Skandynawia- rok 2014. Szwecja - kraina jezior i reniferów. Norwegia - kraj gór, wielorybów i białych plaż dalekiej północy. Lofoty.
Rozdział VII
U Maćków
Lądujemy u Maćka i Sylwii ok 19.30. Mieszkają przepięknie. Na wzgórzu z widokiem na jezioro.
Sylwia ma warzywniak zrobiony w dużych skrzyniach posilnikowych – pomalowanych na czerwono. Super pomysł zarówno z punktu widzenia użyteczności, jak i wyglądu – trzeba będzie wykorzystać w swoim ogródku :)
Grillujemy naszą warzywniaczkową cukinię i kurczaczki Maćków. Największą chrapkę na kurczaczki ma Borys:)
Trochę piwka, trochę wódeczki. Dzieci szaleją, Filip brzdąka na gitarze. Mamy super wieczór, ale pomału czujemy coraz większe zmęczenie. Zostawiamy Strzałków z Maćkami na werandzie, bierzemy Kubę (młodzież postanawia spać razem na podłodze w domu) i idziemy spać. W nocy budzi mnie straszna ulewa – pierwsza myśl: czy są zamknięte szyberdachy w Landku. Mati mruczy – są. OK. Znowu grzmoty i potężna burza. Pomału się przyzwyczajam, że burza i deszcz to prawie codzienność. Na całe szczęście sowicie przeplatane słońcem. Pogoda jak nie w Skandynawii gorąco i burze. Chociaż wieczory są bardzo zimne – jesteśmy już jednak daleko na północy… Nad ranem Mateusz się budzi i mówi, że może jednak sprawdzi okna w Landku… Chyba żartuje… Jeżeli były nie zamknięte – to mamy katastrofę, bo lałoby się prosto na lewarek skrzyni biegów. Na całe szczęście okna były pozamykane. Okazało się, że nie zamknięta była skrzynia na ciuchy od Strzałków. Wszystko mają mokre. Dobrze, że Sylwia z Maćkiem mają suszarkę.
10. 08. 2014, niedziela
Ranek znowu tonie w przepięknym słońcu :) Myję u Maćków włosy szamponem, w ciepłej wodzie. To pewnie ostatnia taka możliwość przed powrotem do Polski.
Trzeba przemyśleć trasę, którą pojedziemy z Ostersund na Lofoty. Może uda się chociaż jeden nocleg zrobić na lodowcu…
Jemy jajecznicę ze znalezionym podgrzybkiem Matiego – pyszna. Dzieciaki zmywają i sprzątają. Żegnamy się z Sylwią, a Maciek jedzie przed nami do Ostersund, żeby pokazać nam, gdzie zatankować i zaprowadzić nas do Lidla. Lidl wszędzie jest ok. sklepem. Kupujemy zapas chleba i jednorazowe grille – no bo przecież gazowy został w Polsce. Żegnamy się z Maćkiem – trochę mu żal, że nie jedzie z nami na północ – może następnym razem :) Kierujemy się na drogę E45 -kierunek Storuman a potem E12 do Mo i Rana w Norwegii – ok. 600 km. Dzisiaj chcemy zrobić ok. 400 km. Umówiliśmy się ze Strzałkami na kontakt jak dojadą do Storuman. Jadą szybciej. Jak mówi Strzała – Mati to Kapitan Snuja ;) – ale za to śpimy w ciepełku :) A im dalej na północ tym noce zimniejsze – pod namiotami śpi ekipa Trzęsidupek :)
Ten odcinek drogi jest niezbyt fascynujący. Jeziora i kilometry lasów między miasteczkami są co prawda piękne, ale zero surowości, którą tak lubimy…
Ja usługuję dzieciakom: maaamooo kabanosa, maaamoooo ciasteczka….maaaamoooo herbatki i tak w kółko… Przoduje oczywiście Kuba. Cóż masz dzieci, masz konsekwencje.. :) Słuchamy Grechuty i kilometry wraz z drogą zostają w tyle. Przy drodze ciągną się lasy, a przy nich całe pola fioletowo-różowych kwiatków – to kiprzyca wierzbówka.
Wierzbówka kiprzyca (Epilobium angustifolium)
Buszuje w nich mnóstwo pszczół i trzmieli. Ciekawe, czy w Skandynawii jest robiony miód kiprzycowego nektaru?…
Wierzbówka kiprzyca (Epilobium angustifolium), trzmiel drzewny (Bombus hypnorum)
O godzinie 18.20 dostajemy wiadomość od Strzałków, że do Storuman mają 43 km. My mamy 34 km :) Kapitam Snuja pozdrawia :D Za chwilę mamy Strzałów na ogonie. Robili postój na obiad, a my grzecznie funkcjonujemy na kabanosach i suchych bułkach serwowanych profesjonalnie przeze mnie. Mijają nas z impetem i jadą do przodu… Bajka o żółwiu i zającu toczy się w najlepsze :D Dobrze niech szukają fajnego miejsca na postój. Ekipa Trzęsidupek potrzebuje lepszego podłoża niż my :D Nas trochę spowalnia konieczność częstego sikania – strasznie dużo wypiłam herbaty. Zostałam ochrzczona mianem – Pani Porucznik Wodospad. Kuba jest Majtkiem ,,Wiem”, bo zawsze wszystko wie… Dla Kasi i Filipa jeszcze musimy poszukać odpowiednich przydomków…
KUBA
,,Kuba to chłopczyk co wszystko wie,
że trawa zielona i morze głębokie.
Słońce jest złote i mocno grzeje,
a wiatr od rana dziś bardzo wieje.
Że trzeba zęby codziennie myć,
i grzecznym w szkole koniecznie być.
Gdy mama mówi: ”umyj dziś uszy”
Kuba od razu ”wiem” powiedzieć musi.
Tata dziesiąty raz woła: ”dość grania”,
Kuba ”wiem Tato” i muchy odgania.
Tata i mama od rana do nocy
słyszą ”wiem, wiem, wiem”, aż tu – pooomoooocy!!!
Kubek mi z soczkiem wyleciał z ręki,
bo nie wiedziałem, że będzie tak ciężki..
Mama wyciera, tata ratuje,
Kubę z kałuży soku wycofuje.
Uważaj Kubusiu, gdy niesiesz soczki
niech oczka patrzą co robią rączki.
A Kuba na to: ”wiem, wiem dobrze Tato…”
I jak myślicie – co dalej się stało?…
Mama i tata głośno wzdychają,
kolejny soczek z ziemi zbierają”…
Kuba Majtek ” Wiem” ;D
A przed nami znowu chmury burzowe, zaczyna się błyskać. Jedziemy z pięknego słońca prosto w burzę….
Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!