LatoNaturaNowa ZelandiaPodróże

Nowa Zelandia – Urodziny na Antypodach…

1107.2019
Powrót do spisu treści

Początek.

30.03.2013, sobota

Kolejna foteskapada jest dla mnie szczególna. Dlaczego? Dlatego, że jest ona moim prezentem urodzinowym. A właśnie kończę 50 lat… Jak to się stało, że już 50?… Po prostu przeleciało… Jedni powiedzą – Starość. Drudzy – E tam, jeszcze młoda. A ja? A ja lubię swoje życie i swój świat. I cieszę się, że 50 lat mogę się już tym byciem cieszyć 😊

Jest to jednak moment, w którym wielu na chwilę przystaje, patrzy w tył i patrzy do przodu – próbując znaleźć swój sposób na ”wystrzelenie korka z szampana”, dla uświetnienia dotarcia do tzw. ”połowy dystansu” . No to ja też poszukałam i znalazłam… Żadnego party i żadnego tortu. Zamiast tego wymarzona podróż do Nowej Zelandii, tam spędzę swoje 50 urodziny. Tylko z Panem Mężem, naturą, fotografią i przygodą.

Plan podróży wykonał Pan Mąż. Czytając przewodniki, już przejechał całą naszą trasę po mapie 😉

Ja starałam się niczego nie czytać. Po pierwsze uwielbiam niespodzianki, a po drugie nie chciałam się niczym, przed pisaniem mojej nowozelandzkiej opowieści, sugerować… Bo to ważne, żeby każda opowieść była własna – nie powielana.

Zeszyt do zapisków z podróży – gdzieś trzeba je notować, gdy nie ma się dostępności do komputera – wybrały dla mamusi starsze dzieciaki. Piękny… 😊

Każda podróż musi mieć swój, niepowtarzalny notatnik…

Jeszcze tylko pożegnalny spacer nad rzekę…

Ostatni, przed wyjazdem, polski zachód słońca….

Kolejne już będą daleko od domu…

Buziaki dla dzieciaków. Najpierw dla Kubusia, który w przeddzień wyjazdu się rozchorował i zaopatrzony w leki jedzie do Babci Grażynki, i Dziadka Staszka. Starszaki na buziaki muszą poczekać do 4 rano dnia następnego. Jeżeli wyjeżdżamy bez nich, to zwyczajowo budzą się, żeby się z nami pożegnać. Jednak zanim to nastąpi, Kasia i Filip jako, że już są dorośli, muszą jeszcze przejść ze swoimi staruszkami rozmowę typu: ”Co trzeba zrobić prawnie, gdyby…” Może nie są to najłatwiejsze rozmowy, ale konieczne – tak naprawdę niezależnie, czy się gdzieś wyjeżdża dalej lub bliżej, czy też nie. A wyjazd bardzo daleko od domu, po prostu jest tylko okazją, żeby sobie o takiej konieczności przypomnieć. Dzieciaki trochę się naburmuszają, ale już za chwilę znowu rozmawiamy tylko o czekającej ich rodziców podróży i o sprawach domowych, które naszej młodzieży zostawiamy na głowie tzn. o zwierzakach, porządkach, gotowaniu, przygotowaniach Kasi do matury i o uczelni Filipa. Starszaki tylko zgodnie kiwają głową, patrząc na nas trochę z pobłażaniem. Może i wszystko wiedzą, ale powiedzieć musimy – staruszkowie tak mają 😉😃

Zmykamy spać. Walizki śpią w korytarzu.

Powrót do spisu treści

Komentarze

fotoeskapady

05 sierpnia 2019 o 19:51

💓😊

Pan Mąż

05 sierpnia 2019 o 19:22

Byłem, widziałem, przeżyłem… Dziękuję Pani Żono za to, że jesteś, to po pierwsze i za to że tym wpisem dajesz mi szansę wracać na Antypody zawsze, gdy nad głową kłębią się chmury… Niekoniecznie te prawdziwe, czasem te “z przenośni”.
Pan Mąż

fotoeskapady

18 lipca 2019 o 16:49

Dziękuję bardzo…. 😊 To była przepiękna podróż i w emocjach, i fotograficznie… A chwile z pingwinem niebieskim na pewno zostaną jednym z moich najpiękniejszych wspomnień 😊 Cieszę się, że moja nowozelandzka opowieść Ci się spodobała i jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarz 😊
Pozdrawiam serdecznie
Sabina

Andrzej

16 lipca 2019 o 18:22

Świetnie się czytało, przepiękne widoki, gratuluję tylu nowych gatunków ptaków, a najbardziej niebieskiego pingwina!!! -:)

fotoeskapady

16 lipca 2019 o 16:14

Dziękuję pięknie za komentarz 😊 Bardzo się cieszę, że długość wpisu Cię nie zanudziła, no i że dałeś radę 😃 Nie potrafię inaczej pisać -każda podróż układa mi się właśnie w opowieść i dlatego tak ją przedstawiam… Z tego powodu też, zaczęłam dzielić wpisy na rozdziały, żeby łatwiej było przerywać i wracać. Nawet nie wiesz jak miło mi przeczytać, że nie czyta się mojego bajania ciężko i ze znużeniem. Bardzo, bardzo dziękuję za te słowa – są dla mnie dużym wsparciem… A prawdziwe relacje z podróży piszesz Ty… I są świetne👏👏👏😊 Pomyślę nad zdjęciami zwierzaków wszelakich, ale nie obiecuję zmniejszenia ilości – bo każda odsłona wydaje mi się inna i ciekawa – mam problem z ich przefiltrowaniem…🙄, a i tak wybieram garstkę z tych, które danemu modelowi zrobię… Mój Pan Mąż, też na to narzeka 😂
Pozdrawiam serdecznie, dziękując również za zgodę na wykorzystanie Twojego komentarza z Instagrama.
Sabina 😊
Ps. Trochę mgiełki tajemnicy… 😉😃

Robert Remisz

15 lipca 2019 o 22:26

Zaczynając czytać Twoją relację z podróży po Nowej Zelandii pomyślałem, że “długa”, a to często idzie w parze z nudą, której nie znoszę i sam staram się nie rozpisywać. Jednak Ty umiesz w bardzo ciekawy sposób przedstawić to, co w danej chwili czujesz. Masz “lekkie pióro”, czytając nie czuć toporności i silenia się na nie wiadomo jaką pompatyczność. Dla mnie jest to fajne – podkreślę – opowiadanie, a nie typowa relacja z podróży. W tym opowiadaniu jest zachwyt przyrodą, krajobrazem, ale też miłość do najbliższej rodziny :-) Całość wzbogacona jest bardzo ładnymi zdjęciami. Jednak – szczerze, nie lubię inaczej – moim zdaniem pokazywanie kilku, bardzo podobnych ujęć ptaków jest zbędne. Choć wiem, że innym może się to podobać. Całość świetna!!! Gratuluję. Pozdrawiam :-)

Ps. “…482 kilometry samochodem z Pragi do domu…” a to zagadka :-)

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *