Rozdział IX
Jak to człowiek z rybkami…
28.07.2016, czwartek.
Wstajemy rano i jak zwykle… Potem szybko na plażę. Szybko tzn. godzina przygotowywania w strasznym upale (również jak zwykle 37ºC ). Pakowanie szpeju do snorkelingu, karimat, jedzenia, picia, smarowanie blokerami itp. Dobrze, że wracamy dopiero za ok. 6 godzin – opłaca się pomęczyć.
Nie mogę się doczekać, żeby się przekonać czy Matiego smar uszczelnił pokrowiec na telefon. Na plaży biorę w/w i biegnę do wody. Tylko muszę napluć do maski i ubrać płetwy, które od początku wyjazdu obcierają mi palce.
Niestety musiałam zamienić moje wygodne niebieskie płetwy ”kaloszkowe” na Filipa żółte obcierające :( , bo synusiowi urosła stópka i w żółte (swoje) się nie mieści. Co zrobić – masz dzieci masz konsekwencje…
Smarowanie pomogło – pokrowiec działa, przycisk wyzwalający migawkę w telefonie Filipa również. Mogę robić zdjęcia. SUUUPEEER :) No to robię :D
Jakby ktoś nie rozpoznawał, to opisuję ;)
Filip kręci spiralę
Mati z Jodą – niech moc będzie z Wami ;)
Starsze chłopaki razem. Podwodni mistrzowie – jeden strasznie gruby inaczej ;D
Kasia próbuje, ale bez maski i rurki jest trudno przebywać pod wodą…
Kubuś kręcący fikołki
Różnie się ustawia do obiektywu ;D
No i mama – czyli ja (na chwilę oddałam aparat Panu Mężowi – na krótką chwilę ;) )
Mamusia z najstarszym synusiem.
Niestety jakość zdjęć z większej odległości – słaba. Ale coś tam widać. Bawimy się pod wodą super.
Kubuś bierze do ręki pustelnika – jest ich tutaj mnóstwo.
Jak się położy muszlę do góry nogami i poczeka to pustelnik wyjdzie, i będzie próbował odwrócić muszlę z powrotem
Robię jeszcze parę zdjęć rybkom, ukwiałom i skałom.
Jeszcze fotografuję tatusia z najmłodszym synusiem, który pływa jak rybka pod wodą.
Jeszcze chwila zabawy z malutką ciekawską rybką,
która bawi się w chowanego znikając w skalnych jaskinkach
i uciekam pogrzać się na słoneczku. Chwila z kawką po pływaniu jest fantastyczna. Tylko jeszcze trochę się kołyszę, jakbym była na falach.
Kubuś zbiera sól morską, która odparowała na skałach. Bierzemy do kuchni woła i pokazuje z dumą całą garść.
No oczywiście, że bierzemy :)
Po ogrzaniu się znowu mały snork – jakieś 30 minut.
Wychodzę na brzeg. Rodzinka siedzi pod parasolem.
Ze strony Kasi pada pytanie – mamo, upieczesz Filipowi za zdanie matury tort? Śmieję się, ponieważ kwestia tortu ciągnie się od lutego. Pierwsza afera ze strony Filipa była, gdy upiekłam torty Kasi i Kubie na ich urodziny. A mi nie upiekłaś :( ( dodajmy, że zdarzyło się to pierwszy raz w życiu a były to dziewiętnaste urodziny Filipa). Tłumaczę – nie chciałeś robić urodzin. Ja w dniu Twoich urodzin wróciłam z pracy ok. godz. 21.00. Mati Ci bohatersko przygotował mały torcik – byłeś zachwycony. Znajomych zaprosiłeś na sylwestra, którego połączyłeś z urodzinami. Dlaczego nie poprosiłeś mnie, żebym upiekła Ci wtedy tort. Ja o tym w ogóle nie pomyślałam. Przepraszam synku. Na co mój synek poszedł w rozpacz dalszą z powodu w/w mojego zaniedbania. Wtedy odebrałam całą sprawę jako komplement dla ”maminego torcika”. Ale jazda trwała jeszcze około tygodnia, nawracając cyklicznie również później, np. przy okazji czterdziestych urodzin Mateusza. A mi nie upiekłaś :(
Ostra rozmowa z dorosłym bądź co bądź synem i nastąpiło ucięcie tematu. No to mamy koniec lipca i sprawa tortu powraca. Syn znowu się obraża.. Obiecałaś, że upieczesz po maturze. Wyniki z matury były 08.07.2016, potem szybkie załatwianie spraw uczelnianych, pakowanie i wyjazd. Ciekawe, kiedy jeszcze miałam piec. A na zdanie matury nasz syn otrzymał super zegarek – Timex expedition. Na ukończenie liceum, też parę gadżetów, plus lody z truskawkami jak to mamy w zwyczaju. My wyrodni rodzice. A torty piekę na urodziny! Ale mówię ok. Jak tylko wrócisz z wypadu z młodzieżą na Pustkowie upiekę tort maturalny. Nie pomaga – foch trwa.
Trudno. Nie będę się przejmować. Są sprawy, w których Filip jest jeszcze strasznym dzieciakiem…
Piszę wierszyk dla synusia tęskniącego za tortem ;)
Tort
,,Synuś raz płakał o tort od mamy,
tort z truskawkami, pełny bitej śmietany.
Wszyscy dostali na urodziny tort.
Czy ja jestem jakiś gorszy sort?
Mama się śmieje, przytula synka,
niech już nie będzie tak smutna minka.
Zaraz Ci tort upiekę Kochanie,
choćby na pierwsze zwykłe śniadanie” :)
Kuba za to cały czas siedzi w wodzie. Jak nie snorkuje, to pływa na pontonie. Trzęsie się z zimna, nie trzęsie – z wody praktycznie nie wychodzi.
Żeby drugiemu synkowi nie było przykro ( może grozić kolejny foch) też mu piszę wierszyk :)
Kubuś Żeglarz
„Na pontonie Kubuś pływa,
ponton niby wielka ryba.
Skacze z fali na kolejną falę,
Kubuś woła: jestem żeglarzem –
wcale się nie chwalę.
Popłynę przez morza na Karaiby,
tam są przepiękne, kolorowe ryby.
Z pontonu skoczę w toń błękitnej wody,
pójdę w pływaniu z rybkami w zawody” :)
Nadchodzi kolejny wieczór. Nad wodą w promieniach zachodzącego słońca czas staje się spokojniejszy i nostalgiczny. Robię dzieciakom czarno-białe zdjęcia. Wpisują się w nastrój wieczoru na plaży…
Kolejny dzień naszych wakacji minął. Ten dzień był wypełniony po prostu zabawami pod wodą. A pokrowiec na ”telefon” spisuje się super :)
Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!