LatoPodróżeRodzinaSkandynawia

Skandynawia - rok 2012. Norwegia. Szwecja. Fiordy, Droga Trolli, pierwsze spotkanie z białymi plażami i to co najpiękniejsze - lodowce... :)

903.2019
Powrót do spisu treści

Rozdział IV
Monumentalne piękno Norwegii – fiordy.

W końcu jesteśmy nad zachodnimi fiordami Norwegii. Widok fjordów zapiera dech w piersiach. Morze wcina się głębokimi zatokami między wysokie, skaliste zbocza gór. Jest monumentalnie.

Postanawiamy wspiąć się na górę wznoszącą się nad jednym z nich Simadalfjordenem – mała odnoga Hardangerfjordu.
Znad Simadalfjorden wspinamy się do górskiej farmy w Kjeasen, która wznosi się niczym orle gniazdo na wysokości 600 metrów nad poziomem wody. Zrobienie tych 600 metrów przewyższenia po stromych, mokrych a co za tym idzie śliskich skałach i błotnistych ścieżkach, jest dla nas nie lada wyzwaniem. Kuba zaczyna od kąpieli w fiordzie co zaskutkowało powrotem Taty po suche spodnie do przyczepy.

Jakoś trzeba urozmaicić sobie czas oczekiwania na suche ciuchy ;D

Potem już tylko w górę i górę…

 

Na szczycie jest pięknie.

Starsze dzieciaki są naprawdę wykończone…

Jak widać nie wszystkie – Kubusiowi jest jeszcze mało :)

Po chwili odpoczynku dobry humor i uśmiech wraca na twarzyczkę Kasieńki. Mati jako głowa rodziny z uznaniem gratuluje naszej latorośli wejścia na tą trudną górę :)

Dzień bez focha u nastolatki jest na wagę złota – trzeba to docenić ;D

Zaczyna się ściemniać. Już wiemy, że nie mamy szans na zejście w dół tą samą drogą. Za stromo, za ślisko, za ciemno. Spotykamy dwóch Belgów – młodzież ok. 19-20 lat. Mają ten sam problem co my. Mati decyduje, żebyśmy zeszli razem tunelem wykutym w skale, którym wahadłowo co pół godziny wjeżdżają lub zjeżdżają samochody. Tunel ma ok. 3km. Jest wąski, bez jakiegokolwiek oświetlenia, o budowie ślimakowej. My mamy tylko marne latarki w telefonach. Musimy iść przyklejeni do ścian, bo w każdym momencie może nadjechać samochód. Moje przekonanie, że to jest błędna decyzja wzrasta wraz z zagłębianiem się coraz bardziej w ciemności tunelu. Po ok. 300 metrach próbuję przekonać Matiego, żebyśmy wracali. Ale Mati nie chce zostawić Belgów. W końcu krzyczę na niego, że mam to w nosie i ja z dziećmi wracam. Oczywiście wszyscy, łącznie z belgijską młodzieżą (szczerze mówiąc oddychającą z ulgą pd nosem) wracają grzecznie za mną. Na górze po prostu łapiemy stopa. Ja z dziećmi jakichś Belgów, Mati Niemców a młodzież z Belgii jeszcze kogoś innego i spokojnie zjeżdżamy w dół. Ten tunel potem jeszcze parę razy śnił mi się po nocach -brrr.

Na dole stwierdzamy, że jest za późno, żeby jechać dalej. Postanawiamy tunelem wyjechać z przyczepą do góry i tam spać. Na górze, która kosztowała nas tyle wysiłku…

Przed snem kąpiemy się w wodospadzie.

W czasie mojej i Kasi kąpieli zjawia się rodzina Polaków, która wjechała samochodem do góry, żeby się przejść przed snem wśród kraników. Okazało się potem, że są na wakacjach w Norwegii i wynajmują domek, gdzieś w okolicy na dole. W kurtkach, czapkach i ciepłych butach. A my z krzaków wyskakujemy piszcząc w ręcznikach (całe szczęście, że już w ręcznikach ;)) jak jakieś dzikuski. Staję i patrzę na nich jak wryta, po czym stwierdzam, że przepraszamy, ale teraz to jest damski prysznic a za chwilę męski, więc jeżeli chcą to mogą się dołączyć :) Nie wiedzieć czemu nie chcieli ;( Rozmawiamy chwilę jak to rodacy z rodakami, śmiejemy się a potem biegiem do przyczepy – jest zimno a my w ręczniczkach. Chłopaki po kąpieli do nas dołączają. Czas wskoczyć do łóżka. Jeszcze tylko rozgrzewająca herbatka. Dzieci piją z soczkiem malinowym a my z odrobiną Stroha i pomału czujemy jak ogarnia nas przyjemne ciepło…

Nagle ktoś puka. Otwieramy. To jakiś Norweg, który mówi nam, że tutaj nie wolno zostawać na noc. On tutaj na szczycie ma chatę, w której mieszka całe lato. Ale my nie możemy. Chyba jest od tego, żeby pilnować. No to mamy problem. Na całe szczęście mamy również polskie piwo. Jak Norweg zobaczył piwo od razu zmienił zdanie. Jedyna szansa w Norwegii na dobre piwo jest taka, że przywiozą je Niemcy, albo Polacy. Dajemy mu 3 butelki i spokojnie idziemy spać. Dzieci jeszcze chwilę brykają – na wieczorną głupawkę dzieciaków zawsze można liczyć ;)

01.08.2012, środa

Jak rozpocząć kolejny poranek w Norwegii?… Jak to jak?… Najlepiej orzeźwiającą kąpielą. Dzieciaki śpią, a my z Matim biegniemy pod wodospad :D

Woda jest fantastyczna…

Pozostało nabrać wodę na zapas do gotowania.

Zjeść śniadanie i dalej w drogę.

Nagle słyszymy helikoptery a potem wybuchy. Aż cała przyczepa się trzęsie. Okazuje się, że wysadzają skały pod kolejne tunele i póki co nie można zjechać w dół. Czekamy, aż wszystko ucichnie. Jesteśmy trochę zestresowani, ale w sumie z całej sytuacji się śmiejemy.

Tunel otwierają o 12.00 w południe. Jedziemy dalej :)

Powrót do spisu treści

Komentarze

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *