LatoNaturaPodróżePolskaRodzina

Z wiatrem w żaglach. Mazury.

108.2019
Powrót do spisu treści

Początek

Eskapada, którą właśnie rozpoczynamy będzie się toczyła na naszych pięknych, polskich Mazurach. Tym razem – to bardziej pragnienie pożeglowania Pana Męża, niż moja chęć tygodnia na łódce. Nie żebym nie lubiła żeglować, ale wolałabym żagle na morzu – gdzieś , gdzie jest pewna jako taka pogoda i przede wszystkim przejrzysta, słona woda. Zdecydowanie wolę pływać w morzu, czy oceanie, niż w jeziorach. No i na Mazurach latem raczej z nurkowaniem jest słabo. Przejrzystość sięga maksymalnie do 4 metrów, a najczęściej do 1,5 – 2 metra.

Natomiast cieszę się na ten tydzień fotograficznie – krajobrazy Mazur są przepiękne i już nie mogę doczekać się świtów i zachodów słońca, a może i jakąś piękną ptaszynę uda się upolować… 😉

Jedziemy w trójeczkę, czyli – ja, Pan Mąż i nasze najmłodsze pisklę – nastolatek Jakub vel Kubuś 😃 Fajnie będzie spędzić ten czas razem… Starsza młodzież, jako studencka – pracuje wakacyjnie. Bo przecież ogarniać się w życiu trzeba i należy.

Także młodzież pracuje, a na nas czekają jeziora, żagle i lato z komarami 😃 Mam tylko nadzieję, że będzie pogodnie. Po praktycznie dwóch miesiącach upałów, od tygodnia na Mazurach leje i wiatry szaleją. A ponieważ będziemy na łódce sami, z przyznajmy się, raczej średnim doświadczeniem żeglarskim, pomimo uprawnień sternika morskiego uzyskanych przez Pana Męża w zeszłym roku, na których zrobienie się zdecydował po pływaniu ze skipperem, delikatnie mówiąc trafionym w wyborze inaczej 🙄 – to trochę się stresuję. No i tak, na skippera beznadziejnego nie będziemy narażeni, ale jak sobie poradzimy? 🤔 Zobaczymy…😃

Trochę uspokaja mnie fakt, że będziemy mieć wsparcie naszych przyjaciół, opływanych zdecydowanie bardziej, którzy będą żeglować na dwóch innych łódkach – będziemy pływać w tak zwanej armadzie. Jeżeli będzie nie za mocno wiało, a burze nas omijać będą – to raczej powinniśmy dać radę. Trzymajmy, więc kciuki za pogodę 😀

Jeżeli chodzi o tę eskapadę mam postanowienie, że opiszę ją trochę bardziej skrótowo. Wpis o Nowej Zelandii zabrał mi trzy miesiące dużej ilości nocy i praktycznie cały czas weekendów. Blog i fotografia są moją pasją i wyłącznie pasją, na której nie zarabiam. A co poza pasją robią człowieki na pasji niezarabiające? 😉 Człowieki pracują zawodowo, a jak wiadomo praca zawodowa człowiekom raczej zajmuje dużo czasu… 🙄 No i tak, jestem po pierwsze obecnie trochę pisaniem zmęczona i trochę zmęczona ogólnie, a po drugie chcę poświęcić czas rodzince i na wyjeździe, i po powrocie. Tak, żeby mieli trochę matulę i żonkę, w innej odsłonie, niż z nosem komputerze. Także spróbuję pisać trochę mniej, i trochę krócej – tylko, czy dam radę??? 🤔😉😃

1 dzień -Wyjazd

13.07.2019, sobota

Wyjazd o godzinie 6.30 rano – mamy do przejechania tylko 584 kilometry, co przy naszych podróżach jest odległością znikomą, dlatego nie musimy zrywać się o świcie. Planujemy odbiór łódki z Giżycka, w porcie na jeziorze Kisajno, około godziny 15.00 – powinniśmy zdążyć. Buziaki dla starszaków zbierających się do pracy – kariera zawodowa w kelnerowaniu czeka 😉😀 A my jedziemy. Jak napisałam wyżej, niecałe sześćset kilometrów nie powinno być żadnym problemem do przeskoczenia – z naciskiem na ”powinno”… Po przejechaniu około 100 kilometrów niestety zaczyna nam mrugać kontrolka skrzyni biegów i nasz ford zaczyna szarpać 😯

Zdarza się to pierwszy raz, od kiedy go mamy… Jak coś się zaczyna psuć – to oczywiście w najmniej odpowiednim momencie… 🙄 Nawet dobre i złe moce z ”Gwiezdnych Wojen” tutaj nic nie pomogą… 😉 Trzeba nam serwisu.

Na całe szczęście udaje nam się dojechać do serwisu Forda w Piotrkowie Trybunalskim, oddalonego od miejsca, w którym zaczynamy mieć kłopoty, o około 40 kilometrów. Skąd po ”krótkich” czterech godzinkach 😉 i paru perturbacjach 🙄 – jedziemy dalej w stronę Mazur zastępczym autem z Link4.  Szeroko rozumiane perturbacje serwisowo-ubezpieczeniowe opisuję dokładnie tylko w cennych radach dotyczących tego wyjazdu – jako odległe od żeglarskich.

Dalsza podróż w stronę Krainy Wielkich Jezior przebiega już bez problemów, a Warmia wita nas złocącymi się łanami zbóż,

zielonymi polami kukurydzy

i zlatującymi na noc do gniazd bocianami…

W porcie Giżycko na Jeziorze Kisajno, lądujemy o godzinie 19.00,

a nie tak jak planowaliśmy o godz. 15.00. Port Międzynarodowego Centrum Żeglugi  http://www.sail-mazury.pl/, z którego odbieramy łódkę jest raczej ok. Z dobrym dostępem do kei, ładnym kąpieliskiem – z wydzieloną częścią dla słabo pływających i piaszczystą plażą. Ale jego minusem jest infrastruktura. Nie za ciekawe toalety i okropne portowe prysznice z lodowatą wodą. Lepsze prysznice są dostępne w Centralnym Ośrodku Sportu https://gizycko.cos.pl/ , natomiast są one czynne tylko do godz. 21.00. No i cena za prysznice w ośrodku – 16 zł od osoby 😯, przy czym standard, absolutnie nieadekwatny do ceny. Zasłonki lepiące się podczas kąpieli do ciała – nienawidzę tego…, niesprawne uchwyty na słuchawkę prysznica, brak półek na postawienie mydła, czy szamponu, marne trzy haczyki w przestrzeni ogólnej – pod prysznicem nie ma nawet gdzie powiesić ręcznika, czy ubrań. Jedna toaleta na aneks trzech pryszniców. Plusem jest na pewno czystość i gorąca woda – tutaj nie można narzekać. Ale jeżeli do ceny, dodać bardzo niemiłą obsługę, pomijając sympatycznego pana z ochrony – to jesteśmy naprawdę rozczarowani. Jeżeli nie musicie – to nie korzystajcie z tego ośrodka, a jeżeli nie macie wyjścia – to nastawcie się na wysoką opłatę i niezbyt miłą atmosferę. Czasami człowiek musi się wykąpać i tyle… 😃

Pan Maciej Andrzejewski od którego czarterujemy jacht okazuje się być bardzo sympatyczną osobą i od razu widać, że to wytrawny żeglarz. Jacht Corveette 650, który czarterujemy od Pana Maćka jest w super stanie – czyściutko, nic nie pachnie inaczej 😉, toaleta jest mała, ale też czysta, duże bakisty, dużo jaskółek, naczyń pod dostatkiem i w świetnym stanie ożaglowanie. Na dodatek przygotowany bukłak wody, 5 litrów benzyny w zapasie do silnika, plus zapas płynu do toalety. I może ktoś powie, że to nie luksusy – tak to nie są luksusy, natomiast na 3-4 osoby jacht jest absolutnie i wystarczający, i akceptujemy go natychmiast jako nasze, tym razem wielorybkowe mieszkanko 😉 na następne 6 dni z uśmiechem na twarzy… 😊

O czym niezwłacznie informuje dziadków – wnuczek Kubuś 😃

A gdyby ktoś chciał jacht wyczarterować od Pana Maćka – to podaję namiary: maciek.andrzejewski.giz@gmail.com tel. +48 537 857 629

Po zaokrętowaniu się zmykamy spać. Od jutra zaczynamy czas w Krainie Wielkich Jezior… 😊

Powrót do spisu treści

Komentarze

fotoeskapady

09 listopada 2019 o 15:57

💓😊

Pan Mąż

03 listopada 2019 o 16:22

Przeczytałem… piąty raz ;-). I co? No i w to jesienne popołudnie otrzymałem znowu troszkę mazurskiego słońca… Potrzebnego jesienią… Będę wracał do tej historii zawsze, gdy potrzeba mi będzie rodzinki, słońca, wiatru i wolności… dziękuję Pani Żono :-*

fotoeskapady

06 sierpnia 2019 o 17:05

Dziękuję pięknie…😊 I zgadzam się – to naprawdę była “fajowa” wyprawa… 👌⛵😀

Andrzej

06 sierpnia 2019 o 15:33

Fajowa wyprawa, jak zwykle dobrze się czytało -:)

Dodaj coś od siebie i skomentuj ten wpis!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *