LatoPodróżeRodzinaSkandynawia

Skandynawia- rok 2014. Szwecja - kraina jezior i reniferów. Norwegia - kraj gór, wielorybów i białych plaż dalekiej północy. Lofoty.

1003.2019
Powrót do spisu treści

Rozdział VI
Błękitne jeziora

09.08.2014 sobota

Godz.7.30. Rodzinka cała śpi. Za oknem świeci piękne słońce. Wstaję i idę nad jezioro. Okazuje się ono niedużym jeziorkiem ukrytym pomiędzy wysokimi drzewami. Jest pięknie – cisza, spokój. Siadam na podeście.

Podpływa piękny okoń z czerwonym ogonem.

I sam pisze się wiersz.

JEZIORKO
,,Dziś po cichutku z samego rana,
nad wodę poszłam tak całkiem sama.
Słońce się blaskiem odbija w wodzie,
spokój i cisza są tutaj w modzie.
Na środku jeziora nenufar rośnie,
pod nim zaś okoń pływa bezgłośnie.
Po tafli wody nartnik przemyka,
a nad nartnikiem ważka błękitna.
Tak nad jeziorem dzień nowy wstaje,
za chwilę pierwszy ptak trele daje.
Cisza otula, ptak pięknie śpiewa,
dumnie do nieba rosną tu drzewa.
W wodzie odbicie swe podziwiają,
osłonę przed wichrem jeziorku dają.
Piękne to miejsce, lecz wracać muszę,
o małym jeziorku słów kilka piszę.
Nie chcę zapomnieć tej chwili pięknej,
nowego świtu wśród ciszy wielkiej…”

Jemy śniadanie – pyszne – w podróży wszystko smakuje bardziej… Przychodzi Michał i wyjada nam pół słoika dżemu porzeczkowego, za nim nadciąga Zosia i Franek… Grzecznie się dzielimy :)
Wyruszamy. Hołek znowu optymalnie ładuje nas w szutr. Buntujemy się i zawracamy. No i mamy nauczkę – 70 km do nadrobienia. Puszczamy muzykę z telefonu Kasi i olbrzymie zdziwienie… zero popu. Gra Aerosmith, Gun’s’Roses i inne super rockowe kawałki. Dobrze jest w taką podróż pojechać z dziećmi – gdy nie rozpraszają nas problemy życia codziennego, telewizja i osobne pokoje można lepiej zobaczyć jak nam się zmieniają. I tak naprawdę, w pełni być ze sobą.
Mijamy po drodze pole wiatraków, które dumnie wznoszą się do nieba…

WIATRAKI
,,Wiatraki na wzgórzu się kręcą wesoło
wietrzyk porusza spokojnie je wkoło.
Po co się w polu wiatraki tak kręcą?
Prąd produkują nam z wielką chęcią.
Ale nie myślcie, że cała w tym prawda.
Bo choć się dziwne to trochę wyda,
prąd produkują dla niepoznaki,
a tak naprawdę to wielkie ptaki.
Które wysoko do nieba się wznoszą,
żeby w obłokach latać z rozkoszą.”

Próbujemy znaleźć drogę z Revsund na Forsalanden, gdzie mają być błękitne jeziora. Marcin nam pisze, że: z Revsund na Pilgrimstad, potem na skrzyżowaniu w kształcie T w lewo, potem w lewo, potem w prawo zostawcie przyczepę, za złamaną sosną w prawo do lasu i czekamy przy strumieniu.
Jedziemy do zjazdu faktycznie po zjeździe z miejscowości Revsund na Pilgrimstad po 10 km skrzyżowanie Y -T/Y wszystko jedno, skręt w lewo, za chwilę drogowskaz na Forsalanden w lewo, skręcamy i co dalej? Przynajmniej 6 przecznic w prawo, w którą skręcić? Gdzie ta sosna? Dzwonię Marcin mówi: skręćcie gdziekolwiek. Jak zobaczycie zaparkowane samochody przy drodze. No, Marcinku lepiej, żebyś Ty roadbook’ów nie pisał. Kierujemy się po prostu drogowskazami i dojeżdżamy z przyczepą do samego końca 6 kilometrowej strasznej, dziurawej, szutrowej drogi. Przyczepa jakoś daje radę. Ale ja już nie bardzo. Jestem zmęczona, głodna, jest mi gorąco a do jezior trzeba iść ok. 1 km lasem. Musimy spakować plecaki – nie mam siły. Spięcie z Matim. Jestem wkurzona, bo jak Mati ma spadek formy, to ja próbuję go pozytywnie nastawić a mój szanowny mąż jakby nie bardzo :( Trochę sobie pobuczałam i idę pakować stroje. Nawet wzięłam grzecznie Matiemu bieliznę na zmianę. Mówię mu, żeby wziął sobie tylko kąpielówki. Mati pakuje jedzenie i idziemy. Zaparkowaliśmy przy drodze w sznurze aut. Nie wiem jak zawrócimy? Nie ważne. Musimy się wykąpać. Strzałki od godziny siedzą nad wodą… Jest złamana sosna, idziemy niebieskim szlakiem nad same jeziora. Jeziorka faktycznie, tak jak Strzałki opowiadały (byli tu 4lata temu), przepiękne. Turkusowe, ułożone kaskadowo na jasnych wapiennych skałach. Wskakujemy do wody.
Jest chłodna i perfekcyjna. Pierwsze miejsce jest płytsze. W sam raz dla młodszych dzieci. Czuję się fantastycznie. Nie chce mi się wyjść z wody. Mati oczywiście nie zabrał kąpielówek, pływa w dżinsowych spodniach. Cóż, przynajmniej się wypiorą ;)

Po wykąpaniu idziemy dalej, nad niżej położone jezioro.

Postanawiam pobyć trochę sama i porobić zdjęcia.
Cisza… Spokój… Naokoło małe jeziorka ukryte w trawach – jak przepiękne oczka wodne.

Ziemia wyścielona jest miękką kołdrą z białych i czerwonych porostów…

Mati idzie za mną, niby z pretensjami, że nie poinformowałam o oddaleniu się od grupy. Przewodnik, czy co? Ale tak naprawdę, trochę skruszony i próbuje załagodzić atmosferę. No dobra, dzień i miejsce są tak piękne. Nie marnujmy tego. Ja tylko potrzebuję trochę czasu, żeby wrócić do dobrej formy i nastroju.
Wracam do naszej ,,grupy” w objęciach mojego ,,przewodnika” :)
Wszyscy z wysokiej półki skalnej skaczą do wody, gdzieś z 4 metrów – wysoko. Ja nie dam rady. Dla mnie za wysoko. Robię wszystkim zdjęcia. Wychodzą super.

Nie możemy uwierzyć, że Kuba się odważył skoczyć…. A potem skakał raz za razem.

Na Małysza ;)

Zjedliśmy małe co nieco i poszliśmy dalej. To naprawdę przepiękne miejsce. Wkoło krajobraz jak polodowcowy.

Wracamy. Strzałki idą do samochodu, ale ja jeszcze marzę o kąpieli. Jest godzina 18.30. Słońce mocno grzeje. Wskakujemy do jeziora. Czuję się błogo. Potem chwila drzemki na rozgrzanych skałach. Wracamy do samochodu, zajadając się po drodze jagodami. Niespodzianka. Wszystkie samochody odjechały i jest mnóstwo miejsca do zawrócenia :D Trzeba tylko poradzić sobie ze złamaną sosną na drodze. Młodzież daje radę :)

 

W navigo wpisujemy adres naszych znajomych – Maćka i Sylwii, którzy mieszkają w miejscowości Fugelsta pod Ostersund.

Powrót do spisu treści

Komentarze

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *