Skandynawia- rok 2014. Szwecja - kraina jezior i reniferów. Norwegia - kraj gór, wielorybów i białych plaż dalekiej północy. Lofoty.
Rozdział XIII
Droga przez Lofoty
13.08.2014, środa
Ranek jest deszczowy. Nie chce nam się wstać z łóżka. Sprawdzamy pogodę. Na zachód od jutra ma być słonecznie. Trzeba się zebrać i pojechać w tamtym kierunku. Mati robi kawę, ja śniadanie. Potem sprzątamy. I do morza. Wzięłam maskę z rurką. Temperatura powietrza 15,5ºC, woda lodowata. Trzeba dać szybkiego nura i potem już jest dobrze. Pod wodą – przepięknie. Mnóstwo uciekających małych krabów, pływające ławice narybku, muszle i krzaki glonów a piasek bielusieńki. Czuję się jak w jakimś parku wodnym. Już nie jest mi zimno, mogłabym nie wychodzić z wody. Mati z Filipem, wskoczyli do wody i od razu wyskakują. Mateusz krzyczy, żebym wychodziła, bo się przeziębię. Ale mi jest naprawdę dobrze. Wychodzę z ociąganiem. Mam nadzieję, że znajdziemy jeszcze takie miejsca…
Ruszamy w kierunku Trollfiorden. Może w końcu przestanie padać…
Jedziemy pomiędzy przepięknymi górami. Są skaliste z łatami śniegu. Znowu jest monumentalnie…. Szczyty toną w niskich chmurach. Skandynawia jest piękna nawet w deszczu.
Słuchamy T. Love. Drogę nam przecinają kilkukilometrowe tunele.
Wjeżdżamy do tunelu, który biegnie pod fiordem.
Zawsze jak jadę tunelem pod wodą w żołądku mam kulę strachu. Ze skał kapie woda :( Nawigacja pokazuje nam, że jesteśmy pod morzem. Pewnie teraz dorsze pływają nad nami ;) Po prostu Norwegia…
Po wyjeździe z tunelu trafiamy na fajny most. Próbujemy coś złowić. Kasia ma minę co nieco sceptyczną. Jak się później okazuje – słusznie…
Ryby jakoś dzisiaj pod tym mostem nie chodzą – woda przejrzysta a ryb nie widać :(
Może nie lubią deszczu? Podsumowuje Kuba :) Jedziemy dalej.
Zjechaliśmy do Liland. Śliczna mała mieścina z malutką mariną.
Pytamy się o drogę do fiordu Troli. Trzeba płynąć łodzią a potem iść w górę ostrymi podejściami ok. 6 godzin. Czyli tam i z powrotem 12 godzin. Nie damy rady. Jedziemy do Svolvaer. To jedna z niewielu większych miejscowości na zachód. Musimy zatankować i znaleźć jakiś punkt informacyjny, żeby zaopatrzyć się w lokalne przewodniki. Inaczej będziemy jeździć na ślepo i ominiemy ciekawe miejsca.
Chmury zostają nad szczytami gór i wychodzi słońce. Widoki zapierają dech w piersiach
Marzymy o tym, żeby znaleźć fajne miejsce i ze dwa dni posiedzieć, odpocząć i nabrać sił do dalszej jazdy. To już 13 dni w samochodzie… Jest fantastycznie, ale musimy trochę odsapnąć.
W Svolvaer Mati dowiedział się, że w mieście jest fajna góra do wspinania. Chce się przespać gdzieś w mieście na parkingu, jutro wejść na górę a potem pojechać dalej. Nie mam siły. Chce mi się płakać. Potrzebuję jeden cały dzień spędzić w jednym miejscu. Gdzieś nad wodą. Muszę się zregenerować. Dzieciaki też już są na skraju i każda iskierka doprowadza do wybuchu. MUSIMY ODPOCZĄĆ!!!
Strzałki jadą przodem, żeby poszukać miejsca na nocleg. My ruszamy chwilę po nich. Zjeżdżamy z głównej drogi na Festvag. Znajdujemy miejsce na wzgórzu, ostre zejście do morza. Brak możliwości wykąpania się dzieciaków. Wieje strasznie. Wkoło są rozłożone namioty. Okazuje się, że to wspinacze. Naokoło pełno ostrych ścian. Mogłoby być nieźle, gdyby nie fakt, że jest strasznie stromo i fatalnie dla dzieci. Zawracamy. Strzałki dają nam znać, że znaleźli camping 130 zł za dobę. Niedrogo, ale my już jesteśmy dalej na zachód. Spróbujemy czegoś poszukać. Decydujemy się jechać w kierunku białych plaż nad oceanem Atlantyckim w rejonie Gimsoya. Jedziemy przez niesamowity most. Aż strach, że jeżeliby mocniej wiało to by nas mogło zwiać…
Skręcamy w drogę na mapie oznaczoną kolorem białym. Prowadzi dookoła wielkiejgóry. Są plaże :) Piękne. Nie ma miejsca na postój :(
Zawracamy. Dajemy znać Strzałom, że nic nie znaleźliśmy. Decydują się zostać na płatnym campingu. Nagle, w ostatnim momencie zauważam zjazd – prawie na samą
plażę. Parkujemy. Miejscówka super :)
Szybko dzwonimy do Strzałów, że mamy miejsce. Za późno. Już zapłacili za Camping. Dojadą jutro.
Rozkładamy się, Filip rozbija namiot. Posiedzimy tu na pewno cały jeden dzień, może dwa. Całe smutki mi minęły – jak ręką odjąć :)
Gotujemy makaron z gulaszem. A potem czytamy książki. Mati jest bardzo zmęczony i szybko zasypia, Kasia z Kubą idą w jego ślady. Filip śpi pod namiotem. Trochę się martwię, czy będzie tam bezpieczny i czy aby na pewno nie zmarznie – wiadomo w nocy (pomimo tego, że jest jasno) wyobraźnia pracuje :( Nie mogę zasnąć… Słucham jak szumi ocean….
A w głowie układa mi się piosenka:
OCEAN
,, I. Nad oceanem brzegu w toni zatapiam oczy.
Fala za falą potężnej wody, wkoło tak pięknie się toczy.
Woda turkusem cudnie się mieni,
a niebo deszczem płacze.
Jak w życiu radość ze smutkiem w sercu
razem się zwykle kołacze.
Ref. Nie ważne w deszczu, czy w złotym słońcu,
ocean myśli kołysze.
Oczy zatapiam w przejrzystej toni,
serce otulam w ciszę.
Nad oceanem znikają troski, myśl staje się czystą.
Wszystko to dzięki głębi turkusu bezkresnej wodzie,
która jest cudnie przejrzystą.
II. Mewo co krzyczysz w przestworzach nieba,
wielkim wiatrem targana.
Weź moje smutne myśli przepastne,
wykrzycz je niebu kochana.
Niechaj utoną w bezkresnych wodach,
spokojne będzie me serce.
W sercu spokojnym nad brzegiem morza
piękne się rodzą wiersze.
Ref. Nie ważne w deszczu…
III. Wiersz o miłości co jest spełniona,
o tym jak piękne jest życie.
A życie piękne właśnie dlatego,
że jest w nim silne uczucie.
Bo nie z troskami, tylko z miłością
warto podążać drogą.
Patrząc w ocean z zachwytem w oczach,
przyjmując swój los z pokorą.
Ref. Nie ważne w deszczu…”
Zasypiam kołysana szumem fal oceanu…..
Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!