Rozdział I
Kolejny Przystanek Kampinos – dwa świty
14, 15.08. 2020, piątek, sobota
Wiem, że może wydawać się nudne ciągłe bajanie o Kampinosie, ale nic na to nie poradzę. Jeżeli podążam gdzieś na północ Polski, to przystanek w mojej ukochanej Puszczy Kampinoskiej zrobić pragnę, a jeżeli czegoś się pragnie, to należy to czynić, więc czynię…😀
I tak kolejny raz jadąc w kierunku Krainy Wielkich Jezior Mazurskich, po której tym razem z Panem Mężem będziemy pływać sami, zatrzymujemy się na dwie noce w Warszawie.
Zanim o świcie wyruszamy na kampinoskie szlaki, wieczór spędzamy w wegańskiej knajpce z warszawskimi przyjaciółmi Luizą @lui_llu i Julianem @j.lozinski_photography . Czas mija jak to zwykle między ludźmi, którzy Józefa znają (”Ania z Zielonego Wzgórza”), na miłych pogaduchach, w większości oczywiście przyrodniczych. Pan Mąż kilkakrotnie próbuje na tematy bardziej inżynierskie przejść – no i w końcu mu się udaje…💪 Jest w stanie dyskusję sprowadzić na temat suchych skafandrów nurkowych – do robienia zdjęć przyrodniczych oczywiście wykorzystywanych…😉😂 No co – jest trochę techniki w dyskusji? Jest…🤷♀️😂 Po stuprocentowo roślinnej kolacji umawiamy się na wspólny świt w sobotę, a ponieważ noc zrobiła się późna, to zmykamy każde do swojej pieczary. W naszym przypadku budzik zadzwoni o godz. 3.00, a u Julianów ze względu na pracę, również nie najpóźniej.
Pierwszy świt, który robimy z Matim tylko w dwójkę, wita nas najpierw śpiącymi krowami,
którym nie bardzo się chce rozpoczynać dzionek tak wcześnie – jest czwarta rano.
Potem młodym koziołkiem, który zerka na nas z kampinoskiej, ukwieconej łąki.
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
A potem już nastaje czas, w którym Puszcza Kampinoska gości nas przepięknymi mgłami i rozproszonym w nich ciepłym światłem świtu.
Przemierzamy Puszczę Kampinoską przez około 3,5 godziny,
których ukoronowaniem staje się spotkanie z cudnym Łosiem Superktosiem… 😀
Łosia dostrzega Mati. Jest dosyć daleko. Przechodzi wolnym krokiem przez polanę,
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
po czym znika pomiędzy krzewami. Daje nam to możliwość spokojnego podejścia, w stylu – jak tutaj schować się w trawach, żeby niezauważalnie podpełznąć. O ile Łosia Superktosia wypatruje Pan Mąż, o tyle podpełzaniem dyryguję ja 😀. I tak to wspólnymi siłami doprowadzamy do stanu, w którym niezauważeni, przez około 20 minut, obserwujemy łośka.
Najpierw jak siedzi sobie w krzakach.
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Rozglądając się dookoła leniwie
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
i skubiąc łąkowe smakołyki…🌺🌿
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
A potem jak przechodzi spokojnie przez polanę,
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
co chwilę przystając, jakby dla chwili zadumy.
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Widać, że to jeszcze młodziutki łoś – ale absolutnie już zasługuje na miano przystojniaczka…😉😀
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
W końcu chowa się w kolejne krzaki po drugiej stronie polany.
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
A ja prawie fikam koziołki z radości, całując jednocześnie Pana Męża z wdzięczności, że mojego Łosia Superktosia wypatrzył…😁
Oprócz łośka spotykamy kolejnego koziołka.
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
cierniówkę
Cierniówka, pokrzewka cierniówka (Curruca communis), samica
i podlota trznadla.
Trznadel zwyczajny (Emberiza citrinella), podlot
Jest prześmieszny. Udaje, że nasza obecność go nie dotyczy. Mnie tu nie ma – mówi mina podlocika 😉😀
Trznadel zwyczajny (Emberiza citrinella), podlot
Robimy parę szybkich zdjęć i zostawiamy ptaszka, żeby się nie stresował. Pewnie za chwilę, któryś z rodziców przyleci go nakarmić…
Kończymy pierwszy nasz kampinoski świt, napawając jeszcze oczy pięknem puszczy czasu późnego lata. Ja utrwalam to co maluje ją przepięknymi kolorami – słońcem nawłoci
Nawłoć pospolita (Solidago virgaurea)
fioletem i różem wrzosu,
Wrzos pospolity (Calluna vulgaris)
Wrzos pospolity (Calluna vulgaris)
krwawnicy,
Krwawnica pospolita (Lythrum salicaria)
czy dzięgla leśnego.
Dzięgiel leśny (Angelica sylvestris)
Dzięgiel leśny (Angelica sylvestris)
Pochylam się nad puszkami przekwitających ostów
Oset (Carduus)
i nad błyszczącymi w słońcu pajęczynami babiego lata…
Zresztą nie tylko pajęczyny błyszczą – małe choinki skrzypu polnego wyglądają jak drzewka bożonarodzeniowe…😀
Skrzyp polny (Equisetum arvense)
Jeszcze jedna piękna pajęczyna rozpięta w trawach
i wracamy do Warszawy.
Warszawa
Sierpień to miesiąc, kiedy Warszawa krzyczy o powstaniu warszawskim. Pomniki są ukwiecone wieńcami, w muzeach odbywają się pokazy filmów z powstania, otwarte są też różne wystawy związane z jego tematyką.
My jednak nie idziemy tam, gdzie o powstaniu mówi się głośno. Idziemy pod skromy pomnik małego powstańca, gdzie pali się tylko kilka zniczy. Ale wiemy, że to właśnie ten pomnik mówi wszystko. Mały chłopiec, w za dużym hełmie. Na ramieniu ma biało-czerwoną przepaskę, z wyrysowanym znakiem Polski walczącej, a w drobniutkich rączkach trzyma potężny karabin – jest taki maleńki w porównaniu z otaczającym go światem…
Chwilę stoimy, ja w sercu cicho płaczę – żadna matka nie przejdzie obojętnie koło wizerunku Małego Powstańca. Symbolu wszystkich dzieci, które dzielnie walczyły za naszą wolność. Za szybko dorastając i za szybko umierając…
Musimy zrobić wszystko, żeby nigdy już nasze dzieci nie musiały ginąć, a świat przestał toczyć wojny. Na świecie dzieci cały czas są świadkami wojen, biorą w nich udział, umierając brutalnie mordowane, zamiast śmiać się, dawać popalić rodzicom w swoim dorastaniu, być szczęśliwymi – zamiast po prostu żyć…
Spacerujemy po Warszawie,
Pan Mąż ciągnie mnie do kolumn Zygmunta.
Tej rozebranej w 1887 roku
i tej zniszczonej podczas Powstania Warszawskiego, w 1944 roku.
Widać w granicie głębokie ślady po pociskach.
Powoli, jeszcze trochę zadumani w tej sierpniowej Warszawie, wracamy do wynajętego mieszkania. Zapada nocka i znowu jest 3.00 rano, i znowu jedziemy do Puszczy.
Witamy się z Luizą i Julianem, a zaraz potem zagłębiamy się w las. Na początku jeszcze zupełnie nie ma światła
Na zdjęciu Julian, Luiza i Pan Mąż ;)
Ale już za chwilę się przejaśnia.
Na zdjęciu Julian i Luiza
Mijamy polany.
Widać, że łosie spędziły tutaj noc.
Spotykamy pierwszego koziołka – pięknie się prezentuje w puszczańskiej scenerii…
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
Słońce wschodzi i znowu zachwyca grą światła.
Luiza, Julian i ja jesteśmy odpowiednio zakfefieni 😉.
Nie można powiedzieć tego o Panu Mężu, który nie boi się, że blask jego lica wystraszy zwierzaki… 😉😁
Światło jest nieziemskie.
I w tym światełku mamy szczęście do kolejnych sarnich spotkań.
Sarna europejska(Capreolus capreolus)
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
Sarna europejska(Capreolus capreolus)
Sarna europejska(Capreolus capreolus)
Koziołka poranne słońce najwyraźniej rozleniwia, ponieważ zaraz po zjedzeniu śniadania
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
postanawia odpocząć.
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
Sarna europejska(Capreolus capreolus), kozioł
A sarenka…? A sarenka sobie siusia – przepraszamy za podglądanie… 😉😀
Sarna europejska(Capreolus capreolus)
Robimy dużą pętlę, około siedem i pół kilometra. Trochę przedzierając się przez chaszcze i wysoką trawę.
Trochę wędrując piaszczystymi ścieżkami.
Gdzieś tam w oddali kica szarak – za daleko, ale widać, że szarak jest…😀
Trochę grzęznąć w błocie, trochę tonąc we wrzosach…
Wrzos pospolity (Calluna vulgaris)
Na zdjęciu Julian i Luiza
A trochę niestety w śmieciach…🙄
Kto zadaje sobie taki trud wywiezienia śmieci do Puszczy – przecież to wymaga wysiłku… Ja nie rozumiem, a Ziemia płacze…🌍😢
Na sam koniec znowu spotykamy naszego Łosia Superktosia 😀.
Jakby się wczoraj z nami umówił. W zupełnie innym miejscu – ale to ten sam… Na całe szczęście daleko od śmieci, ale nie czarujmy się – niebezpieczeństwo zranienia się zwierząt, tym co zostawiają w lesie i na łąkach ludzie, jest olbrzymie…
Łosiek chwilę stoi pośród trzcin.
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Potem wchodzi pomiędzy brzozy. Wcześniej się jeszcze za nami oglądając – zdecydowanie nas widzi.
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Ale nie bardzo się nami przejmuje – może dlatego, że chociaż udaje nam się go trochę podejść, to jednak utrzymujemy bezpieczną dla łosia odległość…
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
I znowu mamy parę minut, które daje nam to piękne zwierzę na obserwację, zanim postanawia pójść sobie, gdzieś tam do lasu…
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Łoś euroazjatycki (Alces alces)
Dwa świty i dwa łosiowe spotkania – 100 % świtów z łosiem. To zdarzyło mi się pierwszy raz… 😀
Tak kończy się kolejny mój, a właściwie nasz Przystanek Kampinos. Machając wesoło, żegnamy się z Luizą i Julianem. Do zobaczenia jesienią…🍂🍁😀
Wsiadamy do samochodu i już za chwilę – tzn. za około 200 km, wjeżdżamy krętymi drogami na Warmię, a potem na Pojezierze Mazurskie.
Przy kei w Giżycku przejmujemy ”naszą” Corvettę od Pana Maćka,
który pozwala nam na swoim jachcie przeżyć kolejne piękne chwile w Krainie Wielkich Jezior Mazurskich…
Na zdj. Maciej Andrzejewski
Tym razem popłyniemy na północ. I do bajania o tej części Mazur oraz jej obrazów serdecznie zapraszam w kolejnych rozdziałach mojej opowieści…
Komentarze
fotoeskapady
10 czerwca 2022 o 16:47
Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie. Sabina
Tomasz
24 marca 2022 o 21:25
Piękna relacja 😍
Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!