LatoNaturaPodróżePolskaRodzina

Kraina Wielkich Jezior. Mazury. Kraina Dzikiego Konika Polskiego. Magia przyrody Jeziora Nidzkiego

308.2020
Powrót do spisu treści

Rozdział  V 
Powrót

03, 04, 05.07.2020 – czwartek, piątek, sobota…

O ile magia Jeziora Nidzkiego jest niezaprzeczalna, to tak samo niezaprzeczalne jest zderzenie się z dźwiękami poza jego granicami. Niestety, tak jak pisałam wcześniej, jachty motorowe zaczynają na Mazurach może nie dominować, ale stanowią istotną część jednostek pływających, które łącznie ze skuterami wodnymi i dużymi jednostkami, takimi jak biała flota, zakłócają ciszę i spokój Krainy Wielkich Jezior. Niech Was nie zmylą żagle Chopina – większość czasu pływa na silniku, a dodatkowo na jego pokładzie gra głośna muzyka… Czy naprawdę tego oczekujemy płynąc w rejs po tej pięknej krainie…? 🤦‍♀️

Dobrze, że białych żagli i ludzi kochających ich trzepot na wietrze, jest jeszcze bardzo dużo… Mam nadzieję, że nie zostaną tak zupełnie wyparci przez człowieków przekładających ponad cieszenie się pięknem natury, ryk silników i muzykę jakże różną od szumu wiatru, krzyków mew, rechotu żab, gwizdów zimorodków, czy trzasków trzciniaków…

Cały czas wieje słabo. A jak wieje słabo, to można powymyślać… No to Pan Mąż myśli…😉😀

I wymyślił – rozrywkę dla rodzinki 😀

Żonkę też dobrze jest za burtę na chwilę wyrzucić, bo chwila bez marudzenia o podpływanie do ptactwa różnorakiego – jest na wagę złota…😉😁

A że przy okazji żonka jest zadowolona – to tym lepiej…😉😀

Fot. Kuba 😀

Po wodnych igraszkach, płyniemy spokojnie dalej.

I późnym popołudniem cumujemy na dziko w miejscu, gdzie w zeszłym roku robiliśmy ostatni postój przed zdaniem łódki w Giżycku. Miejsce jest urokliwe, ponieważ przylega to pięknych, kwitnących łąk…

Zejście na ląd może jest nieco utrudnione. Zresztą, gdy przekonuję Matiego do podpłynięcia w bardziej dostępne miejsce, wpływamy na mieliznę – 20 minut wypychania jachtu na dobry tor…🤦‍♀️🙄 Nie pytajcie, czy Pan Mąż był zadowolony…🤦‍♀️😂 Tym bardziej, że złoszcząc się na mnie, uderza głową o bom, rozcinając boleśnie skórę na czole…🤦‍♀️ Hmmm… Na żonę złościć się nie należy – czyż nie…? 🤷‍♀️😉 Pozostaje mi czółko Pana Męża zastripować – plastry strip są do tego celu niezastąpione. I wypychamy jacht z mielizny.

No i po co było się złościć…?😁

W każdym bądź razie, spokój zapadającego wieczoru, bez portowego harmidru, wynagradza drobną niedogodność niezbyt łatwego zejścia na ląd…

Fot. Pan Mąż 😉

Fot. Pan Mąż 😉

Fot. Pan Mąż 😉

Jemy kolację.

W oddali, na niebie obniża swój lot balon…

Dzieci grają na jednej łódce w ”Czas Cthulhu”.

A dorośli na drugiej, przy małych drineczkach, zatapiają oczy w pięknie zachodzącego słońca.

Kaczki krzyżówki (Anas platyrhynchos)

Takie wieczory są jakby poza światem rzeczywistym… 

Fot. Pan Mąż 😉

Noc robi się ciemna. Czas spać.

Zasypiamy słuchając odgłosów ciszy…

A poranek? Poranek na Mazurach, to poranek zawsze w towarzystwie… Tym razem rodzinka łabędzi domaga się śniadania…😀

Łabędzie nieme (Cygnus olor), dorosłe z młodym

Nie doczekują się chleba, więc idą w dietę zdrową dla łabędzi, czyli wodorosty…

Łabędź niemy (Cygnus olor), młody

Łabędź niemy (Cygnus olor), młody

Łabędź niemy (Cygnus olor), młody

A zanurzanie łebków po wodorosty dekoruje łabądki kropelkami wody, jak diamencikami…💦💎😀

Łabędź niemy (Cygnus olor), młody

Niesamowitym jest, że nawet u tak małych ptaków widać różnicę płci. 

To jest na pewno chłopiec,

Łabędź niemy (Cygnus olor), młody

a to jego siostrzyczka…. 😀

Łabędź niemy (Cygnus olor), młody

Na spokojnie można je rozpoznać…

Łabędź niemy (Cygnus olor), młode

Łabędzie rozczarowane brakiem śniadania z łódki, odpływają w trzciny – cóż, nie zdają sobie sprawy, że dieta wodorostowa jest dla nich zdecydowanie zdrowsza, niż chlebowa…🤷‍♀️

Łabędź niemy (Cygnus olor), dorosłe z młodymi

A my po śniadaniu, jak najbardziej chlebowym, też wypływamy, strategicznie jednak trzciny omijając – lepiej drugi raz mielizny nie zaliczać… 😉😀

I znowu żeglowanie.

Na środku Jeziora Szymon zatrzymujemy się w w małej, unoszącej się na wodzie smażalni ryb – Fishbarce. Serwują tam tylko na świeżo złowione ryby. W menu są: trzy gatunki ryb – okoń, sandacz, miętus, jeden rodzaj surówki i frytki. Co prawda jestem od praktycznie roku wegetarianką, ale ze względu na brak możliwości zjedzenia od tygodnia czegokolwiek, poza mącznymi potrawami, zamawiam rybę. Myślę, że jeżeli bez męczarni hodowlanych, to tak naprawdę jestem w tym momencie jak kormoran, czy czapla…😉

Ryba jest wyśmienita, nastroje mamy świetne, trochę tylko zakłóca mi spokój fakt braku jakiegokolwiek zachowania pandemicznego ludzi korzystających z uroków wakacji…

Fishbarkę jeżeli chodzi o jakość serwowanych posiłków możemy spokojnie polecić https://www.facebook.com/fishbarka. Ceny też są znośne… 😉😀 13 zł za 100gr ryby, 6 zł frytki, 3 zł surówka. Należy pamiętać, że na Fishbarce jest możliwość płatności tylko za pomocą gotówki.

Czasami trzeba tylko trochę poczekać na miejsce przy pomoście, ale obsługa pilnuje kolejki, więc nie ma problemów z kimś, kto chce boczkiem się wcisnąć, nie czekając na swoją kolej…😉😀

Po pysznym posiłku i doładowaniu baterii w telefonach (na Fishbarce jest taka możliwość – przedłużacz z 4 gniazdkami na blacie barku), płyniemy dalej.

I znowu flauta…

No to znowu fotografowanie… 😀

Fotki dla Pana Męża – widać rany bojowe…😉😀

Synuś fotki nie ma, bo odpoczywa pod pokładem…

Za to czapla ma – ona pod pokładem nie siedzi…😉😀

Grzecznie w trzcinach się przeciąga.

Czapla biała (Ardea alba)

Rozgląda się na boki.

Czapla biała (Ardea alba)

Chyba nie bardzo w czasie tego leniwego popołudnia ma ochotę na coś więcej, niż zwyczajny ”chillout” 😉😎

Czapla biała (Ardea alba)

Płyniemy w sumie siedem godzin. Około godziny 20.00 wpływamy na Jezioro Boczne.

W promieniach zachodzącego słońca dostrzegam kolejną czaplę białą. Niestety spłoszona odlatuje.

Czapla biała (Ardea alba)

Nie płoszy się jednak zbyt mocno, ponieważ przysiada trochę dalej w cieniu.

Czapla biała (Ardea alba)

Otrzepuje się. 

Czapla biała (Ardea alba)

Chwilę spokojnie stoi

Czapla biała (Ardea alba)

i znowu odlatuje.

Czapla biała (Ardea alba)

A my po prawie 9 godzinach, w czasie których przepłynęliśmy 37 kilometrów, wpływamy do Rydzewa. Julka z Markiem w Przystani Jachtowej Lester Club są umówieni ze swoimi znajomymi.

Co mogę powiedzieć o Przystani Jachtowej Lester Club, w której przyszło nam spędzić ostatnią mazurską noc podczas tego przemierzania południowej części Krainy Wielkich Jezior.

Jeżeli zacumujecie w tej przystani, to będziecie spędzać czas pośród sporej ilości osób korzystających z uroków większych, mniejszych, bądź całkiem dużych dawek alkoholu i głośnej muzyki. Przystań równa się również sporym cenom – 180 zł za cumowanie na jedną noc, niezależnie od ilości osób na jachcie. Cena nie zawiera możliwości skorzystania z prysznica. Do tego uprzejmy inaczej personel bosmanatu 🙄.  O ceny w restauracji – lepiej nie pytajcie… Na tyle wysokie, że zdecydowaliśmy się nie skorzystać z oferty. Natomiast sam personel restauracji przy głównej kei, do której zajrzeliśmy, jest bardzo uprzejmy i sympatyczny.

Nie, nie polecamy tego miejsca, jeżeli wolicie spędzać czas tak jak my. Natomiast jeżeli odpowiada Wam klimat bliższy dyskotekowemu – to jak najbardziej przypływajcie, tylko pamiętajcie o pełnej karcie płatniczej, bądź wypchanym portfelu…😉😀

Marina nabiera pozytywów o poranku – człowieki na jachtach, po nocnym rozrabianiu, są uśpione. A z tego uśpienia i porannego słońca korzystają łyski 😀

Łyska zwyczajna (Fulica atra)

Łyska zwyczajna (Fulica atra), młoda

Łyska zwyczajna (Fulica atra), młoda

Łyska zwyczajna (Fulica atra)

Łyska zwyczajna (Fulica atra)

Łyska zwyczajna (Fulica atra)

Od małego łyski są skore do krzykliwości i awanturek – na geny nie poradzisz … 😉😂

Łyska zwyczajna (Fulica atra), samica z młodym

Nawet podczas pałaszowania wodorostów pokrzykują 🥗😀

Łyska zwyczajna (Fulica atra), młoda

Łyska zwyczajna (Fulica atra), młoda

I nie uspakaja ich spokojna woda oraz piękny na niej refleks…🤷‍♀️😀 Geny, to geny – nie ma zmiłuj się, powrzaskiwać trzeba…😂

Łyska zwyczajna (Fulica atra), młoda

Postanawiamy jak najszybciej wypłynąć. Musimy do godz. 12.00 zdać łódkę. Na Łempiku jeszcze się zbierają, a my już płyniemy. Cały tydzień Łempik nas przeganiał, dlatego wiemy, że na spokojnie dopłyniemy do Giżycka razem 😉 . Później się okazało, że Łempik to łódka, która wygrywała regaty…🤦‍♀️😂

Także spokojnie sobie płyniemy, Kuba ma za zadanie przygotować śniadanie. Pan Mąż steruje.

A ja…? No cóż mogę robić ja, gdy wiatru brak, a piękno dookoła zachwyca…😉😀

Fot. Kuba 😀

Niech każdy robi to, co lubi najbardziej…😀

Fot. Kuba 😀

Kuba po zrobieniu śniadania, też robi to co lubi najbardziej – czyli je…😉😀 Tak to już z dziećmi jest – maluchy wybrzydzają, a przy nastolatkach lodówka zawsze zieje pustkami… 😉😂

Słońce przepięknie błyszczy.

Składamy maszt. Znowu kanał do przepłynięcia… A w kanale znowu łabędzie, tylko trochę starsze, niż te widziane przy okazji śniadania, na ostatnim dzikim postoju…

Łabędzie nieme (Cygnus olor), samica z młodymi

Łabędzie nieme (Cygnus olor), samica z młodymi

Łabędzie nieme (Cygnus olor), młode

W pewnym momencie, tuż po przepłynięciu na małe jeziorko pomiędzy kanałami, gaśnie silnik. Zabrakło nam benzyny…🤦‍♀️

Inercja wpycha nas w szuwary.

Humory jednak dopisują nam dalej.

W końcu nie ma się co stresować. Pogoda i okoliczności przyrody są przepiękne,

Grążel żółty (Nuphar lutea)

a na pomoc już płyną Łempiki – dzierżąc w dłoni kanisterek z benzyną…😉😀

Sprawne przekazanie paliwa.

Wesoło dziękujemy. Dobrze jest pływać w armadzie – oprócz wieczorów z przyjacielskimi pogaduchami, zawsze można sobie pomóc…😀

Płyniemy dalej kanałem pośród ukwieconych makami pól.

Maki polny (Papaver rhoeas)

A Mazury żegnają nas kwitnącymi nenufarami…😊

Grzybienie białe (Nymphaea alba)

Grzybienie białe (Nymphaea alba)

Do zobaczenia Kraino Wielkich Jezior…

Fot. Kuba 😀

W sierpniu znowu zaśpiewamy:

Gdzie ta keja, gdzie jest ten jacht, gdzie ta koja wymarzona w snach…

Julka, Marek, Zosia, Jaś – dzięki wielkie za wspólne pływanie. Było fantastycznie… ⛵😀

Powrót do spisu treści

Komentarze

fotoeskapady

04 sierpnia 2020 o 18:49

Dziękujemy bardzo Adasiu, kolego Mariusza i Pawła…😀 Cieszę się, że moje bajanie o ”mazurowaniu” Ci się spodobało…💚😊😀 Serdeczne pozdrowionka…😀

Adam kolega Mariusza i Pawła ;).

04 sierpnia 2020 o 18:24

Po prostu mega relacja. Podziwiam Autorkę za pasję, poświęcenie i czas na tworzenie relacji z podróży. Dla mnie bomba.
Sabinko i Mateuszu wielkie gratulacje i pozdrowienia.

fotoeskapady

04 sierpnia 2020 o 17:35

Bardzo dziękuję Karol…😊 Tym bardziej, że z tego co mówiłeś południe Krainy Wielkich Jezior Mazurskich jest bliskie Twojemu sercu…💚😊 Co do świtu z Dzikimi Konikami – to było przeżycie…😀 Na pewno powtórzę i postaram się nie wpadać do strugi…🤦‍♀️😂 Jeszcze raz wielkie dzięki, a jeżeli kiedyś będziesz chciał popłynąć w taki rejs – to serdecznie zapraszamy do naszego żeglarsko-przyrodniczego grona…💚⛵😀

Karol Waszkiewicz

04 sierpnia 2020 o 12:20

Bardzo miło było przeczytać i obejrzeć Waszą podróż na południe Mazur. Oby było więcej osób odwiedzających Mazury z takim podejściem i szacunkiem do przyrody jak Wy. Z całego spotkania chyba spotkanie z Konikami najbardziej mi się spodobało pomimo dość niebezpieczniej sytuacji nad leśnym rowem ale z happy endem😉 Bardzo ładnie je uchwycilaś. Całość czyta się i ogląda świetnie -aż chciałbym wybrać się w taki rejs. Pozdrawiam Karol

fotoeskapady

04 sierpnia 2020 o 09:35

Dziękujemy bardzo i za poranek, i za pokazanie miejsca Puszczy Kampinoskiej, którego jeszcze nie znaliśmy…💚😊

Jola

04 sierpnia 2020 o 09:09

Miło było spędzić z Wami ten poranek 😘❤️

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *