NaturaPodróżePolskaRodzinaZima

Jaworzyna Krynicka. Koliba.

1001.2019

Początek

Koniec roku jest na pewno czasem, w którym chcemy coś podsumować i coś postanowić. Ale przede wszystkim jest też czasem, w którym chcemy się dobrze bawić podczas sylwestrowej nocy – tak, żeby z roześmianymi twarzami i optymizmem w sercu wejść w Nowy Rok. Rok, który w odróżnieniu od wszystkich już odkrytych kart, pokerowych rozgrywek Roku Starego, pozostaje dla nas tajemnicą…

I właśnie dlatego z Panem Mężem, naszą najmłodszą latoroślą oraz z bliższymi i dalszymi przyjaciółmi jedziemy w góry, żeby pożegnać Stary i powitać Nowy Rok. Starsza młodzież będzie spędzać ten czas ze swoimi przyjaciółmi – i tak powinno być. W pewnym momencie dorasta się do czasu, w którym można, a nawet należy bawić się w pewnym oddaleniu od swoich ukochanych staruszków ;D

Miejscem, w którym spędzimy ten moment przejścia, ze znanego do nieznanego, jest Koliba w Jaworzynie Krynickiej http://krynicka-koliba.pl/

I tak lądujemy w domu, po zakończeniu naszej świątecznej przygody w Egipcie, w piątek 28. 12. 2018 – rano o godzinie 5.30, a w sobotę 29.12. 2018 o godzinie 10.00 już siedzimy w samochodzie, jadąc w kierunku zaśnieżonych stoków i tras narciarskich. Pomiędzy tymi godzinami znajdujemy czas na parę spraw zawodowych i wymianę szpeju nurkowego, który podrzucamy na strych, na sprzęt narciarski ze strychu ściągnięty. Szybkie przepakowanie i już :D Po drodze jeszcze zatrzymujemy się w wypożyczalni strojów – Sylwester u nas jest zwyczajowo szaleństwem przebierańców. Ściągamy z wieszaków na szybko stroje z Akademii Policyjnej – temat tegorocznego Sylwestra, to ”Postaci filmowe”. Nie mogę uwierzyć, że od razu znajdujemy stroje policjantów… Od początku planowałam poszaleć w klimatach Akademii Policyjnej :D Pan Mąż wolałby ”Gwiezdne Wojny” i Dartha Vadera – ale na całe szczęście nie było. ;D Jeszcze tylko poszukiwania okularów w stylu ”kobra” – w środku zimy nie jest to wcale takie łatwe. O dziwo, znajduję w Reserved przecenione z 49, 99 zł na 9,90 zł :D No i wszystko układa się gładko. W dobrych humorach (oprócz spadku formy z powodu serpentyn górskich – Pan Mąż nie pojechał autostradą. Podobno są korki :() dojeżdżamy pod wyciąg gondolowy w Jaworzynie Krynickiej.

Z radością witamy zaśnieżone stoki. A ponieważ po drodze śniegu praktycznie nie było, to nasza radość jest w pełni uzasadniona. Podjeżdżamy samochodem pod samą windę, wypakowujemy bagaże, Mati odstawia samochód na parking, pakujemy się do windy, potem do gondoli, z gondoli 20 metrów po śniegu i już jesteśmy w Kolibie :D

Pokój, który dostajemy jest przytulny, 

z małą wnęką na łóżko dla Kuby. 

Łazienki są czyściutkie i z gorącym prysznicem.

Niestety zrobiłam zdjęcia w momencie, gdy już trochę zdążyliśmy nabałaganić ;) 

W każdym bądź razie – nic więcej nie potrzeba, żeby zacząć wypoczywać. No może oprócz gorącej kwaśnicy i pysznych pierogów ;)

Kwaśnica i pierogi są tutaj naprawdę wyśmienite :D

A Pan Mąż dodatkowo, do pełni szczęścia w górach, oczywiście potrzebuje kufel piwka ;)

Przy palenisku z grillem uwija się Pan Kucharz, grillując kiełbasy, mięsa i zapiekane ziemniaczki z serem, lub masłem czosnkowym.

Zdj. Asia

Ziemniaczki zapiekane z serem mnie kuszą, więc zamawiam.

Zawsze takie jem, gdy jestem w austriackich Alpach. Uwielbiam tak robione ziemniaki. Tutaj jednak się trochę rozczarowuję – ziemniaki są suche, ser z niewielkim dodatkiem śmietany i bez czosnku. Nie jestem w stanie zjeść w całości – dla mnie danie jest za ciężkie. Każdy jednak powinien spróbować i ocenić sam, czy ten góralski przysmak z Koliby mu smakuje…

Patrzę za okno – pomału zapada noc…

Co nie znaczy, że człowieki przestają korzystać z uroków zimy ;)

Witamy się z częścią znajomych, którzy też już przyjechali do Koliby – reszta dojedzie jutro. Spędzamy wieczór nad drineczkami, a potem w doskonałych nastrojach zmykamy spać. Postanawiam wstać na wschód słońca – ma być o godz. 7.32. Pora, w odróżnieniu od świtów letnich, absolutnie ludzka ;D

30. 12. 2019 Niedziela

Mój wewnętrzny budzik, budzi mnie przed siódmą. Gdy wstaję, Pan Mąż otwiera oczy i jęczy nad niesprawiedliwością losu. Mówię – śpij  i wymykam się na dwór. Jest jeszcze ciemno.

Dzień przed ostatnim dniem Starego Roku.

Nie jest zbyt zimno.

Można pomału rozpocząć czas przejścia między tym co było a tym co będzie :)

Zatytułujmy – Świt na dwa dni przed Nowym Rokiem 2019…

W oddali spod stacji wyciągu wyłaniają się zabudowania, które wieczorem jarzyły się światełkami a teraz jeszcze dosypiają, czekając na świt.

Jest mglisto…

Dołącza jednak do mnie Pan Mąż i sprawdza na kompasie, gdzie będzie wschód. Idziemy na taras po wschodniej  stronie Koliby i czekamy. Ja fotografując pomału wstający świt – póki co nie za bardzo widoczny ;)

a Pan Mąż nudząc się

oraz zajmując sobie czas obrywaniem sopli z dachu i układaniem na balustradzie mini płotka… ;D

Trochę marzniemy, ale w końcu zaczyna się rozjaśniać. Najpierw robi się szaro

Na spacer wychodzi nasza Pani Gospodyni – Ania, ze swoim małym rozbrykanym psiakiem, uratowanym przed schroniskowym losem. Szwendał się nieboraczek po Gubałówce, jak piesek z piosenki ”Kundel Bury” – ”taki mały, taki chudy, nie miał domu, ani budy”. No to go Pani Ania, która z Zakopanego pochodzi – ”wzięła, przygarnęła, no i jest” :D
A jak już się psiaka ma, to mróz, nie mróz, pochmurno, nie pochmurno – na spacer chodzić trzeba. Coś o tym wiemy…

Psiak ma na imię Laki (Lucky-szczęściarz). No bo, jak miałby mieć na imię piesek, który znalazł szczęśliwy dom, po smutnych dniach bez ciepłego kąta, miłości i Rodziny?…

Powoli mgła się zaczyna rozrzedzać i na niebie pojawiają się pierwsze przebłyski słońca.

Nie jest to może taki spektakularny wschód, jak w środę w Egipcie, ale też piękny. Trochę humorzasty, ale piękny… ;)

Postanawiamy pójść w dół czerwonym szlakiem – drogą, którą poszła Pani Ania ze swoim pieskiem. Szlak wiedzie pomiędzy drzewami i jeszcze jest szary – nierozświetlony…

Odwracam się do Koliby – oprócz okna kuchni, gdzie już przygotowują śniadanie, wygląda na niezamierzającą zrywać się z łóżka porą mglistego świtu.

Po drodze mijamy się z Panią Anią, wracającą ze spaceru – małe głaski dla psiaka

i ubitą przez ratraki drogą schodzimy w dół stoku a później wracamy –

w ślad za wspinającymi się skiturowcami i po śladach pierwszych narciarzy – obsługa stoku musi sprawdzić, czy wszystko jest przygotowane przed początkiem zmagań narciarzy – wyciąg rusza o 9.00.

Po drodze jeszcze robię parę stop klatek.

Na samej górze czeka mnie nagroda – odległy szczyt skąpany w promieniach wczesnego, porannego słońca…

Warto było wstać :)

A teraz ten najprzyjemniejszy moment po pięknie świtu – gorąca kawa z ekspresu… Pycha.

Na palenisku trzaska wesoło ogień – jest ciepło i przytulnie…

Siedzimy sobie z Panem Mężem, ja zgrywam zdjęcia na komputer, przychodzi Kuba i powoli na śniadanie schodzi się reszta towarzystwa – niektórzy już w strojach narciarskich. Stoki czekają a nasi przyjaciele to zagorzali narciarze i snowboardziści :)

Śniadanie w Kolibie jest pyszne – szwedzki stół z wędlinami, serami, obowiązkową jajecznicą i parówkami, plus pomidory, ogórki i świeże pieczywo. Wszyscy zajadają, aż im się uszy trzęsą ;)

Po śniadaniu, pozostaje już tylko wskoczyć na narty :D

Jak widać zamiana podwodnych raf na stoki narciarskie, też nam całkiem odpowiada :D

Stoki są dobrze przygotowane, jeździ się super. Plusów jeżdżenia na nartach w tym miejscu jest dużo – szczególnie jeżeli warunki pozwalają na otwarcie wszystkich wyciągów. Wtedy do dyspozycji można mieć osiem tras, zróżnicowanych pod kątem trudności, z czego najdłuższy wyciąg gondolowy ma 2200 metrów długości i 2600 metrów trasy zjazdowej. Są szkółki narciarskie i snowboardowe, także można przyjeżdżać również z dzieciakami.
Minusy to:
-niezbyt niska cena za skipassy  – karnet całodzienny normalny 110 zł, ulgowy 87 zł
-duże kolejki do gondoli – przynajmniej w okresie świąteczno-sylwestrowym.

Są na tym świecie minusy, które trudno jest ominąć, ale są też takie, które można – no to omijamy :)
Rezygnujemy z gondoli i wybieramy wyciąg krzesełkowy – gdzie kolejki nie ma w ogóle, jest praktycznie puściutki. Zimno i trochę wilgoci kapiącej z pałąka krzesełka, jak widać odstrasza ;D 

Jeździmy praktycznie w kółko, co sprawia, że nastroje mamy ekstra – nienawidzimy kolejek…

W południe przerwa na kwaśnicę, pierogi, barszczyk, rydze na maśle, oscypki z żurawiną. No i grzane winko – dla pełnoletnich ;)

Kuba zostaje w Kolibie – chce poszaleć z innymi dzieciakami. Z tymi, które za nartowanie po stoku, na ten dzień już podziękowały ;)

My z Panem Mężem jeszcze wskakujemy na narty – Pan Mąż rezygnuje po 17.00, a ja jeżdżę do zamknięcia wyciągu. Jeżdżenie po oświetlonym stoku, gdy jest już mało ludzi sprawia mi zawsze bardzo dużą przyjemność.

Szkoda tylko, że w trakcie dnia nie ma godzinnej przerwy na przeratrakowanie tras. Na dolnym odcinku stoku muldy są, już od popołudnia, bardzo duże i ten odcinek nie jest najprzyjemniejszy… No chyba, że ktoś na muldach poskakać lubi. Ja czasami lubię, ale pod koniec dnia mam na to ciut za bardzo zmęczone nogi. Na ostatnim zjeździe, przed samą osiemnastą spotykam jeszcze kilka osób z naszej grupy – mówiłam, że jesteśmy nie do zdarcia… Szusowanie od rana do nocy :D Chociaż co niektórzy – nie od rana i co niektórzy – nie do nocy ;D

W każdym bądź razie – dzień należy uznać za narciarsko udany. Do Koliby dojechała reszta naszego towarzystwa, więc zapowiada się kolejny wesoły wieczór :)

Niestety o godzienie 21.00 stwierdzam, że przeskok z ciepła Egiptu, do zimna Jaworzyny plus cołodzienne narty – wyganiają mnie do łóżka. Cichutko, acz kategorycznie ;D

Zostawiam towarzystwo, Pana Męża, synusia i zmykam do pokoju. Za chwilę z wieczornego biesiadowania rezygnuje i Pan Mąż ;D

A Kuba?… A Kuba wsuwa głowę do pokoju i błaga o możliwość dalszego brykania. Ok – odpowiadamy sennie. Najmłodsza latorośl ląduje w łóżku po północy – ktoś podtrzymał honor naszej Rodzinki ;D

31. 12. 2018 Sylwester. Poniedziałek.

Budzę się o 7.00 – świt ostatniego dnia Starego Roku czeka :) 

Cóż… Stary rok żegna nas świtem absolutne zachmurzonym. Jakby stwierdził – idę sobie, więc nie będę się już wysilał na uprzejmości ;D

Czekam do 7. 45 i nie doczekując się najmniejszych przebłysków światła na niebie – zmykam na kawę do ciepełka. Dzisiaj było dużo zimniej, -10 C.

Śniadanie i na narty. 

Koło południa Stary Rok postanawia się jednak rozchmurzyć ;) 

Jednak nie na długo –  chwilę później sypie śniegiem i cały czas mrozi…

Kuba dzisiaj postanawia pierwszy spróbować jazdy na snowboardzie. Marzy mu się zamiana dwóch desek na jedną, czemu absolutnie przyklaskuje Marcin – znany w naszym towarzystwie wielbiciel deski snowboardowej. Przyklaskując, rzecze – musisz najpierw pogadać z Wujkiem Marcinem ;D

Pogadacie później – stwierdzamy, a póki co podrzucamy Kubę do Pana Instruktora ;) Pierwsze kroki – niezależnie, czy to są kroki narciarskie, czy też snowboardowe, dobrze jest stawiać pod okiem instruktorów.

Deska wypożyczona

Jeszcze chwila czekania – cierpliwość to nie jest najmocniejsza strona naszej najmłodszej latorośli… ;D

I pierwsze zmagania ze snowboardem można zacząć :D

Hmmm… Nikt nie mówił, że będzie łatwo… ;D

W każdym bądź razie Kuba łapie bakcyla snowboardowego i stwierdza kategorycznie, że snowboard to jest to :)

A potem, przy obiedzie, już tylko pozostaje przybić żółwika z ”Wujkiem” Marcinem :D

Wymieniamy deskę, z powrotem na Kuby narty – robimy jeszcze dwa zjazdy… Jest strasznie zimno. 

Postanawiamy skończyć jeździć o godz. 15.00. Dobrze by było się zdrzemnąć, żeby bez ziewania, z wypoczętym licem wejść w Nowy Rok ;D

Gdy wyjeżdżamy przedostatni raz gondolą (po 14.00 ruch na stoku, w tym sylwestrowym dniu, zdecydowanie się zmniejszył i mogliśmy w gondolach schować się na chwilę przed mrozem), dzwoni do nas Asia, że o 15.00 zamykają przyjmowanie zamówień na obiad, potem kuchnia otwiera się dopiero o 20.00, w momencie rozpoczęcia zabawy sylwestrowej.  No to pięknie… Jesteśmy okropnie głodni… Asia zamawia nam kotlety schabowe na 15.20 – walcząc, jak lew o głodnych przyjaciół, co się posiłkowo zagapili. 

O 15.20 dzwoni Kasia, kolejna troskliwa dusza z towarzystwa, że kotlety wylądowały na stole. Wchodzimy do kolibowej jadalni 10 minut później – kotlety są. Jeszcze ciepłe i nikt nie zjadł ;D 

Schaboszczaki są pyszne, z zasmażaną kapustką – mniam. Całe szczęście, że człowieki z naszego towarzystwa o nas pomyślały. Wielkie dzięki :)

Dostajemy jeszcze z Panem Mężem grzane wino a Kubuś gorącą herbatę. Zaraz potem zmykamy na popołudniową drzemkę… 

Sylwester 2018/2019 czas zacząć :D

A rozpoczynamy z przytupem ;D

No to zapraszamy do zabawy :D

Trinity – Lidzia i Neo – Łukasz ”Matrix”…

Tak, ten Sylwester może się okazać prawdziwym Matrixem – dzisiejszej nocy wszystko jest możliwe ;D

Spotkanie Dartha Maula z Leonem Zawodowcem ;)

Leon Zawodowiec – Michał, Darth Maul – Marcin ;D

Wspólne biesiadowanie z Jaskiniowcami – bo jak przy stole, to najlepiej z jaskiniowcami… Sztućce stają się zbędne ;D

Jaskiniowcy – Ola i Krzysiek :D Po biesiadzie, kości lądują we włosach ;D

Pogaduszki Neo z Matrixa z  Miguelem z bajki ”Coco” ;D

Neo – Łukasz, Miguel – Wojtek.

W tej odsłonie, nasz szanowny Pan Miguel bardziej nadaje się do horroru ”To” ;D

Od horroru do bajek – przytulaski Wazowskiego z Pinky Pay ;D

Wazowski – Dorota, Pinky Pay – Marcin :)

Ktoś znowu zaopiekuje się ”paprotką”… 

Leon Zawodowiec – Michał, Matylda – Ala :D

Mistrzowie Jedi – gotowi do gwiezdnych, sylwestrowych bojów ;D

Ray (jeszcze nie ujawniona mistrzyni Jedi) – Ania, Mace Windu (trochę zbladł ;D) – Marek.

Selfi robi sobie Czerwony Kapturek ;)

Czerwony Kapturek – Asia ;)

Angelica Malon i Jack Sparrow – tym razem na znanym lądzie ;D

Angelica Malon – Kasia, Jack Sparrow – Jasiu, ”Piraci z Karaibów”

Wspólne fotki – też się zdarzają.

Jaskiniowcy – Ola, Krzysiek, Angelica Malon ”Piraci z Karaibów” – Ania, Darth Maul – Marcin, Leon Zawodowiec – Michał i Marylin Monroe – Kasia :D

A co robi w tym towarzystwie mały Elf?…

Elf – Leonek :)

Elf wyczarowuje sylwestrowe ogniki :D

Bo nasze najmłodsze latorośle wcale nie pozostają w tyle – mamy piękne Księżniczki i Króliczka:D

Księżniczka Anna – Helcia i Księżniczka Elsa – Inga, z ”Krainy lodu” oraz Króliczek Judy Hopps – Pola, ”Zwierzogród”… :)

W pewnym momencie Księżniczka Elsa przycupnęła na schodach… Może w oczekiwaniu na księcia… ;)

Na piętrze księżniczki grzecznie się bawią, a na dole potwory i spółka dalej szaleją… ;D

Muzykę puszcza Pan Pinky Pay z Panem Miguelem ;D

Tańce łamańce…

Trinity ”Matrix” – Lidzia, Bridget Jones – Madzia, Miguel, vel ”To” – Wojtek ;D

Hopsasy…. ;D

Na pierwszym planie hasa Pan Jednorożec Pinky Pay – Marcin ;D

A nad wszystkim czuwa władza z Akademii Policyjnej ;D

Czyli my – Pan Mąż i Pani Żona ;D

Trzeba było aresztować Czerwonego Kapturka ;D

Pogadać z Panem Kowbojem z Dzikiego Zachodu w rock end roll-owej kurtce ;D

Kowboj – Kuba ;D

A za plecami władzy?… Jak to za plecami władzy – poszaleć można ;D

Ale przede wszystkim Policja się dzisiaj super bawi :D

Północ kończy Stary i wita Nowy Rok toastami, życzeniami, również tymi od naszych dorosłych dzieciaków – świetnie bawiących się na swoich sylwestrowych zabawach, ale nie zapominających o swoich Staruszkach ;) i błyszczącym od sztucznych ogni niebem…

Witaj Nowy 2019 Roku… :D 

01. 01. 2019. Wtorek.

Życzenia mocy wszelakiej przesyłają Mistrzowie Zakonu Jedi… :)

A ja, oprócz życzeń dla wszystkich, przesyłam WIEEELKIEEE PODZIĘKOWANIA dla Ani vel Angelici Malon i Marcina vel Dartha Maula –

za zorganizowanie tego Sylwestra i całego wyjazdu. Było rewelacyjnie ;D

Lądujemy w łóżkach o godzinie 3.30… Wybawieni i zmęczeni. Zasypiamy prawie natychmiast…

A co się robi w Nowy Rok, gdy idzie się spać o 3.30 nad ranem?… Niech każdy sobie sam odpowie na to pytanie :D Ja wstaję o godzinie 7.00 i idę poczekać na pierwszy noworoczny świt… :)

I wita mnie Nowy Rok świtem przepięknym… Nie trzeba nic mówić, ani pisać – wystarczy popatrzeć i zawiesić się na tych pierwszych, wspaniałych obrazach 2019 – ego…

Nowy Rok 2019. Świt.

 

Spędzam ze świtem 1,5 godzinki i pomału wracam do pięknie ozłoconej wczesnym słońcem Koliby – na pierwszą noworoczną, poranną kawę. Gorącą i pachnącą…

Budzę najpierw Pana Męża, który jak zwykle w takich sytuacjach, gdy znikam o wschodzie słońca a potem wracam zmarznięta i szczęśliwa, kwituje – mam nienormalną żonę… ;D Nie czekając na wysunięcie nosa Matiego spod kołdry, biegnę na kawę. Pijąc pyszną, pachnącą kawę, czekam na Pana Męża i myślę o Starym Roku oraz o tym jaki będzie ten Nowy…

Jaki był dla mnie ten Stary 2018 Rok?… Na pewno był czasem wytężonej pracy – ale nie ma się co nad tym rozwodzić, ponieważ większość człowieków na tej ziemi tak ma i musi mieć…

Ważniejsze co poza tym, poza szarą rzeczywistością dnia codziennego. Bo przecież po to piszę bloga, żeby te chwile zamykać w stop klatkach i nie dać im zniknąć… Poza codziennością, ten rok był dla mnie czasem absolutnie spełnionym. Były podróże… Te dalsze i te bliższe…

Był czas dla aktywności – nieraz jęczałam z bólu mięśni, ale zawsze świetnie się bawiąc :D

Był czas z dzieciakami – z ilością fochów dopuszczalną ;D  i z ogromem miłości…

Był też czas poza dzieciakami – staruszkom się w końcu również coś należy… A bawić, to my się potrafimy ;D

Był ten rok, jak każdy poprzedni, czasem wypełnionym fotografią. Na koniec roku wybieram zawsze dziewięć zdjęć – które są wg mojej opinii najlepsze i do których wracam, żeby jeszcze raz przypomnieć sobie historię w nich zapisaną.

Był czas świtów – które tak kocham…

I zachodów słońca – które nieodmiennie mnie napełniają zachwytem…

I był to rok, w którym przeżyliśmy pełne zaćmienie księżyca – chwile z tym zjawiskiem na Adriatyku będą dla mnie już na zawsze niezapomniane… Pełnia na morzu, podczas poprzedzającej zaćmienie nocy, na żaglowej łodzi – z jarzącym się czerwienią zachodem księżyca… A potem, podczas kolejnej nocy, pełne zaćmienie, które sfotografowałam, gdy powoli dopływaliśmy do jednego z chorwackich portów…

Tak, Stary Rok 2018 był rokiem, który można zaliczyć do udanych i pięknie go pożegnaliśmy w gronie Przyjaciół :)

A Nowy Rok?… Nowy Rok jest, tak jak napisałam na początku, póki co nieodkrytą tajemnicą… Natomiast powitał mnie pięknym, błyszczącym świtem i niech ten świt będzie dla nas wszystkich dobrą wróżbą na Nowy 2019 Rok…

 

 

 

 

Komentarze

fotoeskapady

12 stycznia 2019 o 14:40

Dzięki… 😊

Dorka

12 stycznia 2019 o 09:37

Fajnie napisane i piekne zdjecia . Dziekujemy😘

fotoeskapady

11 stycznia 2019 o 15:40

Dziękuję pięknie :)

Andrzej

11 stycznia 2019 o 15:08

Z przyjemnością przeczytałem -:) !!!

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *