LatoNaturaNowa ZelandiaPodróże

Nowa Zelandia – Urodziny na Antypodach…

1107.2019
Powrót do spisu treści

20-21 dzień – Czas powrotu.

19, 20. 04. 2019 piątek, sobota

Poranek rozpoczynamy śniadaniem, potem na szybko porządkujemy nasz ślimakowo-żółwikowy domek, jedziemy do wypożyczalni, zdajemy kampera – dbaliśmy o nasz tymczasowy domek, więc żadnych kłopotów, ani opłat dodatkowych nie mamy. Zostajemy podrzuceni przez sympatyczną Nowozelandkę z wypożyczalni na lotnisko. Wesoło machamy na pożegnanie i potem już tylko 46 godzin powrotu do kraju, które opiszę w cennych radach – ponieważ nie chcę lotniskowymi perturbacjami zaburzać mojej nowozelandzkiej, urodzinowej podróży… 😉😊

Piszę, więc tylko, że nasza 46 godzinna droga powrotu do Polski wiodła – z Christchurch,

do Auckland. Z Auckland

do Shanghaju.

Z Shanghaju do Frankfurtu.

I z Frankfurtu do Pragi, gdzie lądujemy ciemną nocą…

Pomiędzy czterema lotami – godziny na lotniskach

A potem już tylko 482 kilometry samochodem z Pragi do domu, gdzie jako pierwsza wita nas o 5 rano piękna, obsypana wiosennymi kwiatami, jabłoń. I tak z progu jesieni, wpadamy w objęcia wiosny w pełni… Uczucie jest niesamowite…😊

Jest 21.04. 2019, Niedziela Wielkanocna – wróciliśmy do domu… 😊

I w tym samym momencie wpadamy w ramiona naszych stęsknionych dzieciaków 😊, obszczekiwani przez równie stęsknionego małego psiaka o wielkim serduchu – Rudolfa 😃

Podsumowanie

Jak podsumować tą moją wielką urodzinową, nowozelandzką przygodę?… Była na pewno spełnieniem moich podróżniczych marzeń. Była ucieczką od codzienności, nawet od dzieciaków. Była czasem przemierzania tego pięknego kraju i czerpania z jego obrazów pełnymi garściami. Była czasem północnej wyspy. Obrazami podwodnego świata wysp Poor Knight – emocją monumentalnych ścian, falujących wodorostów, niebezpiecznych muren i latających podwodnie płaszczek, a także bajkowym światem Hobbitonu z magią migoczących w słońcu motyli. Była też czasem południowej wyspy – bardziej dzikiej i bogatej w przestrzenie. Wiatrem pędu motorówki, kierowanej pewną ręką Pana Męża pomiędzy nowozelandzkimi wysepkami Marlborough Sounds i ciszą ptasiej wyspy, rozbrzmiewającej tylko ptasimi trelami. Zabawą z foką w migoczącej światłem zatoce. Tęczową drogą królowej Charlotty, przestrzenią Kaikoury i uchatkowym spokojem. Lotem nad lodowcem, dotknięciem go przez chwilę… Magicznym lasem z moich snów, rezerwatami ptaków, tuptaniem pingwinów, falą oceanu i skokiem delfina. Chwilą, gdzie dalej już tylko ocean. Lotem sokoła i czasem urodzinowej plaży. Była ta podróż chwilami wzruszeń, śmiechu, rozmarzenia i łzą szczęścia płynącą po policzku. Dzieleniem się emocją we dwoje, ciepłem słonecznych dni i gorącem lodowatych nocy… I była w końcu ta podróż tęsknotą za dziećmi i domem.

Tak te 21 dni mojej urodzinowej podróży były czasem przepięknym. Pięknie zamknęłam rozdział moich 50 lat i pięknie go otworzyłam wkraczając w tę następną 50-tkę – dziarsko i bez ociągania… 😃 Bo nieważne ile wiosen upłynęło i ile jeszcze przed nami. Ważne jest jak te wiosny udaje nam się przeżyć i jak strony naszego życia zapisać, nie tracąc za wiele.

Każdy ma swój pomysł na przeżycie tego momentu dotarcia do półmetka i przekroczenia go… Ja też znalazłam mój – aż na Antypodach… Daleko, bez dzieciaków i rodziny. Tylko ja i Pan Mąż. Ktoś powie – odrobinę egoistycznie… Może i tak… Ale pozwoliłam sobie na tę odrobinę egoizmu i nie żałuję tej decyzji. Spojrzałam na moje życie wstecz z Antypodów i z tego dystansu mogłam z jednej strony swój świat podsumować, a z drugiej otworzyć się na nowe… A jak wiadomo z dystansu zobaczyć można więcej, więc teraz na skrzydłach tych matczynych i tych lotniczych wracam do mojego gniazda i do tulików moich piskląt, wyrośniętych już co nieco… 😉 Ale nie obiecuję Wam, że nie wyfrunę za chwilę i na chwilę znowu… Bo taka już jest Wasza, moje dzieciaki, Matula… 😊

 

Powrót do spisu treści

Komentarze

fotoeskapady

05 sierpnia 2019 o 19:51

💓😊

Pan Mąż

05 sierpnia 2019 o 19:22

Byłem, widziałem, przeżyłem… Dziękuję Pani Żono za to, że jesteś, to po pierwsze i za to że tym wpisem dajesz mi szansę wracać na Antypody zawsze, gdy nad głową kłębią się chmury… Niekoniecznie te prawdziwe, czasem te “z przenośni”.
Pan Mąż

fotoeskapady

18 lipca 2019 o 16:49

Dziękuję bardzo…. 😊 To była przepiękna podróż i w emocjach, i fotograficznie… A chwile z pingwinem niebieskim na pewno zostaną jednym z moich najpiękniejszych wspomnień 😊 Cieszę się, że moja nowozelandzka opowieść Ci się spodobała i jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarz 😊
Pozdrawiam serdecznie
Sabina

Andrzej

16 lipca 2019 o 18:22

Świetnie się czytało, przepiękne widoki, gratuluję tylu nowych gatunków ptaków, a najbardziej niebieskiego pingwina!!! -:)

fotoeskapady

16 lipca 2019 o 16:14

Dziękuję pięknie za komentarz 😊 Bardzo się cieszę, że długość wpisu Cię nie zanudziła, no i że dałeś radę 😃 Nie potrafię inaczej pisać -każda podróż układa mi się właśnie w opowieść i dlatego tak ją przedstawiam… Z tego powodu też, zaczęłam dzielić wpisy na rozdziały, żeby łatwiej było przerywać i wracać. Nawet nie wiesz jak miło mi przeczytać, że nie czyta się mojego bajania ciężko i ze znużeniem. Bardzo, bardzo dziękuję za te słowa – są dla mnie dużym wsparciem… A prawdziwe relacje z podróży piszesz Ty… I są świetne👏👏👏😊 Pomyślę nad zdjęciami zwierzaków wszelakich, ale nie obiecuję zmniejszenia ilości – bo każda odsłona wydaje mi się inna i ciekawa – mam problem z ich przefiltrowaniem…🙄, a i tak wybieram garstkę z tych, które danemu modelowi zrobię… Mój Pan Mąż, też na to narzeka 😂
Pozdrawiam serdecznie, dziękując również za zgodę na wykorzystanie Twojego komentarza z Instagrama.
Sabina 😊
Ps. Trochę mgiełki tajemnicy… 😉😃

Robert Remisz

15 lipca 2019 o 22:26

Zaczynając czytać Twoją relację z podróży po Nowej Zelandii pomyślałem, że “długa”, a to często idzie w parze z nudą, której nie znoszę i sam staram się nie rozpisywać. Jednak Ty umiesz w bardzo ciekawy sposób przedstawić to, co w danej chwili czujesz. Masz “lekkie pióro”, czytając nie czuć toporności i silenia się na nie wiadomo jaką pompatyczność. Dla mnie jest to fajne – podkreślę – opowiadanie, a nie typowa relacja z podróży. W tym opowiadaniu jest zachwyt przyrodą, krajobrazem, ale też miłość do najbliższej rodziny :-) Całość wzbogacona jest bardzo ładnymi zdjęciami. Jednak – szczerze, nie lubię inaczej – moim zdaniem pokazywanie kilku, bardzo podobnych ujęć ptaków jest zbędne. Choć wiem, że innym może się to podobać. Całość świetna!!! Gratuluję. Pozdrawiam :-)

Ps. “…482 kilometry samochodem z Pragi do domu…” a to zagadka :-)

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *