Żeby zanurzyć się świat pełen obrazów i dźwięków natury niekoniecznie trzeba jechać na kraniec świata. Czasami wystarczy znaleźć, gdzieś blisko siebie, małą enklawę pełną cudów natury. Ja takie miejsce znalazłam pośród stawów Nazieleńce w gminie Brzeszcze. To kilkanaście stawów z bogatą fauną i florą, które przenoszą nas w magiczny świat polskiej przyrody.
Zapraszam do mojej małej podróży po stawach Nazieleńce.

Idąc od strony Harmęż drogą Nazieleńce wysypaną żółtym, dolomitowym klińcem po obydwu stronach drogi rozciągają się dwa duże stawy – po prawej staw Olusia a po lewej staw Przebór. Kolejny raz uderza mnie piękno tego miejsca i jego wszechogarniający spokój. Jest to początek mojej z reguły około dwu, trzygodzinnej ucieczki od chaosu dnia codziennego i ciągłej gonitwy za wszystkim i za niczym. Od razu się wyciszam, biorę aparat do ręki – wolno, bez jakiegokolwiek pośpiechu w ruchu, czy myśli zaczynam moją wędrówkę pośród cudów natury.
Zaczynam od stawu Olusia. Tam w spokoju gniazdują na przełomie maja i czerwca trzy piękne łabędzice z gatunku łabędzia niemego (Cygnus olor). Gniazdo jednej z nich jest całkiem blisko brzegu. Siedzi na jajach, chłodząc się otwarciem dzioba w upalny wiosenno-letni dzień.

W tym czasie Pan Mąż łabędzicy gniazdującej nieco dalej – z rozkoszą korzysta z zimnej kąpieli.




Raz na jakiś czas jednak poczuwa się do obowiązku i zerka w stronę swojej samicy…

Widząc jej zniecierpliwienie i to jak nerwowo próbuje poprawić ułożenie jaj w gnieździe (siedzenie na jajach wygląda na dosyć żmudne zajęcie i powiedzmy sobie szczerze musi być niezbyt wygodne)

– zaczyna udawać, że ciężko pracuje próbując dobudowywać gniazdo…


Mężczyźni niezależnie od gatunku są niezwykle do siebie podobni – uwielbiają mieć dzieci, ale gniazdowanie co nieco ich męczy ;D
Pisklęta się w końcu wykluwają, czekałam na to kilka tygodni. Trwało to na tyle długo, że już się o nie martwiłam. W tym roku na wiosnę były silne przymrozki i zastanawiałam się, czy nie pouszkadzały jaj. Ale nie :D – na całe szczęście pisklątka się wykluły. Jak je zobaczyłam pierwszy raz pływające z rodzicami, poleciała mi mała łza ze szczęścia. Nic im się nie stało. Są śliczne i puchate :)

Od momentu wyklucia się piskląt tata zgodnie z partnerką czuwa nad potomstwem – w końcu pisklę jest już bardziej namacalnym dowodem przedłużenia gatunku, niż jajo :D

No, ale nie przesadzajmy z tą obowiązkowością – raz na jakiś czas można się urwać, żeby światu pokazać jaki jestem wspaniały i piękny ;D


Zaraz jednak po chwilowym zachłyśnięciu się własną urodą – z tą całą swoją wspaniałością, godnie na szeroko rozpostartych skrzydłach tata łabędź powraca do rodziny.


Łabędzicy pozostaje skromnie przy młodych raz na jakiś czas rozprostować skrzydła… Cóż macierzyństwo co nieco jednak różni się od tacierzyństwa ;)

Trzeba natomiast oddać sprawiedliwość Panu Łabędziowi, że jeżeli wyczuje jakiekolwiek zagrożenie skierowane w stronę jego rodziny natychmiast robi się czujny i gotowy do ataku…


Zagrożenie musi być jednak dosyć realne – byle rybitwą wściekle próbującą przegonić go podczas czyszczenia piór z gniazda – nie będzie się przejmował.

Gdy ma dosyć trochę postraszy i tyle :D

Pisklęta pomału rosną. Są coraz bardziej samodzielne

i chociaż coraz większe, to ciągle pod opieką obojga rodziców.

Jeszcze cały czas na noc razem z mamą i tatą wracają do gniazda, gdzie odbywa się wspólne wieczorne czyszczenie piór


A gdy słońce zajdzie trzeba jak grzeczne dzieci – bez marudzenia iść spać :)


Uwielbiam przebywać wśród tych wielkich ptaków i chociaż nietrudno je w Polsce spotkać, co może czynić te piękne stworzenia odrobinę pospolitymi w odbiorze szerszym – to uwierzcie, że potrafią dać nam wiele wspaniałych chwil podczas obserwowania ich życia.
Na tym samym stawie gniazdują mewy śmieszki (Chroicocephalus ridibundus)- bardzo hałaśliwe, nie za duże ptaki. Według ogólnej zasady – im mniejsze stworzenie tym bardziej hałasuje ;D

Fotografując gniazdujące mewy śmieszki oprócz ich krzyków, już po chwili można spodziewać się zmasowanego ataku rozzłoszczonych ptaków. Lecą niby małe samoloty dokładnie w kierunku intruza, by w ostatniej chwili zrobić zwód w bok i do góry.

Wrażenie jest niesamowite – trochę jak w horrorze ”Ptaki” Alfreda Hitchcocka… I nic a nic w tym momencie nie pasuje do nich nazwa ”śmieszki”. Mnie też pod ostrzałem raz za razem nadlatujących ptaków nie jest do śmiechu, więc chowam się za drzewo i focę zza jego bezpiecznej osłony.
Pisklęta mew śmieszek nie opuszczają gniazd, ale rosną dosyć szybko i nie trzeba za długo czekać, żeby zobaczyć w brązowym upierzeniu młode ptaki z tego gatunku, jak same pływają żerując.


Po okresie gniazdowania mewy śmieszki mają za to zwyczaj siedzieć na swoim ulubionym, bezlistnym drzewie – wyglądają wtedy spokojnie i przepięknie. Już w ogóle nie przypominają tamtych rozhisteryzowanych, miotających się ptaków.


Raz na jakiś czas tylko dla zasady – któraś otwiera dziób, żeby cisza nie była zbyt przytłaczająca ;)

W tym samym czasie na stawie Olusia, obok łabędzi niemych (Cygnus olor) i mew śmieszek (Chroicocephalus ridibundus), gniazdują łyski z gatunku łyski zwyczajnej (Fulica atra). Ukryte są w wysokich trzcinach i trudno je dojrzeć. Dobudowują gniazda z suchych części roślinności bagiennej.

Można je z daleka rozpoznać po białej plamie w kształcie łezki na głowie i białym dziobie. Są to bardzo nerwowe ptaki, które niezależnie co robią cały czas niespokojnie rozglądają się na boki. Daje to wrażenie osobników wymagających wsparcia ze strony ptasiego psychologa – rozpoznanie: niskie poczucie bezpieczeństwa w otaczającym świecie ;D
Ich płochliwość powoduje, że jeżeli płyną z młodymi, to natychmiast zaganiają je w trzciny. Natomiast osobniki nie obarczone rodziną wzbijają się dosyć pokracznie w powietrze, lecą nisko nad wodą

i lądują w bezpiecznej odległości plastycznie rozbryzgując wodę…

Pisklęta łysek, gdy troszeczkę podrosną razem z rodzicami wypływają z zarośli. Tata z mamą karmią pisklęta praktycznie non stop, wkładając do szeroko otwartych dziobów różne podwodne pyszności.

Młode łysek są naprawdę śliczne ze swoim czerwonożółtym puchem na główkach. Nie należą do grzecznie czekających na jedzenie dzieciaczków, tylko dosyć kategorycznie domagają się karmienia napierając ze wszystkich stron na rodziców.
Za to młode samce łysek, pływając w cieniu przy brzegu i nie mając nic lepszego do roboty (jak to dorastające nastolatki płci męskiej) walczą o dominację wśród populacji nazieleńckiej łysek.

Pomiędzy szuwarami na stawie Olusia pływa także kaczka głowienka (Aythya ferina
Mama kaczka płynie z dziećmi a tata kaczor akurat, gdzieś się zawieruszył ;) i niestety nic nie pomaga nawoływanie kaczej mamy.

Cóż każdy kaczor czasami potrzebuje odpocząć od swojej skądinąd fantastycznej rodzinki – oczywiście jest to przekonanie własne panów kaczorów i niekoniecznie panie kaczki muszą się z tym przekonaniem zgadzać ;) Niestety pozostaje im tylko nawoływać męża, bo przecież dzieciaków nie zostawią, żeby sobie samej polatać :( …
Na środku stawu Olusia, na palu możemy zobaczyć siedzącą dostojnie czaplę siwą (Ardea cinerea). Zupełnie niewzruszona chaosem wywołanym przez uroki gniazdowania – obserwuje otoczenie.

Raz na jakiś czas tylko pomaga sobie ruchem skrzydeł w utrzymaniu równowagi.

Chyba trzeba Pana Czaplę wysłać na zajęcia jogi ;)
Po wspólnej obserwacji z czaplą siwą łabędziego, kaczego, łyskowego, oraz mewiego gniazdowania i ich dorastających piskląt na stawie Olusia, można cofnąć się na leżący po drugiej stronie drogi staw Przeborek. Tam na odbijającym słoneczne refleksy lustrze wody zobaczymy rodzinę pięknych perkozów dwuczubych (Podiceps cristatus) i kolejną rodzinę łysek (Fulica atra).

Na tym stawie również gniazduje jedna para łabędzi z gatunku łabędzia niemego (Cygnus olor)

Na stawie Przeborek, oprócz gniazdujących w/w ptaków, żerują rybitwy (Sterninae) z gatunku rybitwy rzecznej (Sterna hirundo) i białowąsej (Chlidonias hybrida). Latają bardzo nerwowo próbując raz po raz złowić jakąś rybę. Potrafią jakby zawisnąć nad szuwarami,

żeby zaraz potem ostro pikować w wodę.

Latając nad lustrem wody wyglądają pięknie, ale są bardzo szybkie i trudno uchwycić je w obiektywie aparatu.




Ponieważ są małe – to oczywiście przy polowaniu krzyczą niemiłosiernie… Czego nie nadrobię wzrostem, to nadrobię krzykiem :D
Przy brzegu stawu Przeborek rosną pałki szerokolistne (Typha latifolia). Ich brązowe głowy dumnie wystają z szarozielonych długich liści.

Spośród wodnej roślinności często nagle wzbijają się w powietrze wystraszone, odpoczywające tam czaple siwe (Ardea cinerea).

Idąc groblą między stawem Przeborek i Przebór trafiamy od tyłu na staw Bartowski. Na styku stawu Przebór z Bartowskim zanurzamy się w ciszę, której nie zakłóca nic, oprócz dochodzących raz po raz krzyków rybitw. W spokoju oczy napawam ciągnącymi się łanami gęstej, trawiastej roślinności bagiennej.

Pomiędzy nią na lustrze wody unoszą się piękne grążele żółte (Nufar lutea, nufar letum)

Tutaj też raz za razem, gdzieś z gąszczu roślin wyleci piękna czapla siwa (Ardea cinerea).

Chwilę posiedzę sobie tutaj, w cieniu drzew i odpocznę od gniazdowania… Jestem już trochę zmęczona fotografowaniem w pełnym słońcu – jakbym sama zaganiała pisklęta w szuwary ;D
Po chwili odpoczynku wracam groblą do drogi Nazieleńce.
Przy brzegu stawu Przeborek od strony drogi mają swoje miejsce żaby z gatunku zielonych (Rana esculenta). Wygrzewają się na brzegu przy samym lustrze wody. Gdy się podejdzie – szybko wskakują do wody i chowają się w szuwarach. Jak widać nie wszystkie. Ja spotkałam Pana Żabę – żaba jeziorkowa (Pelophylax lessonae),- który długo przyglądał mi się, siedząc na płożących się pod lustrem wody roślinach i ani myślał uciekać. Wyraz ”twarzy” miał przy tym niezwykle zadowolony :D

Gdy nacieszymy się już śmiesznymi zielonymi żabami, można pójść z powrotem drogą Nazieleńce pomiędzy stawami Przebór i Olusia. Staw Przebór, jest cały pokryty grążelami żółtymi (Nufar lutea, nufar letum)

Jeżeli się dokładniej przyjrzymy mamy szansę na przeciwległym brzegu zobaczyć kolejną czaplę siwą (Ardea cinerea) – wyglądającą jak dostojnie odpoczywający dżentelmen :)
Staw Przebór jest jednym z ulubionych stawów kaczek czarnoczubych – czernic (Aythya fuligula)
Pływają parami. Samica mieni się w słońcu złotym brązem a samiec jest dostojnie czarno-biały.

Samiec czernic jest bardzo czujny i z uwagą obserwuje otoczenie.

Każde zaniepokojenie powoduje wzbicie się kaczek w powietrze,

po to by za chwilę wylądować, tworząc piękną grę wody i światła.

Przy czym obserwując czujnie otoczenie, kaczor nie wykazuje objawów nerwowości. Myślę, że możemy darować mu wizytę w ptasim gabinecie psychologicznym. Dba o bezpieczeństwo, ale nie histeryzuje ;D
Można na tym stawie również zobaczyć pływającą rodzinę gęsi gęgawej (Anser anser). Z przodu płynie mama, z tyłu tata a dzieci wyglądają na bardzo grzeczne – płyną jak po sznureczku.

Na drodze Nazieleńce pomiędzy stawami Olesia i Przebór przesiadują duże, piękne ważki z gatunku lecicha białoznaczna (Orthetrum albistylum). Oto jeden z okazałych samców.

Oczywiście, gdy się podejdzie bliżej natychmiast zrywa się do lotu…

Proponuję podjąć trud dalszej pieszej wędrówki i przejść groblą naokoło stawu Olusia. Można tam spotkać kolejne perkozy dwuczube (Podiceps cristatus). Trudno stwierdzić, czy widzimy samca, czy też samiczkę ze względu na brak dymorfizmu płciowego w upierzeniu tych ptaków.


Perkozy lubią tam bytować ze względu na niezbyt głęboką wodę przy brzegu z mnóstwem pływających, pod powierzchnią wody ryb – szczególnie w gorące dni – co daje korzystne warunki do połowu.

Nie jest to również zbyt łatwy ptak do sfotografowania, ponieważ gdy tylko zauważy intruza nurkuje pod wodę.

Jeszcze krótko czujnie spojrzy

i już go nie ma…

Płynie pod wodą dobrych kilka, lub kilkanaście metrów i wynurza się w zupełnie nieoczekiwanym miejscu – najczęściej za daleko, żeby zrobić jakiekolwiek zdjęcie.
Jeżeli nie zanurkuje, to wybiera wzorem łyski powietrzną drogę ewakuacji z terenu w jego mniemaniu zagrożonego.

Przy czym w przypadku ucieczki lotem ląduje dużo bliżej …

Obserwując niektóre ptaki mam wrażenie, że gdyby istniał ptasi psycholog , to na swoich poradach zrobiłby majątek ;D
Idąc groblą wokół stawu Olusia od tyłu rozciąga się staw Przygodnik, na którym przede wszystkim zobaczymy kaczki. Można tam zaobserwować zarówno kaczki wzbijające się w powietrze, jak i lądujące a także spokojnie pływające. W większości z gatunku czarnoczubych – czernic (Aythya fuligula), głowienek (Aythya ferina) i podgorzałek zwyczajnych (

Wracając groblą między stawami Olusia i Przygodnik możemy iść dalej drogą przy lesie, który daje chwilę wytchnienia od słońca i zachwyca swoją naturalnością, bez widocznych uregulowań ręką człowieka… Warto to zrobić. Ja wracając tą groblą, szczególnie jeżeli jest upał, mam już wrażenie, że nie utrzymam aparatu, który coraz bardziej ciąży mi w ręce – a nie warto go przewieszać przez ramię, bo może akurat jakiś ptak z szuwarów wylecieć, albo ryba skoczyć… Tak zdecydowanie lepiej trzymać obiektyw gotowy do strzału… Jak nadmieniłam – z reguły już odrobinę jestem zmęczona ale wiem, że w lesie odpocznę od żaru a mijając go trafię na kolejne piękne ptasie miejsce.

Zresztą na drodze przy lesie też można co nieco zobaczyć… Ja akurat spotkałam malutkiego błękitnoszarego ptaszka, który pomimo mało pokaźnych rozmiarów zachwyca swoją urodą. Jest to pliszka siwa (Motacilla alba)

Chwilę się przyglądałam a tu z trawy wylatuje druga pliszka – okazało się, że akurat mają gody – samczyk pięknie puszył swój ogon i zamiatał skrzydełkami drogę – wszystko dla zdobycia ukochanej ;D

Z cienia drogi przy lesie wychodzimy na staw Stanisław, który również przedzielony jest groblą. Od tej strony najpierw znowu trafiamy na wygrzewające się w płytkiej wodzie żaby zielone (Rana esculenta).

A za groblą możemy obserwować różne ptaki z rodziny mewowatych – tutaj uchwyciłam mewę białogłową (Larus cachinnans) w locie.

Za groblą oprócz mew chodzą po łachach piasku czajki zwyczajne (Vanellus vanellus)

Jeżeli coś je zaniepokoi np. człowiek z aparatem przy oku – zrywają się do lotu prezentując piękne upierzenie



Wracając do stawu Olusia zawsze przechodzę jeszcze na groblę między stawem Przebór i Bartowskim. Na samym początku grobli na stawie Przebór pod lustrem wody widać płożące się liście grążeli żółtych (Nufar lutea, nufar letum). Bardzo lubię patrzeć jak pięknie się układają pod wodą – mam wrażenie, że patrzę na obraz namalowany ręką znakomitego malarza…

Idąc dalej trafiamy na prawdziwy raj ważkowy. Ważki cudnie mienią się w pełnym słońcu.
Samiec nimfy stawowej (Enallagma cyathigerum) mieni się błękitnym turkusem.

Na sąsiednie źdźbło trzciny właśnie przyleciała złota samica szablaka przypłaszczonego (Sympetrum depressiusculum)

Nieopodal spokojnie siedzi w słońcu gomphus)

A na kolejnym liściu trawy mamy przepięknego samca świtezianki błyszczącej (calopteryx splendens),

który już za chwilę zrywa się do lotu.

Słońce w jego rozpostartych skrzydłach gra pięknymi refleksami.
Jest cicho i spokojnie. Tutaj nie dochodzą nawet krzyki mew śmieszek, czy rybitw. Ta cisza, gdy fotografuję ważki powoduje, że praktycznie słyszę spokojne bicie mojego serca. Czy w zgiełku miasta, lub wsi jesteście w stanie usłyszeć bicie swojego serca? Ja w każdym bądź razie nie – szczególnie, że w domu mam ciągły harmider własnego gniazdowania ;D. A nawet jeżeli w domu jest naprawdę cicho, to przeszkadzają mi własne myśli, które gonią i gonią do przodu… Tylko w takim miejscu pełnym magii obrazów, kolorów i ciszy absolutnej mój umysł się tak uspakaja, że w końcu zapominam również o tym, że trzeba myśleć. W tym właśnie momencie jest mój czas. Czas tylko odczuwania…
W magii natury całości plastycznego obrazu tego miejsca dopełniają, rosnące w rowie przy grobli niebieskie niezapominajki (Myosotis) – kwiatki jak z bajki… :)
Idąc dalej na groblę od tyłu stawu Bartowskiego możemy zobaczyć pływające mewy białogłowe (Larus cachinnans) i mewy śmieszki (Chroicocephalus ridibundus) a także na brzegu spokojnie stojącą czaplę siwą (Ardea cinerea)


Na tyłach stawu Bartowskiego są płytkie tereny bagienne, gdzie zbudowane są budki lęgowe – całkiem ładnie komponujące się z dziką naturą otoczenia.

Grobla przy budkach lęgowych prowadzi do lasu, na obrzeżu którego znowu mamy piękną grę światło-cieni.

Nad stawem Bartowskim spotkamy przelatujące kormorany czarne (Phalacrocorax carbo) – chociaż więcej kormoranów można zobaczyć jesienią. Słońce podkreśla ich złoty odcień dzioba.

Tam również można zaobserwować przelatujące czaple białe ( Ardea alba)- są na prawdę piękne…

Wracając do głównej drogi Nazieleńce jeżeli chce się jeszcze pobyć w zupełnej ciszy i spokoju, to trzeba przejść na drugą stronę drogi do małego stawku Tarlisko, który przylega do rowu biegnącego wzdłuż grobli przy stawie Olusia. Staw jest ukryty w okalających go zaroślach. W pierwszej chwili mamy szansę wystraszyć siedzącego na drzewie w cieniu ślepowrona zwyczajnego (Nycticorax nycticorax).

Robimy krok dalej i przed naszymi oczami pojawia się mały staw, który przepięknie mieni się odbitymi na wodzie refleksami. W szuwarach po drugiej stronie stawu gniazdują płochliwe łyski (Fulica atra), a z wody wyskakują ryby próbujące złapać latające nad stawem ważki.

Łyski niby płochliwe – jednak, gdy zbliży się do młodych nieuważna kaczka, to rodzic małych łysek potrafi zmienić się w atakującego szarżą bohaterskiego ptaka :)

W szuwarach nad tym małym stawem chowają się młode ślepowrony zwyczajne (Nycticorax nycticorax) – żeby je zobaczyć trzeba naprawdę dobrze się przyjrzeć.

Raz na jakiś czas z drzewa na drzewo nad stawem przelatuje czapla siwa (Ardea cinerea), pięknie się prezentując w locie.

Z cienia czasami wyleci mewa – u tej mewy śmieszki (Chroicocephalus ridibundus) na skrzydłach wspaniale zaprezentowała się gra światła i cieni..

Tutaj również jest mnóstwo ważek, które łapią inne owady – każdy w końcu musi jeść… ;) Właśnie samcowi z gatunku pałątki zielonej (chalcolestes viridis) udało się upolować całkiem niemały posiłek.

No tak – ważka zjada innego owada, ryba zjada ważkę, a rybę???

Mewa czarnogłowa (Ichthyaetus melanocephalus) i jej pokaźny połów!!!
Ale nie zdarzyło się to tak od razu… Na tą chwilę musiałam poczekać małą chwilkę… Jakieś 50 minut siedząc ukryta w przystawowych pokrzywach… Trochę parzyło, ale dla takiego zdjęcia – warto było ;D
Wynurzając się z tego błyszczącego i mieniącego refleksami zakątka, można jeszcze poobserwować latające w trzcinach przy rowie kolejne ważki – ten samiec świtezianki błyszczącej (Calopteryx splendens) był wyjątkowo piękny…

Nie można zakończyć podróży po Nazieleńckich stawach bez zatrzymania się nad stawem Klin. Jest to dosyć duży staw, położony w odniesieniu do stawu Tarlisko dokładnie po drugiej stronie drogi Nazieleńce. To miejsce jest królestwem czapli siwej (Ardea cinerea). Gdy ten duży ptak startuje z lustra wody wygląda jak król w długiej szacie.

I zanim wzniesie się w górę jeszcze chwilę jakby tańczy…


Czaple mają tutaj bardzo dogodne warunki do połowu ryb. Polująca czapla siwa prezentuje się absolutnie wspaniale…

Zmęczone czaple siwe odpoczywają na bezlistnym drzewie stojącym z dala od brzegu.

Natomiast znudzone młode samce zajmują sobie czas walcząc na środku jeziora. Walka przypomina piękny taniec – mamy tu swoisty rodzaj sztuki walki bardzo podobny do Capoeiry…


Światło rozproszonych promieni słonecznych i rozmycie w ruchu stworzyły na zdjęciach klimat, który mi się znowu kojarzy z obrazami namalowanymi ręką człowieka rozumiejącego co znaczy gra światła, cieni i tworzących się w tym duecie refleksów. Jak widać najlepszym malarzem obrazów jest po prostu natura…
Można również na stawie Klin zobaczyć lądującą mewę śmieszkę (Chroicocephalus ridibundus), której odbicie pięknie prezentuje się na lustrze wody.

Po wylądowaniu mewa spokojnie unosi się na wodzie, odpoczywając z dala od zgiełku gniazdowania na stawie Olusia.

W cieniu drzew nad tym stawem lubią przesiadywać dorosłe ślepowrony zwyczajne (Nycticorax nycticorax). Zawsze się zastanawiam dlaczego ptaki tak często mają dodany przydomek ”zwyczajna/zwyczajny”? Dla mnie każdy ptak jest w swoim rodzaju absolutnie niezwyczajny i piękny. Przydomek ”zwyczajny”, jakby z czegoś te cudne stworzenia odziera i czyni pospolitymi. No ale cóż – nazewnictwo musi być, więc je zamieszczam. Ślepowron ”zwyczajny” – może mniej okazale się prezentuje niż czapla siwa, ale jest naprawdę piękny ze swoim biało-kremowo-granatowym upierzeniem…

Z tyłu wygląda jakby był we fraku – może wybiera się na przedstawienie do ptasiej opery? ;D

Odlatuje szeroko rozpościerając skrzydła

i nad wodą przepięknie szybuje…

Można mieć szczęście i zobaczyć te ptaki jak lecą parami.

Mają ślepowrony w sobie jakąś tajemniczość. Nie wiem, czy wynika ona z tego, że lubią przebywać w ukryciu, czy z postawy którą przyjmują siedząc na drzewie…

W każdym bądź razie kojarzą mi się z hrabią Drakulą – tajemniczo-drapieżnie…
Jak już zachwycimy się czaplami siwymi i ślepowronami na stawie Klin, warto przejść jeszcze kawałek drogą Nazieleńce do leżących po obydwu stronach drogi stawów Frydrychowskiego

i Lesisko.

Tam oprócz przepięknej roślinności bagiennej można zobaczyć żerujące rybitwy białowąse (Chlidonias hybrida).

W godzinach popołudniowych, na tle ciemnych drzew rybitwy pięknie wyglądają, gdy cienie ze światłem malują ich rozpostarte, szybko poruszające się skrzydła…

Tutaj możemy zawrócić, ale jeżeli chcemy zobaczyć młode łabędzie roczniaki – to trzeba przejść, aż nad staw Granicznik od strony wału – jest to jednak dosyć daleko, więc jeżeli jesteśmy bardzo zmęczeni – to lepiej zostawić sobie ten staw na kolejną eskapadę…
Na stawie Granicznik roczne łabędzie spędzają leniwie wiosenno -letni czas czyszcząc pióra. Póki co szczęśliwe w swoim czasie dorastania, wolnym od jakichkolwiek obowiązków…



Kiedy wracamy zmęczeni wędrówką po Nazieleńckich stawach jeszcze raz spójrzmy na staw Olusia, który wspaniale się mieni w promieniach zachodzącego słońca. Ptasi rodzice z dzieciakami, już pomału kończą kolejny, znojny dzień gniazdowania i wychowywania dorastających piskląt, układając je do snu w gniazdach – czas odpocząć.

Jest coraz ciszej, milkną odgłosy ptasich nawoływań. Jeszcze tylko młode jaskółki z gatunku brzegówek (Riparia riparia) i oknówek (Delichon urbicum), całymi stadami latają nisko nad wodą migoczącą w świetle zachodzącego słońca.

Dla mnie, to też już czas na powrót do swoich młodszych i starszych piskląt – pomału tak naprawdę już całkiem dorosłych. No i do Pana Męża, bo tym razem to nie on wyrwał się na eskapadę z dala od rodziny. Nam dziewczynom na całe szczęście też czasem to się zdarza ;D
Czas gniazdowania i wychowywania piskląt (u ptaków ;) ) rozciąga się przez miesiące wiosenno-letnie. Jesienią natomiast dorosłe osobniki, razem z młodymi, które już dorosły by odbyć daleką, powietrzną podróż – grupują się na stawach przygotowując się do odlotów.

Ale to już jest czas na zupełnie inną ptasią opowieść…
Zapraszam na stawy Nazieleńce do mojego bloga jesienią :)
Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!