LatoNaturaPodróżePolskaRodzina

Z wiatrem w żaglach. Mazury.

108.2019
Powrót do spisu treści

3 dzień – Śniardwy. Rezerwat ptaków na jeziorze Łuknajno.

15.07.2019, poniedziałek

Pogoda wstaje przepiękna.

Słoneczko, lekki wietrzyk. Byle wiatr się nie wzmógł, to zapowiada się przepiękny żeglarski dzień…

Jest to też dzień odrobinę zatroskany, ponieważ czekamy na wyniki Kasieńki dostania się na studia… Trzymamy kciuki Córeczko… Jutro za to Filip broni licencjat. Także sms-owo pełny kontakt z dzieciakami starszymi… Mamą i Tatą nie przestaje się być z chwilą przejścia progu domu i wyjechania na dalszą, czy bliższa eskapadę… Dotyczy to również dzieciaków – nie przestaną nimi być, nawet gdy ten próg przekroczą, żeby zamieszkać za swoim już, nie pod skrzydłami rodziców, progiem domu…

Kawka, śniadanko, zmywanie naczyń. Chwila fotografowania mew śmieszek, które przyleciały do nas na śniadanko – dziękuję Leonkowi z Lotniskowca Hoxi za współpracę. Dzielnie wysoko rzucał kawałki chleba, żeby mewy pięknie się fotograficznie prezentowały… 😃

Mewa śmieszka (Chroicocephalus ridibundus)

Mewa śmieszka (Chroicocephalus ridibundus)

Mewa śmieszka (Chroicocephalus ridibundus)

Mewa śmieszka (Chroicocephalus ridibundus)

Mewa śmieszka (Chroicocephalus ridibundus)

Mewa śmieszka (Chroicocephalus ridibundus)

Mewa śmieszka (Chroicocephalus ridibundus)

Kuba coś się źle czuje żołądkowo. Mam nadzieję, że to nie żaden wirus. Jelitówka na jachcie – to nic wesołego… 🙄

Idę jeszcze pozmywać, potem rundka łączona – mycie zębów i tankowanie wody do pięciolitrowych bukłaków. Przed wyjściem na rundkę łączoną, mówię Panu Mężowi, żeby sklarował pokład i zrobił kawę. Fajnie jest płynąć z kubkiem pysznej kawy w dłoni… A ekspresik do kawy wzięliśmy z domu ze sobą, więc pyszną kawkę w dostępności mamy 😊

W odpowiedzi słyszę – ok.

Wracam taszcząc bukłaki z wodą w stylu ”spaceru farmera”, a z braku wolnej ręki żuję sobie szczoteczkę do zębów.

Nie lubię wolnych przebiegów, więc idąc w stronę łazienek, myłam zęby. To akurat parę minut szorowania, bez nudnego stania przy umywalce 😀  Tak, więc maszeruję po farmersku w stronę naszego wielorybkowego mieszkanka, patrzę i oczom nie wierzę… Jacht niesklarowany, a Pan Mąż na Hoxi gawędzi z Wojtkiem… No cóż… Nie ma to jak się poczuć kapitanem… 🙄😉

Ściągam Pana Kapitana na poziom majtkowego klarowania jachtu i próbuję ogarnąć Kubę, co nieco zielonego na twarzy. Dalej Ci niedobrze? – pytam. Dalej – cierpiąca odpowiedź pada. I boli mnie brzuch, oookrooopnieee – jęczy nasza latorośl. Kurczę nie wzięłam Enterosolu, który na takie dolegliwości jest dobry. Co Ci mogło zaszkodzić? – myślę głośno… W odpowiedzi Pan Kapitan – na ten moment pełniący funkcję majtka – wynurza się z kajuty z prawie pustym opakowaniem po czekoladzie mlecznej… Kuba! Zjadłeś całą czekoladę wczoraj wieczorem?… – łapię się za głowę 😲 No to wszystko wiemy – żołądek jest zaklejony tłuszczem z masy czekoladowej… Nie mam wyjścia. Sięgam do wiedzy naszych babek i przygotowuję miksturę piekielną, która poradzić sobie z tłuszczem w żołądku powinna…😀  10 ml wódki plus 3 porcje pieprzu czarnego (z młynka). Proszę Kubę o wypicie, a tutaj totalny bunt. Nie będę pił alkoholu – jęczy moje pisklę. Tłumaczę, że to lekarstwo. Że leki zakupione w aptece też czasami są na alkoholu, w tym przywoływany już przeze mnie – Enterosol. Nic z tego. Kubuś, który ceni sobie funkcjonowanie codzienne prozdrowotne, pomijając oczywiście pochłonięcie całej tabliczki czekolady na raz 😉 – stawia opór absolutny. No to, gdy perswazja nie pomaga, Mama Czarownica każe latorośli bez dalszej dyskusji wypić piekielną miksturę – na raz 😀  Potem daję łyk herbaty do popicia i wysyłam na koję spać.

W końcu możemy wypłynąć… Kierunek  Jezioro Śniardwy, w stronę rezerwatu łabędzia niemego przy Jeziorze Łuknajno. Wypływamy z Matim jako pierwsi – ponieważ jesteśmy najmniej opływani, to nie chcemy reszty spowalniać. I tak uzyskując przydomek ”Żeglarskich Fujar”i nie chcąc za bardzo wizerunku tracić, w końcu jakiś podział pomiędzy załogami być musi 😉 – wypływamy pierwsi, wiedząc, że niekoniecznie do celu pierwsi dopłyniemy 😀

Reszta w tym czasie jeszcze spokojnie w Mikołajkach przy kawce i soczkach się relaksuje… 😉

Płyniemy przed siebie. Wiaterek 2-3 w skali Beauforta, absolutnie nam wystarcza… 😊

Z Jeziora Mikołajskiego przepływamy na Jezioro Śniardwy – to się nazywa przestrzeń… 😊

Po godzinie z kajuty wychodzi Kuba – uśmiechnięty od ucha do ucha. Żołądek nie boli nic a nic i nasza latorośl emanuje szczęściem. Piekielna mikstura Mamusi Czarownicy – pomogła… 😀

Niestety uśmiech z twarzy naszego syna znika bardzo szybko, po tym jak kolejny raz uderza się głową o bom… Ileż razy można mówić, żeby uważał?…🙄

Nic, płyniemy dalej, nastoletnie pisklę opatula się kocem – w końcu jest tylko jakieś 22 °C 😉 i leży z nieszczęśliwą miną na siedzisku kokpitu…

O nie… – decydujemy. Albo żeglujesz, albo zmykaj na koję cierpieć… Widać, że nasza pociecha cierpienia ma dosyć, ogarnia się i zaczyna szotować, aż miło 😃

A ja zwolniona z żagli, mogę w końcu wziąć lufę do ręki i zacząć fotografować… 😊

W oddali szybują bieliki – szkoda, że tak daleko…

Bielik zwyczajny (Halieetus albicilla)

Bielik zwyczajny (Halieetus albicilla)

Przy szuwarach widzę rodzinkę perkozów…

Perkozy dwuczube (Podipces cristatus)

Chłopaki robią zwrot przez rufę za zwrotem, zataczając koło i starając się do perkozowej rodzinki podpłynąć jak najbliżej… Jednak, gdy jesteśmy już wystarczająco blisko perkozy znikają w szuwarach…

Perkoz dwuczuby (Podipces cristatus)

Oczywiście, że musiało się tak stać… Ale trochę szkoda… 

To jest najlepsze zdjęcie jakie udaje mi się zrobić – rodzinka w komplecie 😊

Perkozy dwuczube (Podipces cristatus)

Płyniemy sobie dalej. Pan Kapitan steruje.

Pytam się – jak Ci Panie Mężu?… Pięknie – pada odpowiedź.

A jak Ci synku?… – pytam, oczekując oczywiście takiej samej odpowiedzi… Ale w byciu z dzieciakami, nic nie jest oczywiste. Odpowiedź, którą słyszymy brzmi – Fatalnie, rodzice biją mnie bomem po głowie. I poją alkoholem… – dodaje z żałosną minką, po czym wybucha śmiechem 😀 Prawie płaczemy ze śmiechu… 😂 I tak wesoło płyniemy sobie dalej halsując, powoli zbliżając się do kei przy Folwarku Łuknajno… Można tam zacumować, żeby pobyć w rezerwacie łabędzia niemego. Na samo Jezioro Łuknajno wpłynąć nie można – to ścisły rezerwat. 

Wydaje nam się, że jesteśmy tuż tuż, gdy wiatr praktycznie przestaje wiać, a gdy wykonujemy kolejne zwroty tylko oddalamy się od rezerwatu i Folwarku…

W oddali widzimy Hoxi…

Załoga Hoxi żegluje sobie podobnie jak my – całkiem wesoło… 😃

A swoją drogą – nie mówiłam?… Wcale nie jest pewne, że damy radę, pomimo zapasu czasowego, dopłynąć pierwsi 😂 Nic, spokojnie sobie fotografuję i godzę się z ksywką Żeglarskich Fujar… 😂

Cierpienie zranionej dumy 😉 wynagradzają mi trochę – kołysząca się na wodzie najmniejsza z naszych mew, mewa mała

Mewa mała (Larus minutus)

i latające bardzo szybko dookoła sieweczki rzeczne 😊

Sieweczka rzeczna (Charadrius dubius)

Sieweczka rzeczna (Charadrius dubius)

W końcu odpalamy silnik, zrzucamy żagle i dopływamy jednak jako pierwsi – Hoxi też dopadła flauta…😀

Przepłynęliśmy dzisiaj niewiele – tylko 16,5 kilometra w 4 godziny i 10 minut. Nie ma to jak przyflauci… 😉

Przy kei Folwarku Łuknajno czeka nas niemiła niespodzianka – wszystkie miejsca przy kei są zarezerwowane. Jest ich sześć. Póki co jest pusto, ale łódki mają dopłynąć. Trochę się denerwujemy, ponieważ na stronie folwarku nie ma żadnych adnotacji o konieczności rezerwacji miejsca przy kei. Przecież zarezerwowalibyśmy zaraz po decyzji o płynięciu w to miejsce, czyli dzień wcześniej… A tak dostajemy marne dwadzieścia minut. Dwadzieścia minut na tak piękne miejsce?…  Nie mówiąc o tym, że Hoxi dopiero dopływa, a Marcinów na Letniskowcu jeszcze nie widać…

Idę do menadżerki folwarku, żeby poprosić o możliwość dłuższego pozostania przy kei… Bardzo chcemy pobyć w tym cudnym miejscu… Pofotografować ptaki, wykąpać się w czyściutkiej wodzie – ja już marzę o świetle wieczora i świtu… I wiecie co – udaje się 😃 Możemy pozostać pod warunkiem przycumowania z boku kei, łódka za łódką. Tylko Hoxi jako lotniskowiec dostaje miejsce przy kei od frontu – ma za duże zanurzenie…

Pomagamy przycumować Hoxi, potem my musimy się przecumować na bok kei, w czym pomaga nam Hoxi, 

Mamy zaciszne miejsce przy samych szuwarach 😃

Potem dopływa Letniskowiec z Marcinami… Czasami, pomimo pomocy przy cumowaniu, trzeba się skąpać 😀

Potem chłopaki pomagają się przycumować łódce co nadpłynęła i miejsce zarezerwowane miała, a w której zablokował się fał płetwy sterowej – i to tak na całego. Szczerze mówiąc dobrze, że menadżerka z Folwarku Łuknajno pozwoliła nam zostać – bo mieliby żeglarze bez naszych chłopaków dużo trudniej z naprawieniem łódki… Pomoc okazała się niezbędna i co najważniejsze – skuteczna… 😀

Ja jako nie chłopak – fotografuję sobie keję i piękno Jeziora Śniardwy… 😃

Dzieciaki nie czekają na to, aż dorośli ogarną się z porządnym cumowaniem, czy też naprawianiem łódek i baraszkują na całego w wodzie 😃

A że z dzieci czasami warto jest wziąć przykład, to gdy tylko łódki są bezpiecznie przycumowane (jednak dorosłość do czegoś zobowiązuje 😉) wskakujemy do wody i też baraszkujemy 😉

Ubieram maskę, płetwy, biorę rurkę i płynę zanurzyć się w ciszy podwodnego świata Mazur. Przejrzystość wody nie jest rewelacyjna – do około 2 metrów, ale udaje mi się coś tam sfotografować…

Małe okonie. Wyglądają jak podwodne tygryski, albo zeberki – jak kto woli… 😃

Okonie (Perca fluviatilis)

Całe połacie zdrojka,

Zdrojek (Fontinalis antipyretica)

tyle co rozpoczynające się rozwijać liście grążela żółtego

Grążel żółty (Nuphar lutea) – liście

i podążający do lustra wody kwiat grążela żółtego – jeszcze chwilę i będzie wodnym słoneczkiem, złocącym jezioro…

Grążel żółty (Nuphar lutea) – kwiat

Woda jest lodowata . Całe szczęście, że wzięliśmy pianki – można posnorkować dłużej… Ale te z dzieciaków, które pianek nie ubrały lodowatością się nie przejmują, tylko z sinymi usteczkami taplają się wodzie bez końca… Jak to dzieciaki w zwyczaju mają… 😃

Po fikaniu w wodzie czas na ogrzanie się w słoneczku…

I na obiad – głodni jesteśmy straaasznieee… Nasza załoga decyduje się na gotowanie jachtowe. Fasolka bo bretońsku marki słoikowo 😉 – smakuje wyśmienicie…

Po obiadku idziemy do Folwarku Łuknajno na małe piwko dla pana Męża, mrożoną kawę dla Pani Żony i lemoniadę dla Pana Kuby 😉

Folwark jest przyjaznym i ładnym miejscem, w którym można w miłej atmosferze na spokojnie odpocząć, czegoś się napić, albo coś smacznego przekąsić…

http://luknajno.pl/pl/folwark-luknajno/

Chwilę gawędzimy z przyjaciółmi, a potem idziemy spenetrować wyspę. Są tutaj dwie wieże obserwacyjne – jedna przy kei z widokiem na Jezioro Śniardwy, druga z tyłu folwarku z widokiem na Jezioro Łuknajno. Najpierw przechodzimy małym laskiem do drugiej wieży obserwacyjnej,

Ale  z tej wieży rozciąga się tylko widok na rozległą przestrzeń Jeziora Łuknajno z jedną parą łabędzi niemych i polanami trzcin…

Trzcina pospolita (Phragmites australis)

Wracając, pozostaje mi sfotografować paprocie i trochę leśnych kwiatków… 😃

Orlica pospolita (Pteridium aquilinum)

Goździcznik (Petrorhagia)

Jastrun właściwy (Leucanthemum vulgare)

Jaskier (Ranunculus)

Niecierpek pospolity(Impatiens noli-tangere)

Niecierpek pospolity(Impatiens noli-tangere), osowate(Vespidae)

Niecierpek drobnokwiatowy (Impatiens parviflora)

Zresztą nie tylko leśnych, bo przy samym folwarku rosną przepiękne malwy…

Malwa (Alcea)

A przy malwach?… Przy malwach widzę piękną ważkę… 😊

Ważka płaskobrzucha, ważka płaska (Libellula depressa) – samica

Z której strony bym jej nie fotografowała – pięknie i za każdym razem inaczej, skrzą się jej skrzydła w słońcu…

Ważka płaskobrzucha, ważka płaska (Libellula depressa) – samica

Ważka płaskobrzucha, ważka płaska (Libellula depressa) – samica

Wspaniale też się prezentuje na tle błękitu nieba…

Ważka płaskobrzucha, ważka płaska (Libellula depressa) – samica

Po dłuższej chwili idę dalej. Już sama. Pan Mąż zrezygnował przy 50 ujęciu Pani Ważki…😂 Idę więc sama, a tutaj na deser wyskakuje mi na ścieżkę mała pliszka,

Pliszka siwa (Motacilla alba)

która najwidoczniej ma przerwę na drapanko 😀

Pliszka siwa (Motacilla alba)

Po drapanku bywa się co nieco rozczochranym 😉

Pliszka siwa (Motacilla alba)

Pomału dzień chyli się ku późnemu popołudniu. Wspinam się na drugą wieżę,  a właściwie pierwszą patrząc od kei . Z tej wieży rozciąga się widok na Jezioro Śniardwy i ptaki spokojnie pływające przy szuwarach. W większości są to łyski,

Łyski (Fulica atra)

gęsi gęgawe

Gęś gęgawa (Anser anser)

i siedzące na palikach rybitwy…

Rybitwa rzeczna, rybitwa zwyczajna (Sterna hirundo)

Rybitwa rzeczna, rybitwa zwyczajna (Sterna hirundo)

Światło robi się coraz słabsze, słońce pomału chyli się ku zachodowi.

Wracając na jacht widzę lecącą parę gęsi gęgawych, które lądują na jeziorze. Przyspieszam kroku i słyszę nagle po pierwsze krzyk gęsi, a po drugie wołającego mnie Wojtka – biegnij szybko z aparatem. Okazuje się, że do lądującej na jeziorze pary gęsi wypłynął z szuwar inny samiec, który zaatakował samca z pary. W ten oto sposób na jeziorze rozpoczęła się zażarta walka dwóch samców… 😯

Gęsi gęgawe (Anser anser)

Robię klatkę za klatką…

Gęsi gęgawe (Anser anser)

Walka trwa około 10 minut. Krzyk gęsi jest straszny…

Gęsi gęgawe (Anser anser)

Gęsi gęgawe (Anser anser)

W pewnym momencie przewaga samca z pary zaczyna rosnąć. Wpycha samca awanturnika pod wodę i ewidentnie dąży do utopienia przeciwnika… 

Gęsi gęgawe (Anser anser)

Słabnący samiec zaczyna się wyrywać… 

Gęsi gęgawe (Anser anser)

Pierwszy raz w życiu widzę jak ptak płynie kraulem – cały czas trzymając za kark przeciwnika.

Gęsi gęgawe (Anser anser)

W końcu przegrywający samiec znika pod wodą… Myślę z przerażeniem – zginął…

Gęś gęgawa (Anser anser)

Ale nie – wypływa nieopodal i ucieka ledwo wynurzając głowę dla oddechu… W tle widać samicę z boku czekającą na swojego partnera i nie wtrącającą się do rozgrywki Panów Gęsiów.

Gęsi gęgawe (Anser anser)

Jeszcze chwila postraszenia przegranego rywala – tak na wszelki wypadek, żeby mu nie przyszło do głowy atakować w przyszłości…

Gęś gęgawa (Anser anser)

Gęś gęgawa (Anser anser)

Potem chwila na taniec zwycięzcy…

Gęś gęgawa (Anser anser)

Gęś gęgawa (Anser anser)

Gęś gęgawa (Anser anser)

I spokojny powrót do swojej Pani….

Gęsi gęgawe (Anser anser)

Swoją drogą – dobrze mieć takiego gęsia przy skrzydle… 😊

Gęsi gęgawe (Anser anser)

A samiec awanturnik?… Płynie ze smutnym wzrokiem w stronę szuwar leczyć zranione ego…

Gęś gęgawa (Anser anser)

Przy samych szuwarach wynurza się zupełnie… Oddycham z ulgą – nic mu się nie stało. Chociaż obolały pewnie jakiś czas będzie…

Gęś gęgawa (Anser anser)

I chociaż to on zaczął całą awanturę i łomot właściwie mu się należał 😉  – to jednak trochę mi żal Pana Gęsia ze smutnym wzrokiem… 😊

Zapada zmrok.

Siedzimy jak zwykle na Hoxi – tak to jest, gdy ma się największy kokpit 😉😀

Trochę żartujemy, trochę opowiadamy, trochę milczymy.

Fajnie tak pływać w trzy łódki… 😊

Dzieciaki zajmują naszą łódkę – co kończy się piaskową katastrofą łódkową 🙄😀

Gdy robi się zupełnie ciemno dzieciaki idą spać…

Dzisiaj księżyc zachwyca już pełnią…

Na łódce w kokpicie jest mnóstwo muszek jętek . Jak tylko przysiadają na łódce – to zaraz giną… Taki już los jętek. W postaci imago żyją tylko jeden dzień. Obserwowałam je o wschodzie słońca dwa lata temu na Biebrzy – jak spływaliśmy tratwą. Wtedy rozpoczynały swój dzień życia i miały gody…

Jętki (Ephemeroptera). Biebrza 2017.

Teraz przychodzi mi patrzeć na ich schyłek, u schyłku dnia.. Całe dorosłe życie w ciągu jednego dnia… Trochę smutne – ale może one to odczuwają jako 100% życia dorosłego. Tak jak my około 50-60 lat… Kto wie… 🤔

I tak trochę żaląc się nad losem jętek, trochę cały czas myśląc o walce Panów Gęsiów, ale przede wszystkim z ciszą mazurskiej nocy idziemy spać…

Dobranoc 😊

No i najważniejsza informacja dnia – Kasia dostała się na studia!… 😃 Gratulacje Córeczko…🧡😊

Powrót do spisu treści

Komentarze

fotoeskapady

09 listopada 2019 o 15:57

💓😊

Pan Mąż

03 listopada 2019 o 16:22

Przeczytałem… piąty raz ;-). I co? No i w to jesienne popołudnie otrzymałem znowu troszkę mazurskiego słońca… Potrzebnego jesienią… Będę wracał do tej historii zawsze, gdy potrzeba mi będzie rodzinki, słońca, wiatru i wolności… dziękuję Pani Żono :-*

fotoeskapady

06 sierpnia 2019 o 17:05

Dziękuję pięknie…😊 I zgadzam się – to naprawdę była “fajowa” wyprawa… 👌⛵😀

Andrzej

06 sierpnia 2019 o 15:33

Fajowa wyprawa, jak zwykle dobrze się czytało -:)

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *