Rozdział XVI
Żegnaj plażo.
Mati z pomocą dzieciaków pakuje wszystkie rzeczy sprzed przyczepy. Zarządza wszystkim, aż miło. Nie mogę w to uwierzyć – nie muszę nic mówić :). Jesteśmy praktycznie przygotowani do wyjazdu :) Postanawiamy iść wieczorem na spacer. Mati i ja chcemy jeszcze kupić coś dla rodziców a młodzież dla swoich ”przybocznych” tęskniących w Brzezince.
Wieczorem dopiero widać w jak bliskim kontakcie byliśmy ze słoneczkiem przez ostatnie dziewięć dni…
Mijamy po drodze śmieszną, uroczą przyczepę campingową.
Robimy małe zakupy w sklepiku campingowym i wracamy plażą do przyczepy.
Wybrzeże wygląda o tej porze pięknie. Jest ciemno, trzeba wydłużyć mocno czas w aparacie. Światła w oddali wyglądają jak świetliste ptaki.
Robimy parę pożegnalnych fotek…
Jedne są bardziej nostalgiczne…
Na innych bawimy się w duchy a właściwie ja bawię się z Kubą…
Rodzeństwo w super komitywie wraca do naszego domku na kółkach :)
Postanawiamy z Matim jeszcze iść na nocnego, pożegnalnego snorka. Będę snorkować w nocy pierwszy raz w życiu. Filip chciałby posnorkować z nami, ale ma za duży katar i boimy się, żeby mu nie zablokowało zatok. Zostaje z młodszymi w przyczepie. Szybko się przebieramy. Ja ubieram na strój kąpielowy mój norweski szlafroczek, który na początku podróży wyśmiał Mati. Szlafrok? Do Chorwacji? HA Ha Ha… A tu proszę szlafroczek na nocnego snorka jest jak znalazł :)
Idziemy. Strasznie się boję. Nie wiem, czy dam radę pływać w ciemności z latarką. Z drugiej strony wiem, że jeżeli nie spróbuję to będę potem żałować. Pod wodą jest ok. Tylko wszystko jakby w zawieszeniu. Bez ruchu. Jakaś podwodna ”coma”. W pewnym momencie w świetle latarki, tuż przed oczami wyłania mi się nie za duża ryba. Aż podskakuję ze strachu . Wewnętrznie – bo trudno nagle podskoczyć w wodzie. Ryba jest chuda, długa i z jakby obchodzącą łuską. Patrzę na boki – jest ich mnóstwo. Wygląda jak ”noc żywych trupów”. Brrr… Strasznie. Potem jest fajniej. Widzimy parę ładnych, całkiem dużych ryb. Ciekawe jest to, że światło latarek hipnotyzuje ryby i można do nich całkiem blisko podpłynąć, żeby sobie pooglądać. Jest też mnóstwo jeżowców. W nocy zbliżają się bardziej do plaży. Najbardziej o tej porze aktywne są pustelniki – przynajmniej przy tym wybrzeżu. Mati twierdzi, że najfajniej w świetle latarki wyglądają ośmiornice. Tutaj jednak ich nie ma. Wszystko jest dobrze, gdy płyniemy w stronę baru na plaży, który daje trochę światła. Robi się zimno, więc zawracamy. I tutaj mamy niespodziankę… Zero światła z baru. Płynie się jakby w ciemną czeluść,. Na dodatek Mati pokazuje mi, żeby się wynurzyć. Po wynurzeniu mówi, że przygasa mu latarka. Istnieje ryzyko, że zostaniemy tylko na mojej. Wiem, że jesteśmy praktycznie przy brzegu, że w każdym momencie mogę stanąć na dnie. Ale jest strasznie. Naprawdę… Chwytam Matiego za rękę i nie puszczam do samego brzegu. Mój Pan Mąż śmieje się ze mnie na całego. Trzęsąc się z zimna wskakuję w mój szlafroczek. Mati patrzy z odrobiną zazdrości. I kto się teraz może śmiać??? Mi jest całkiem ciepło a Mati się trzęsie. Wracamy szybko do przyczepy i przed snem wypijamy rozgrzewającą herbatkę z whiski :)
A co do nocnego snorkowania – może i pod wodą po ciemku, tylko w świetle latarek niektóre stworzenia prezentują się naprawdę pięknie. Może i można podpłynąć blisko do ryb. No i co z tego??? One wtedy wyglądają jakby były nieżywe, albo zahipnotyzowane (te wyglądają odrobinę lepiej ;) ).
Wszystko jest jakby zawieszone w czasoprzestrzeni a naokoło czarna czeluść i człowiek nie wie co nagle z niej może wychynąć. Nienawidzę horrorów a to odrobinę pobudza w tym kierunku moją wyobraźnię. Wolę zdecydowanie mieniący się w świetle słońca podwodny pełen życia świat. I uciekające, lub ciekawsko podpływające rybki. Wtedy to jest mój świat. Nocą zdecydowanie nie. Ale cieszę się, że spróbowałam. Bo przynajmniej wiem :)
To nie jest mój podwodny świat…
Natomiast to jest zdecydowanie mój podwodny świat… :D
Prawda, że piękny???
Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!