęcia, m.in. żurawi przed i podczas świtu. Po otrzymaniu paru wskazówek – zaczyna rysować mi się w głowie plan nocnych łowów fotograficznych. Umawiamy się z Renią, że dzisiaj okna górne i poziomu środkowego zostawiamy otwarte, niezależnie jakby było zimno… Najwyżej trochę pogrzejemy piecykiem gazowym, który w tej czatowni akurat się znajduje. No i spać, to raczej nawet na chwilkę nie pójdziemy…

Liczymy też trochę na jelenie w świetle zachodzącego słońca – może dzisiaj wyjdą. Ale niestety przez całe popołudnie jest cicho – szumią tylko poruszane na wietrze wysokie trawy…

Nie widać, żadnych zwierzaków czy drapieżnych ptaków.

Są tylko sójki i bogatki…

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Sikora bogatka (Parus major)

Pomału zapada zmrok.

Na  niebie pojawiają się różowe, pierzaste chmury…

Robi się coraz ciemniej i ciemniej.

Aż w końcu za okienkami czatowni nic nie widać…

I wraz z zapadającą ciemnością zaczyna się znowu czas orkiestry zwanej rykowiskiem…

Jelenie ryczą praktycznie z każdej strony – nad naszymi głowami mamy jakby rykowiskową burzę, pełną grzmotów o różnym natężeniu i głębokości dźwięku… Na nagraniu widać ciemność – czyli to co widziałyśmy, albo lepiej powiedzieć nie widziałyśmy… 😀

Muszę bezwzględnie następnym razem wyposażyć się w mikrofon do aparatu…

No to nadszedł czas na pierwsze, nocne próby fotograficzne. Łatwo powiedzieć trudniej zrobić – wydłużam czas wg wskazówek Marka do 30”, przestawiam ISO na 3600, pełny manual, ostrość na ∞, odwrócone lustro, opóźniona migawka i pstryk… Ocena wyniku na monitorze.

Sarna europejska (Capreolus capreolus)

O!!! A co to jest?… 🤔 Duch sarny przebiegł…😂 No i ostrość za daleko.

Modyfikacja najpierw ostrości – trochę mniej, niż nieskończoność…

Oki – za blisko. Trochę, więcej, ale mniej niż nieskończoność… 🤯, skracam czas do 5” i w ten sposób widzę pierwsze jelenie na moim ekranie aparatu – daleko. Przybliżam i mam pierwszego byka w wysokich trawach,

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

który raz po raz ryczy potężnie…

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Podciągam ISO do 6400 – zdjęcie jest jaśniejsze, ale jeleń zaczyna się przemieszczać…

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Cicho wzdychamy do siebie – żeby chociaż trochę światła z księżyca było… Ale nie ma 🙄. Próbuję jeszcze raz i w końcu na bliższym planie mam pięknego jelenia…

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Tak mijają godziny – pełne dźwięków rykowiska i walki z ustawieniami aparatu, przede wszystkim w kwestii łapania ostrości na bliższym i dalszym planie.

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Po kadrach zaczynamy widzieć, że na polanę pada światło ksieżyca, ale jest tak nikłe, że nie powoduje rozjaśnienia ciemności, czy jakiegokolwiek śladu widoczności… Pracujemy z Renatą dalej. Jedna robi szeroki kadr, który pokazuje, gdzie jest jeleń i mówi – na drugiej, pierwszej, trzeciej.

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Małe przybliżenie – a jelenia już nie ma… 😂

Przesunięcie w stronę dźwięku – szeroki kadr… Są!!!😀 Na drugiej w oddali i na trzeciej bliżej.

Jelenie szlachetne (Cervus elaphus) – byki i łania

Przybliżenie – nie ma…🙄  Chodzą cały czas…

Znowu oddalamy – szeroki kadr…

Widzimy dwa jelenie, ale bardzo daleko… I tak w kółko. Powoli nabieramy coraz większej wprawy w wyszukiwaniu jeleni poprzez kadry.

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

W końcu, w efekcie pracy w duecie, mamy parę zdjęć jeleni, na których jelenia w okazałości – zobaczyć możemy. Oto moje… 😊

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

I Reni…😊

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jak widać – każda z nas ma zupełnie inne spojrzenie na nocne jelenie… 😀

Są też łanie…

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – łanie

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – łania

Oczywiście również w ruchu… Co przy tych ustawieniach musi tworzyć wrażenie ”duchowatości”… 😀

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – łanie

Ale co by nie mówić poświata księżyca, nawet nie za mocna, fotografii służy… Przy naszej wytężonej pracy kadry malują się mniej czy bardziej udanie – ale malują się…😊

Jelenie szlachetne (Cervus elaphus) – byk i łanie

Jeleń szlachetny(Cervus elaphus) – łania

Jeleń szlachetny(Cervus elaphus) – łanie

Jeleń szlachetny(Cervus elaphus) – łanie

Niestety światło księżyca jest tylko przez około 45 minut. Potem księżyc chowa się za chmurami i zdjęcia nie mogą korzystać z tej nawet niewielkiej dawki światła…

Ale jelenie ryczą dalej…

Pomału zaczyna być słychać zmęczenie w ich głosie…

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jest strasznie zimno – 3 °C. Nie możemy z Renią odpalić piecyka gazowego, ponieważ odgłos przełączników i zapalarki jest zbyt głośny. Pozwalamy sobie tylko na świecenie czerwoną czołówką, gdy chcemy sprawdzić ustawienia aparatów . No ale ciepła to to nie daje…😉

Renia – Baba w krzakach ;)

Renia – Baba w krzakach ;)

Dioda samowyzwalacza w moim aparacie mruga niemiłosiernie na pomarańczowo. Myślę – czym by tutaj ją zalepić?… A Renata na to – gumą do żucia… No to zalepiam 😂

Patent przy braku pod ręką lepszych, typu plaster z gazą – mogę spokojnie polecić. Rano gumę odlepiłam, doczyściłam obudowę aparatu wilgotnymi papierkami do czyszczenia okularów i nie pozostało po niej ani śladu. Guma światła nie przepuściła i mogłam spokojnie fotografować nie strasząc zwierząt… Tylko, że potrzeba było wyżuć dwie gumy – jedna światła nie blokowała satysfakcjonująco… 😂

Około godziny czwartej rano odgłosy jelenich ryków zaczynamy słyszeć z coraz większej odległości. Zimno jest tak straszne, że jednak decydujemy się na uruchomienie piecyka gazowego… Uruchomienie palnika, w tych okolicznościach brzmi jak uderzenie młotkiem…🙄 Ale już za chwilę robi się cieplej. Tak czekamy do godziny około szóstej rano, kiedy to pomału zaczyna się przejaśniać – cały czas robiąc próbne kadry i wraz z lekko rozjaśniającą się przestrzenią łąki, również wypatrując przez okienka…

Renia – Baba w krzakach ;)

Zaczynamy przestawiać ustawienia na dzienne, a tutaj z oparu nocy zaczyna się wyłaniać jeleń… 

Jeszcze przystaje i się rozgląda.

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Jeszcze raz grzmi potężnym rykiem…

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

W tym momencie już wiem, że to ten byk z nocy, który na polanie był z łaniami – ma najgłębszy i najpotężniejszy głos…

Idzie w stronę brzóz – spomiędzy, których łanie wychodziły i pewnie tam też jako pierwsze się schowały…

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Na koniec król tego rykowiska odwraca się w naszą stronę, jakby na pożegnanie…

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

I zaraz potem znika  lesie…

Jeleń szlachetny (Cervus elaphus) – byk

Czujemy się zaszczycone tym pożegnaniem… Chwilę nic nie mówimy, tylko lekko się do siebie uśmiechamy… To była piękna chwila emocjonalnej bliskości z tym potężnym zwierzęciem…😊

I tak skończyła się moja pierwsza prawdziwa noc rykowiska. Już wiem, że nie będzie to noc ostatnia… Są rzeczy, od których człowiek uzależnia się po pierwszym razie – rykowisko bezapelacyjnie do nich należy. A ponieważ jest to uzależnienie zdrowe – to nie zamierzam się nadmiernie bronić…😀

Świt witamy oczywiście z sójkami. Bo takie te dwa dni i dwie noce z rykowiskiem w Białowieży były – z praktycznie stałym towarzystwem sójek… Takie sójkowe rykowisko…😁

Dlatego na pożegnanie – sójka w mgłach świtu…

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Sfotografowana z dolnego poziomu czatowni…

Z czatowni wracamy z Marianem…

@beardmanphoto @baba_w_krzakach

Trochę, pełne entuzjazmu, opowiadamy o tej pięknej, pełnej emocji nocy i o naszym sposobie fotografowania w zupełnej ciemności. Ja jednak przede wszystkim rozglądam się dookoła, żeby się tą puszczą jeszcze chwilę nacieszyć.

A jest czym oczy napawać. Gra światła migocze na pniach drzew, tych zdrowych i tych nieregulowanych ludzką ręką – obumierających świerków…

Srebrzą się młode brzozy. Brakuje w nich tylko łosia, bo łosie przecież młode brzeziny uwielbiają…😀

Nad leśną drogą zamykają się potężne drzewa, tworząc przepiękną, cienistą aleję…

Przez okna samochodu obserwuję, jak cała puszcza pomału przywdziewa coraz to intensywniejszą jesienną szatę…

W doskonałych nastrojach, wynikających z pięknie spędzonego czasu w Puszczy Białowieskiej i dobrego towarzystwa Mariana, z którym całą drogę żartujemy, dojeżdżamy do naszej miejscówki, w której spędziłyśmy przez te dwa dni w sumie około trzy godziny – za wiele tego nie było… 😂 Pakując się jeszcze rozmawiamy z Dorotą i Bartkiem, naszymi domkowymi sąsiadami. Okazują się przesympatycznymi ludźmi, którzy przyjechali do Białowieży na parę dni i przemierzają ją na rowerach… Poznali też Biebrzę -24. Tak jak ja, Pan Mąż i nasze najmłodsze pisklę, spędzili tam parę dni. Tylko w przeciwieństwie do nas, spływających Biebrzą na tratwie, robili spływ kajakowy. Trochę rozmawiamy o fotografii, trochę o Biebrzy, trochę o Białowieży i innych zakątkach Polski. Jedno nie pozostawia wątpliwości – ludzie, którzy naturę lubią zawsze się zrozumieją i polubią…😊 

A potem pozostaje nam wskoczyć do samochodu i skierować swoje kołowe kroki 😉 w stronę Warszawy…

Jedziemy, całe jeszcze w minionym białowieskim czasie, a tutaj przy drodze biegnie jakiś zwierzak – lis, nie lis – co to jest?… Samochody zwalniają i omijają zwierzaczka łukiem. Tutaj chciałabym podziękować wszystkim kierowcom, którzy zachowują ostrożność jadąc pośród lasów – niebezpieczeństwo potrącenia zwierzaków jest duże. No i dziękuję tym wszystkim, którzy jadąc tą samą drogą co my, zwalniając, z uwagą omijali w sposób widoczny zaspanego zwierza… Dziękuję Wam bardzo…😊

Renia zatrzymuje samochód na poboczu, wyskakujemy, patrzymy – to jenot!!! Jenot znika w lesie, my łapiemy aparaty i biegniemy do lasu… Robimy przypadkowy, około 20 minutowy, podchód za tym przepięknym zwierzakiem… 

Po wejściu do lasu zauważamy jenota w jednej z plam słońca.

Jenot (Nyctereutes)

Potem obchodząc dookoła, mamy okazję go i poobserwować, i sfotografować 😀.

Chwilę, pomimo zaspania, lekko biegnie pomiędzy drzewami,

Jenot (Nyctereutes)

Jenot (Nyctereutes)

czasami zatrzymując się na krótki moment dla obwąchania ściółki.

Jenot (Nyctereutes)

Jenot (Nyctereutes)

Jenot (Nyctereutes)

Jenot (Nyctereutes)

W pewnym momencie na chwilę się kładzie – jakby przypomniał sobie, że to jest jego pora snu…😀

Jenot (Nyctereutes)

Ale zaraz potem biegnie dalej,

Jenot (Nyctereutes)

W końcu chowa się pomiędzy zwalonymi, porośniętymi krzakami, drzewami, gdzie natychmiast zaczynają mu opadać powieki…

Jenot (Nyctereutes)

Potrzeba snu jest zbyt duża… Robimy jenotowi jeszcze kilka zdjęć z odległości około 6 metrów i nie chcąc go stresować pomału się wycofujemy.

Jenot (Nyctereutes)

Jenot (Nyctereutes)

Mam wrażenie, że spotkanie z jenotem to prezent, który dostałyśmy od puszczy na pożegnanie…😊

Wsiadamy do samochodu – nota bene przez cały nasz czas jenotowy w lesie pootwieranego, z kluczykami w stacyjce, na poboczu drogi 🙈. Teraz już na dobre zostawiamy Puszczę Białowieską za sobą. To był mój pierwszy czas z tym pięknym miejscem i jego mieszkańcami. Jednocześnie moje pierwsze w życiu rykowisko.

Puszcza Białowieska podzieliła się ze mną pięknymi obrazami lasu, niesamowitymi dźwiękami rykowiska, fantastycznymi spotkaniami z jej mieszkańcami i przede wszystkim emocją bliskości z naturą. Mówię Białowieży – do widzenia… Nie żegnaj – ponieważ wiem, że tutaj wrócę… A jakim zdjęciem się z nią pożegnam?… Jenota?… Jeleni?.. Jastrzębia?…

Nie – pożegnam się z nią oczywiście zdjęciem sójki…😀

Sójka żołędziówka (Garrulus glandarius)

Powrót do spisu treści

Komentarze

fotoeskapady

28 grudnia 2019 o 15:20

Dziękuję bardzo… 😊 Cieszę się, że wróciliście do tamtych wakacji dzięki mojej małej opowieści i mam nadzieję, że może gdzieś tam na szlaku naszych eskapad się spotkamy – może będzie czas na dłuższe pogaduchy… 😀 Jeszcze raz dziękuję w imieniu własnym i Renaty… 😊 No i mam nadzieję – do zobaczenia… 😀

Dorota i Bartek

25 grudnia 2019 o 18:43

Siedzimy w Pierwszy Dzień Świąt Bożego Narodzenia przy choince i czytając tekst Sabiny wracamy wspomnieniami do wakacji. To były piękne chwile, spędzone w cudownej okolicy. Spotkaliśmy Sabinę i Renatę, pełne zapału dziewczyny. Po rozmowach z nimi, które trwały o wiele za krótko gotowi byliśmy kupować aparaty fotograficzne takie jakie one mają. Tak dużo w ich opowieściach radości z obcowania z przyrodą. Dziękujemy dziewczyny za te chwile. Trzymamy kciuki za dalsze eskapady. Jesteśmy Waszymi fanami. Buziaki.

fotoeskapady

11 grudnia 2019 o 22:27

Dziękuję pięknie…😊 A tak się starałam z Kampinosem…😉😀
Jeżeli chodzi o czatownię – to dała mi możliwość obserwacji pierwszego w życiu rykowiska i było to dla mnie z jednej strony przeżycie pełne emocji, a z drugiej – ciekawe doświadczenie z nocną fotografią. Uważam, że czatownia jest niezłym pomysłem jeżeli chodzi o nocną obserwację zwierząt – jest i bezpieczniej, i wygodniej jeżeli chodzi o pracę nad ustawieniami aparatu. Natomiast jeżeli chodzi o fotografię dzienną, począwszy od świtu – zdecydowanie wolę teren… Jeszcze raz dziękuję i bardzo się cieszę, że znowu do moich fotoeskapad zerknąłeś…😊😊😊
Postanowiłam opublikować też moją norweską opowieść sprzed lat – w dwóch częściach. Rok 2014 i 2012. Długo się zastanawiałam czy to zrobić. Jest trochę inna, niż moje blogowe opowieści. To moja pierwsza książka, którą napisałam przed laty i wydrukowałam dla mojej rodziny. Więcej jest w niej historii rodzinnych – z dzieciakami, ale też mnóstwo obrazów Norwegii.Powinnam opublikować pod koniec tygodnia – już kończę ją kopiować. Będzie w zakładce “kraje” – Skandynawia… Zapraszam Cię serdecznie do mojej norweskiej opowieści…😊

Robert

11 grudnia 2019 o 21:36

Przeczytałem i choć mam sentyment do Kampinosu, to najbardziej zaciekawił mnie rozdział z czatowni w Puszczy Białowieskiej. Lubię czytać i oglądać Twoje FOTO-ESKAPADY 👏👏👏🙋‍♂️

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *