Skandynawia- rok 2014. Szwecja - kraina jezior i reniferów. Norwegia - kraj gór, wielorybów i białych plaż dalekiej północy. Lofoty.
,, Życie to dzisiaj czas pogoni
Za czym??? I po co???
Każdy z nas wie.
A tak naprawdę ten czas nas goni
i przeminiemy za chwilę lub dwie.
Więc wśród przedmiotów, sprzętów, wystroju
się zatrzymajmy, popatrzmy wkoło,
i zawołajmy dzieciaki swe.
Każde zamknięte we własnym pokoju,
błądzące w świecie wirtualnych spraw,
płynące pośród ostrych cyberświata raf.
Weźmy je z sobą, do ręki dajmy zwykły polny kwiat,
pokażmy im jak piękny jest nasz realny świat.
Wyruszmy przed siebie i choć dziwne się to wyda,
niech wszyscy szukają wieloryba.
Razem, a przecież każdy własnego.
A ten kto znajdzie już tego swojego,
nieważne z jakim go zdobył mozołem,
po chwili zachwytu niech się odwróci do niego tyłem,
żeby nie stracić z oczu tego, co tak naprawdę wagę w życiu ma….”
Mojej rodzinie: Matiemu, Filipowi, Kasi i Kubie.
Kocham Was bardzo.
Rozdział I
Początki
Wyjeżdżamy po raz drugi do Skandynawii. Sierpień 2014.
Plany:
01.08.2014 piątek
Pierwszą naszą podróż do Skandynawii odbyliśmy sami dwa lata temu.
Samochód, przyczepa i nasza rodzinka.
Tym razem planujemy jechać w dwie przyczepy z naszymi przyjaciółmi. Niestety Strzałki mają problem, ponieważ kupili przyczepę z DMC przekraczającą możliwość prowadzenia z podstawowym prawem jazdy . Mateusz dał radę jeszcze na szybko załatwić termin egzaminu dla Marcina. Marcin się spisał i zdał. Niestety do piątku, czyli dnia naszego wyjazdu, z Warszawy nie przysłali mu dokumentów-ryzyko w razie jakiegoś wypadku jest za duże. Brak ubezpieczenia z powodu braku uprawnień – powoduje,że Marcin decyduje się jechać z namiotami. Tak bardzo się wkurzył, że nie wziął nawet przyczepki towarowej, którą na wszelki wypadek przygotował pod wyjazd.
Mamy ruszać po 17.00. Mati wraca z pracy o 13.00 – jak co roku przed naszym wyjazdem u Matiego w pracy wszystko się wali. Cała przyczepa jest spakowana przeze mnie- oprócz dopakowania jedzenia ( wcześniej przygotowanego) i rzeczy niezbędnych przy wyprawach – typu latarki, grill, saperka itp. – to miał przemyśleć mój mąż. O 16.00 mijają nas pędem Strzały – bez słowa – nie wiemy co się stało – potaem okazało się, że pędzili żeby jeszcze po drodze kupić bagażnik dachowy – sklep był czynny do 18.00.
O 18. 00 – my w proszku, a przecież zawsze jesteśmy punktualni. Musimy Kubę odebrać od dziadków z autostrady na Wrocław. Dziadkowie, jak nigdy, tym razem są punktualni-czekają.
Wyjeżdżamy o 18.30 -jestem przekonana, że wszystko jest przygotowane i zabrane – przynajmniej tak myślę (jak się potem okazało byłam w wiiieeelkim błędzie) . Opel po przeglądzie, przyczepa spakowana. Ruszamy… 8 km od domu – awaria – brak ładowania akumulatora. Wracamy. Przepakowujemy Opla do Land Rovera ( oczywiście bez przeglądu przed podróżą ). Czas ucieka, już jest godz.20.00. Musimy być na terminalu jutro do godz. 10.30 – ciasno z czasem. Cała noc jazdy przed nami. Nie mamy już szans na przerwę i przespanie się, a poprzednią noc też mieliśmy zarwaną. Dziadkowie czekali z Kubą na trzech stawach – jedyny pożytek mam dwa nowe lakiery do paznokci ;) Moje kosmetyki, gdyby nie mama Matiego byłyby ruiną. Ponownie ruszamy. Jest godz. 20.30. Odbieramy Kubę po 21.00 i jedziemy. Jest ciężko, ja co chwilę zasypiam. Mati jest w dobrej formie, naprawdę nie wiem skąd bierze siły.
02.08.2014 sobota
Kuba nie śpi całą noc – jest nakręcony wyjazdem jak szwajcarski zegarek. Nie ma mowy, żeby stanął i chwilę się przespał. O godz.1.30 dostajemy smsa, że Strzałki robią pauzę do 6.00. Robimy dwie drzemki po 20minut (Kuba dalej nie śpi ). O godz.7.00 dostajemy smsa od Strzałów, że właśnie ruszają i mają do Świnoujścia ok. 300 km. My mamy jeszcze tylko 85 km. Martwimy się, czy Strzałki zdążą… O godz. 9.00 jesteśmy na terminalu. Cóż, jak zawsze nasz zespół Szoberowo-Strzałkowy jest dokładnie taki sam jak w bajce żółw i zając.
Strzały oczywiście zdążyły – korzyść jechania bez przyczepy: jadą szybciej :( , ale z przyczepą – zawsze sucho i wygodnie :)
PROM
Rozpoczynamy naszą podróż. Mamy piękną pogodę i siedem godzin lenistwa.
Trochę buja, więc Lokomotive jest jak najbardziej na miejscu :). W toalecie dwie Niemki wymiotują. Pomyślałam, że z choroby morskiej. Jak się później okazało – nic bardziej mylnego.
Dzieciaki młodsze spędzają cały dzień pod pokładem. Bawią się w piratów z Animatorem. Animator – super – wg. mnie najcięższa praca na promie. Ale rodzice dzięki niemu mogą cieszyć się spokojnym rejsem. Bardzo Panu Piratowi dziękujemy :)
Wieczorem zjazd z promu w Trelleborgu. Pierwszy nocleg nad jeziorem Ostra Ringsjon. Jest pięknie. Woda moim zdaniem cieplutka , zdaniem Marcina za zimna. Wszyscy się kąpiemy. Przyczepa ma postawione nóżki, namioty rozłożone. Dorośli po małym drineczku i idziemy do łóżka…
Z Matim mamy piękny pierwszy wieczór w Szwecji :) W nocy zrywa się straszna burza. Leje, pioruny rozświetlają niebo, grzmi okropnie. Mati jest zachwycony – uwielbia burze. Namioty na całe szczęście wytrzymały, ale Dorotka rano nie była szczęśliwa. W odróżnieniu od naszych chłopaków nie znosi burz.
Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!