Rozdział XI
Czas przerwać ten ”kabaret”.
30.07.2016, sobota.
Rano wstajemy i jak się okazuje Kasia dalej brnie w nadętą minę i brak odzywania się, bądź odzywanie się typu – ”spadajcie na drzewo” ujęte w odrobinę grzeczniejsze formy. Próbuję jeszcze coś z córeczką wyjaśniać przy śniadaniu, ale jest coraz gorzej. Uprzedzam parokrotnie, że jeszcze chwila i źle się to skończy, ponieważ zaczyna mój wewnętrzny wulkan iść w stronę erupcji. Nie pomaga. Wyrzucam dzieci z przyczepy, cicho proszę Matiego – zrób coś… Ale Mati nic nie robi w najbliższych pięciu sekundach, więc mój wulkan eksploduje… Za młodzieżą zaczynam wyrzucać z przyczepy wszystkie brudne naczynia – talerze, sztućce, kubki… Jednym kubkiem obrywa Kaśka. Mam to w nosie. Naczynia latają – moja furia jak już nadchodzi jest nie do opanowania. Mati obrywa rykoszetem łyżeczką i krzyczy na mnie. Mówię nie krzycz po mnie – trzeba było coś zrobić. Nie zdążyłem odpowiada mój małżonek. Trudno, zna mnie i wie, że nadchodzi taki moment kiedy zmieniam się w huragan… Trzeba się ogarniać z załagodzeniem sytuacji szybciej…
Oczywiście tak szybko jak wybucham, tak szybko mi przechodzi. Niestety na to słyszę jak za oknem Filip (który woli przeprosić i mieć święty spokój) zmusza Kasię, żeby mnie przeprosiła. Kaśka, że nic z tego – nie przeproszę jej. Nienawidzę jak ktoś mówi o mnie jej, ona itp. Krzyczę na Filipa, że teraz to ja nie życzę sobie żadnych przeprosin. Kaśka na to i super, bo nie zamierza mnie przepraszać i idzie sobie w długą. I dobrze!!! Ale trochę się martwię, gdzie poszła – w końcu to nastolatka… Kuba z Filipem zbierają rozrzucone naczynia i idą zmywać. Kuba wraca z częścią naczyń mówiąc, że Kasia jest z nimi. Ok.
Postanawiam zakończyć ten kabaret!
Mówię Matiemu, żeby wziął chłopaków na plażę ( Filip już ani myśli o fochu a Kuba od początku afery młodzieżowej jest ok.). Postanawiam siedzieć tak długo z Kasią w przyczepie, aż sobie wszystko wyjaśnimy.
No to siedzimy. W końcu Kasia zaczyna wykazywać cechy osoby zdolnej do komunikacji i mówi, że to wszystko przeze mnie. Oczywiście, jakby inaczej??? Bo to ja się o wszystko czepiam. Pytam o co? No… teraz o nic, ale na początku podróży o wszystko. Tłumaczę, że przerosła mnie ilość zawalonych rzeczy przez Matiego, ale wyjaśniliśmy sobie z Matim na osobności wszystko i od tej pory jest w porządku. A przypominam, że miałaś między podróżą, w której wykazywałaś dobry humor niezależnie od wszystkiego, pierwszym fochem a następnym – półtorej dnia super nastroju. Ludzka córka. Półtorej dnia na tydzień nad morzem – powinniśmy być wdzięczni. Na to Kasia znowu, że to ja z nią nie rozmawiam a w domu rozmawiałam. Na to ja – że jak próbuję to gryzie. Wcale nie gryzę – na to Kasia. Kasiu, jak się pytam czemu jesteś smutna i czy mogę Ci jakoś pomóc – to mówisz, że masz świetny nastrój (co oczywiście pokazuje cała Twoja buzia) i że się czepiam. Bo ja nienawidzę jak ktoś się o mnie troszczy – odpowiada Kasia. I tak trwa swoisty ping-pong… W końcu mówię Kasiu mamy jeszcze tydzień wakacji – spróbujmy poprawić atmosferę. Na co Kasia w płacz – tęsknię za Maćkiem, mam opryszczkę, katar, okres i ”potniki” (wysypka od słońca plus potówki). Kasia płacze, bo opryszczka i ”potniki” swędzą. Przytulam swoją córeczkę, głaszczę po włosach. Boże jak ciężko być nastolatką… Daję calcium i maść na ”potniki” – w końcu od czego jest mama. Jak już porzuca talerzami, to potem zajmie się biednym dzieckiem… Miejmy nadzieję, że to ostatni kryzys na tych wakacjach i że jest w końcu zażegnany.. Ale czy to na pewno możesz wiedzieć człowieku. Rodzinka to Rodzinka – rollercoaster emocji :)
Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!