LatoPodróżeRodzinaSkandynawia

Skandynawia- rok 2014. Szwecja - kraina jezior i reniferów. Norwegia - kraj gór, wielorybów i białych plaż dalekiej północy. Lofoty.

1003.2019
Powrót do spisu treści

Rozdział II
Postój nad morzem.

03.08.2014, niedziela

Ruszamy dalej – kierunek Vanersborg nad jeziorem Dalbosjon. To znaczy chcielibyśmy ruszyć, ale Lincoln Strzałków nie odpala – rozładował się akumulator – szybkie ładowanie od Landka i w końcu wyruszamy..

Jedziemy autostradą w kierunku na Goteborg – autostradą najszybciej. Cóż kolejne złudzenie – wpadamy w wielki korek :( Kuba ma gorączkę powyżej 38ºC. Niczym nie udaje nam się zbić temperatury. Stoimy prawie 3 godziny. Zaczyna lać, nie można otworzyć okien, klimatyzacji brak. Jak twierdzi mój mąż klimatyzacja jest niepotrzebna. Jedyna sensowna myśl, która przychodzi mi do głowy, to zjechać nad morze i wykąpać Kubę w zimnej wodzie. Ale jak tu zjechać? Korek ciągnie się kilometrami a żadnego zjazdu z autostrady nie widać:( Na przeciwległym pasie – nie ma korka. Mija nas mnóstwo oldskulowych samochodów. Są piękne. Podobno Szwedzi je uwielbiają… Nagle korek się rozładowuje – jaka była jego przyczyna? Któż to wie… Szukam na mapie miejscowości najbliższej morza. Jest – Traslovslage.

Zjeżdżamy na samą plażę. Piękna zatoczka, fantastyczna pogoda, po deszczu ani śladu , trochę czuć glonami – przyzwyczaimy się :)

Dajemy namiary Strzałkom, a Kubę szybko wyganiamy do morza. Wszyscy biegniemy do wody razem z naszym chorowitkiem. Woda jest chłodna, ale nie lodowata. Baraszkujemy w morzu – dalekie płytkie wejście, nie można za bardzo popływać, ale do zabawy wystarczy i dla najmłodszych dzieci jest bezpiecznie.

Gorączka Kubie spada. Jest cudnie.

Jemy ze Strzałkami kolację na plaży – gołąbki luzem ze słoika z mojej ogródkowej kapusty. Dorotka marzy o cukinii z grilla. Wzięłam oczywiście całą cukinię z warzywniaczka tylko, że Mati zapomniał grilla gazowego! Zapomnijmy o grilowaniu.

w Skandynawii. Mati robi cukinię z patelni-pyszna, palce lizać.

Wieczór nam mija wesoło

Gorączka u Kuby znowu rośnie, na dodatek zwymiotował na plaży całe gołąbki. Zakopujemy zwrot Kuby, mycie, leki i do spania. A my dalej na plaży. Strzałki rozłożyły stoliczek a na nim kabanosy, ser, pomidory, nasza cukinia, do tego winko i piękny zachód słońca – cisza, i spokój . No z tą ciszą to nie przesadzajmy – są jednak dzieci.

Próbuję wyłączyć analizator słuchowy na dźwięki dziecięce – prawie mi się udaje :)

Dorotka z Marcinem decydują się spać na plaży – cóż może nie będzie burzy. Namioty rozkładają tylko starsze dzieciaki. Mati i ja do przyczepy. Mamy tylko Kubę, który śpi po lekach – zapowiada się kolejny super wieczór…. ;) Zasypiamy przyjemnie otuleni nocą. Nagle budzi nas straszny huk, wycie wiatru, błyskawice, grzmoty i krzyki dzieci. Namioty fruwają. Kolejna burza! Ale co to za burza – niesamowita. Dzieci w liczbie pięciorga ładują się wraz z szalejącą pogodą do naszej czyściutkiej, cieplutkiej przyczepy :( Ostania Zuzia puszcza drzwi. Ja krzyczę- zamykaj!!! Fala deszczu z wiatrem wdziera się do przyczepy a Zuzia – no co nie utrzymałam… Ja mocuję się z drzwiami. Mati z Marcinem ratują namioty. Okazało się, że Strzałki jednak zrezygnowały ze spania na plaży i rozłożyły mały namiot dla siebie – jedyny, który wytrzymał. A Dorka z Tosią? Nie obudziły się – mocne spanie. W przypadku Dorotki odrobinkę wzmocnione ;)

Patrzę na dzieciaki, właściwie młodzież w latach: Zuzka 18, Filip 17.5, Kasia 14.5.,Zosia 13.5, Franek 11. Nogi oblepione błotnym piaskiem na łóżku, ciuchy przemoczone – maaasaaakraaa… Szybkie przebieranie, czyszczę nogi dzieci zmiotką, wyciągam wszystkie koce, kładę czwórkę na

jednym łóżku, Kuba z nami w sypialni a Filip w przejściu na podłodze.

Uff… Idziemy spać.

Potem ułożyłam wierszyk o tej burzy.

BURZA

,,Przy plaży domek maleńki stoi,
niczego domek ten się nie boi.
Morze spokojne a plaża piękna,
na niej zaś leży śliczna muszelka.
Nagle nad morze burza się zbliża,
straszna, potężna, aż fale zrywa.
Grzmoty brzmią wkoło, wiatr porywisty,
niebo rozdziera piorun świetlisty.
Fala za falą wielka się toczy,
morze jak potwór olbrzymi ryczy.
Deszcz chłoszcze domek a wiatr się wdziera,
raz okiennice, raz drzwi otwiera.
Lecz domek walczy i drzwi zamyka,
nie dam się burzy, muszelko zmykaj!
I nagle spokój, burza minęła,
deszcz przestał padać, fala usnęła.
Morze spokojne, słońce wróciło,
tak jakby burzy nigdy nie było.
Domek się z troską za muszlą rozgląda,
a ona mruga i świetnie wygląda.
Nie straszna domku muszelce burza,
wrócę po prostu sobie do morza.”

Powrót do spisu treści

Komentarze

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *